Spotkanie rodziców "prawie dwójki" z bezdzietną rodziną...
- "Nie, no dzieci się rodzi nie po to aby się nami kiedyś opiekowały, to szczyt egoizmu, tak na stare lata zachodzic w ciążę" -
Piedolnąc, zamknąc, argumentowac, przyznac racje???
No cóż, przy wpadce, trudno szukac argumentów za, można je ewentualnie znaleźc po narodzinach.
Ale przy świadomym wyborze? No właśnie no co najcześciej nas do tego posuwa?
- instynkt macierzyński, ojcowski
- tykający zegar biologiczny
- wartościowośc kobiety poprzez urodzenie dziecka
- bo inni już mają???
I w zależności od ambicji rodziców :
- urodzic i wychowac spadkobierce naszych majatków
- wychowac geniusza i chwalic sie przed innymi
- zapewnic sobie opiekę na starośc
- albo po prostu wychowac na szczęsliwego człowieka i może za kilkadziesiat lat ktoś nam poda szklankę wody???
Nie czytać z pełną buzią.. czegokolwiek...Nie ponoszę odpowiedzialności za oplucie monitora!
poniedziałek, 19 listopada 2012
czwartek, 15 listopada 2012
Do trzech razy sztuka...
To moje drugie podejście...
O ile miesiąc temu z powodu wysokiego ciśnienia modliłam się o brak skurczy, tak po miesiącu zmieniłam zdanie, hehe, i modliłam się aby w końcu się jednak pojawiły. Można by pomyślec, że Ja jakaś niezdecydowana jestem, ale w mojej sytuacji to chyba rozumie się samo przez się.
Jak tak dakej pójdzie to wyrobią mi kartę VIP na patologii...
Fenomen mojego przyjazdu na porodówkę skończył sie tym że przy mierzonym ciśnieniu w domu 163/102, w szpitalu wykazało 120/80. I jak tu nie wierzyc w cuda???
O ile miesiąc temu z powodu wysokiego ciśnienia modliłam się o brak skurczy, tak po miesiącu zmieniłam zdanie, hehe, i modliłam się aby w końcu się jednak pojawiły. Można by pomyślec, że Ja jakaś niezdecydowana jestem, ale w mojej sytuacji to chyba rozumie się samo przez się.
Jak tak dakej pójdzie to wyrobią mi kartę VIP na patologii...
Fenomen mojego przyjazdu na porodówkę skończył sie tym że przy mierzonym ciśnieniu w domu 163/102, w szpitalu wykazało 120/80. I jak tu nie wierzyc w cuda???
wtorek, 6 listopada 2012
....nie zdążyłabym....
Pod wpływem czytania pewnego bloga poczułam inspiracje i nawet sie zamyśliłam nad swoim życiem.
Nie miałam możliwości za bardzo przeżyć Wszystkich Świętych (nie żebym była specjalnie religijna, ale zawsze wizyta na cmentarzu, chwila zadumy, jedyna okazja spotkania dalszej rodziny, poszpanowanie nowymi kozakami ;-P...) z racji przyziemno-toaletowych dolegliwości, nie dawałam rady nawet na chwile wyjśc z domu...
Czasami to była jedna z nielicznych okazji, gdy zastanawiałam sie nad swoim życiem, jakie jest kruche, że powinnam bardziej sie skupiac na jego pozytywnych aspektach...
Wiele lat poświęciłam aby zmienic swoje pesymistyczne nastawienie do życia. To, że zawsze najpierw widzę problem, pisze w myślach czarne scenariusze. . .
poniedziałek, 5 listopada 2012
Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz...
Miałam do wyboru..albo będę się wkur... albo zaakceptuje pasję sportową męża.
Na tą chwilę głównie przeważa jej telewizyjny odbiór ;-)
Nawet się nie spodziewałam, ale dwie dyscypliny sportowe naprawde przyciągają moją uwage.
Jest to siatkówka (i pewnie sentyment z racji uwielbiania grania samej za czasów liceum) oraz tennis ziemny.
W tym tygodniu nie mogłam sobie odmówic przyjemności jaką czerpałam oglądając grę polskiego tenisisty w Paryżu. Naszego "Jerzyka"- jak już pewnie o nim piszą....
sobota, 3 listopada 2012
Post pochwalny
W czasach fascynacji psychologią (nieskromnie napisze iż nie wyszło mi to na dobre, a momentami brak dystansu, praktyki ale za to ogrom wiedzy, bardzo niekorzystnie wpływał na moje stosunki z bliskimi i znajomymi) m.in. doczytałam iż często wybieramy partnerów albo podobnych rodzicom lub takich, którzy są naszym lustrem, bądź uzupełniających nasze braki (zależy, którą ksiązkę lub publikacje akurat czytałam).
Czasem z fascynacją przyglądam się swojemu wyborowi partnera życiowego.
To, że on kwalifikuje sie w grupie wyboru żony podobnej do matki nie ulega wątpliwości...
