Rok temu :
Syn gorączka 39, 6, wymioty, ból gardła - wyrok : angina, zastrzyki
Córka - miesiąc życia, adaptacja pod postacią kolek i wysypki
Ja- krwawiące sutki, wciąż 10 kilo do przodu...
Małż? Pielęgniarka, kucharz, sprzątaczka, osobisty terapeuta, masażysta...
Wigilia? Podobno się odbyła. Wpadłam tylko na chwilę do mojej mamy z życzeniami, było mi przykro że jestem sama plus cierpienia na widok pyszności na stole...wszystko zakazane..
W tym roku..
Jestem zesrana - bo taki ... SPOKÓJ...
Wszyscy zdrowi (choć już dostałam cynka od kuzynki że mój chrześniak ma ospę, więc mam dylemat czy zabierać Hankę, bo za 2 tygodnie planowałam ją zaszczepić własnie przeciw ospie)...
Prezenty kupione...
Bigos ugotowany...
Choinka ubrana...
Obrus wyprasowany...
Nie przywykłam do ciszy i spokoju, zapięcia wszystkiego na ostatni guzik...
Z przyzwyczajenia jestem w stanie gotowości, czekając aż coś....jebuuu...
Jest to męczące, wiem, tak mam, uczę się ..odpuszczać...
Cholera, trudne to jak franca... :-P