Czasem z fascynacją przyglądam się swojemu wyborowi partnera życiowego.
To, że on kwalifikuje sie w grupie wyboru żony podobnej do matki nie ulega wątpliwości...
czwartek, 1 listopada 2012
Jelitówka...
Podstępny i wredny wirus.
Jeśli kiedykolwiek zdarzyło mi się powiedziec na widok wymiotującego syna "Synu tak Ci współczuje, że wolałabym byc na twoim miejscu niż patrzec jak cierpisz" - to nie byłam świadoma konsekwencji tych słów.
Dziś pierwszy raz w życiu nie wiedziałam czy siedziec na sedesie czy go obejmowac....
Oczywiście nie byłabym wiarygodna gdybym napisała, że nigdy nie zwymiotowałam. Lecz miało to raczej związek z przeszłością tzw. studencką ;-) i wynikiem prowadzenia rozrywkowego jak przystało na owe czasy trybu życia...
Wiadomo teraz doszedł strach o dziecko i atrakcje jakie mu mamusia zaserwowała...
Teraz leżę i (nie jest to post sponsorowany, hehe) pije kokakole,jedyna rzecz, która koi moje rewolucje żołądkowe...
środa, 31 października 2012
Perfekcyjna Pani Domu
Uwielbiam siedzieć w domu rozglądac sie dookoła i napawać siś swoim zamiłowaniem do perfekcyjności...
Jestem dumna z doboru koloru ścian, dodatków-podkolor ścian :-), połączenia 3 funkcji w jednym pokoju : sypialni, jadalni, gościnnego, o kurcze wyjdzie więcej..telewizyjnego, komputerowego, czasem zabawowego (jeśli tylko syn ma ochotę w coś pograć)...
Takie idealne gniazdko 50m2 dla naszej kochanej trójki... Ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie...
Żłobkowy apel
Nie mogłam zostawic bez echa.
Jestem zbulwersowana ostatnimi newsami o zachowaniach opiekunek w prywatnych punktach opieki nad dziecmi.
Nie dosc stresów że trzeba wrócic po 5 mcach do pracy, obawy przed zwolnieniami z powodu nieuniknionych chorób dziecka w takich miejscach, to jeszcze zastanawiał sie kobieto, czy oddajac dziecko na tyle godzin pod "fachową" wydawałoby się opiekę, ktoś je nie krzywdzi .. fizycznie, psychicznie....
Czy ktoś w ogóle sprawdza kwalifikacje pań zajmujących się dziecmi, czy ktoś sprawdza czy nadają się na opiekunki? Przecież w takich sytuacjach nie wystarczy sam papier. Trzeba miec odpowiednie predyspozycje do takiej pracy.
Mam nadzieję że właściciele takich punktów, dyrektorzy żłobków wezmą sobie do serca ostatnie doniesienia, zainsteresują się jak zachowuję się ich podwładne, jak traktują dzieci, jak same dzieci reaguja na opiekunki...
Jestem zbulwersowana ostatnimi newsami o zachowaniach opiekunek w prywatnych punktach opieki nad dziecmi.
Nie dosc stresów że trzeba wrócic po 5 mcach do pracy, obawy przed zwolnieniami z powodu nieuniknionych chorób dziecka w takich miejscach, to jeszcze zastanawiał sie kobieto, czy oddajac dziecko na tyle godzin pod "fachową" wydawałoby się opiekę, ktoś je nie krzywdzi .. fizycznie, psychicznie....
Czy ktoś w ogóle sprawdza kwalifikacje pań zajmujących się dziecmi, czy ktoś sprawdza czy nadają się na opiekunki? Przecież w takich sytuacjach nie wystarczy sam papier. Trzeba miec odpowiednie predyspozycje do takiej pracy.
Mam nadzieję że właściciele takich punktów, dyrektorzy żłobków wezmą sobie do serca ostatnie doniesienia, zainsteresują się jak zachowuję się ich podwładne, jak traktują dzieci, jak same dzieci reaguja na opiekunki...
czwartek, 25 października 2012
Mam bloga i nie zawaham sie go użyc...Po co mi blog?
Ostatnio wpadł mi w ręcę ciekawy artykułów o kreowanej rzeczywistosci przez blogowiczów.
Nie chce mi się rozpisywac, skłoniło mnie to jedynie nad refleksjami po co mi blog....
Zaczelo sie od stękania siostrze że sie nudzę. Potem zaczęło sie szukanie zainteresowania, które pomogło by mi odsapnąc od pracy, stresów, wiecznego użalania się nad sobą, dania przestrzeni mojemu mężowi. Szukałam czegoś co dawało by zadowolenie, nie byloby zbyt kosztowne ;-PPP.
A jednocześnie zaspokoiłoby moje ego :-)...
Nie chce mi się rozpisywac, skłoniło mnie to jedynie nad refleksjami po co mi blog....
Zaczelo sie od stękania siostrze że sie nudzę. Potem zaczęło sie szukanie zainteresowania, które pomogło by mi odsapnąc od pracy, stresów, wiecznego użalania się nad sobą, dania przestrzeni mojemu mężowi. Szukałam czegoś co dawało by zadowolenie, nie byloby zbyt kosztowne ;-PPP.
A jednocześnie zaspokoiłoby moje ego :-)...
wtorek, 23 października 2012
Kto się nie boi miec dzieci?
Temat bardzo na czasie.
Odważyłam się. Zaszłam w ciąże. W późnym, statystycznie wieku, mając prawie odchowanego pierwszego, mając w miarę ustabilizowaną sytuacje zyciową, porwałam sie z motyką na słońce.
Bez babcinego zaplecza, bez możliwości pójscia na urlop wychowawczy (z jednej pensji nie damy rady wyżyc w czwórke)..zostaje opcja instytucji zwanej żłobkiem..
Oczywiście pod warunkiem że będzie miejsce w tej wylęgarnii zarazków i różnych metod opieki nad malutkimi dziecmi.
A jeśli już mamy tyle "szczęścia" że nasze dziecko dostanie się do tej przechowalni, zostaje nam opcja najbliżeszej perspektywy rychłego pójścia na zwolnienie lekarskie, z tytułu choroby dziecka..
Odważyłam się. Zaszłam w ciąże. W późnym, statystycznie wieku, mając prawie odchowanego pierwszego, mając w miarę ustabilizowaną sytuacje zyciową, porwałam sie z motyką na słońce.
Bez babcinego zaplecza, bez możliwości pójscia na urlop wychowawczy (z jednej pensji nie damy rady wyżyc w czwórke)..zostaje opcja instytucji zwanej żłobkiem..
Oczywiście pod warunkiem że będzie miejsce w tej wylęgarnii zarazków i różnych metod opieki nad malutkimi dziecmi.
A jeśli już mamy tyle "szczęścia" że nasze dziecko dostanie się do tej przechowalni, zostaje nam opcja najbliżeszej perspektywy rychłego pójścia na zwolnienie lekarskie, z tytułu choroby dziecka..
Świat sprzyja uzależnieniom..Mój punkt widzenia
Tak sie zastanawiam.
Od jakiegoś czasu mam wrażenie że przekaz medialny, poprzez reklamy czy to w telewizji, radio, w sklepach, bilbordach to nic innego jak pranie mózgu kochanym odbiorcom.
Paradoks polega na tym, że nad przygotowaniem reklam, wizerunkiem sprzedawanego towaru oprócz sztabu specjalistpów PR, pracują rzesze psychologów...., a potem albo oni, albo ich koledzy po fachu mają pełne ręce roboty z pacjentami, którzy w tym wyścigu pod hasłem "musisz to miec", "musisz tam byc", musisz tak umiec", musisz to wiedziec" itp. zaczynają w swej niedoskonałosci i niespełnianiu oczekiwan się gubic...
Od jakiegoś czasu mam wrażenie że przekaz medialny, poprzez reklamy czy to w telewizji, radio, w sklepach, bilbordach to nic innego jak pranie mózgu kochanym odbiorcom.
Paradoks polega na tym, że nad przygotowaniem reklam, wizerunkiem sprzedawanego towaru oprócz sztabu specjalistpów PR, pracują rzesze psychologów...., a potem albo oni, albo ich koledzy po fachu mają pełne ręce roboty z pacjentami, którzy w tym wyścigu pod hasłem "musisz to miec", "musisz tam byc", musisz tak umiec", musisz to wiedziec" itp. zaczynają w swej niedoskonałosci i niespełnianiu oczekiwan się gubic...
niedziela, 21 października 2012
Anonimowy Obżartuch
Nie ma co ukrywac. Jestem uzależniona. Od jedzenia. Nie panuje nad tym. Jem kiedy jestem smutna, jem kiedy czuje złośc, objadam się kiedy czuję lęk... ogólnie już wiem że zajadam emocje , z którymi sobie nie radze. Tzw. syndrom kompulsywnego jedzenia.
Wydaje mi się że próbowałam wszystkiego. Terapia wprawdzie dla współuzależnionych i dda, ale nie pomogło. Wizyta u dietetyczki. Świadome odżywianie. Mnóstwo przeczytanych książek o depresji, pozytywnym nastawieniu, jak zmienic myślenie, psychologicznych artykułów z poczytnych czasopism typu Twój Styl, Pani, Zwierciadło, Wysokie Obcasy, Charaktery...
I co...?
Wydaje mi się że próbowałam wszystkiego. Terapia wprawdzie dla współuzależnionych i dda, ale nie pomogło. Wizyta u dietetyczki. Świadome odżywianie. Mnóstwo przeczytanych książek o depresji, pozytywnym nastawieniu, jak zmienic myślenie, psychologicznych artykułów z poczytnych czasopism typu Twój Styl, Pani, Zwierciadło, Wysokie Obcasy, Charaktery...
I co...?
Subskrybuj:
Posty (Atom)