piątek, 19 października 2018

Kolano... które wraca jak bumerang

Minął rok od mojej zeszłorocznej przygody na rolkach. Nie byłabym sobą gdybym w tym roku czegoś nowego nie zmalowała. A może po prostu mam pecha.
Lipiec, przyjemna letnia bryza, idealna na wypad rowerowy. Bohaterowie dnia to Ja, mój rower, ścieżka rowerowa i przypadkowy kamień, który de facto powinien stać się głównym bohaterem tej niefortunnej akcji. I nie byłoby tematu gdybym niefortunnie na niego nie wjechała, przewróciła się upadając na kolano. prawe. to w którym w zeszłym roku zerwałam wiązadła...
No cóż, nieco spuchnięte, zostało w kolejnym etapie poddane kolejnemu rezonansowi.
Tym razem pęknięta łąkotka...
Tym razem nie uniknęłam zabiegu. ARTROSKOPIA...



Przeczytałam co tylko mogłam aby przygotować się psychicznie i fizycznie do zabiegu.
Miałam około 1,5 mca na przygotowanie.
Po pierwsze ćwiczenia na wzmocnienie uda, potem wszystkie ważne badania krwi, szczepienie WZB.

A w dniu zabiegu lekkie śniadanie, kapcie , piżamka i ahoj przygodo...

Pierwsze co mnie zaskoczyło to znieczulenie. Miałam miejscowe, tylko po jednej stronie,
w kręgosłup...Nic nie bolało. Najpierw dostałam zastrzyk aby znieczulic miejsce przed zastrzykiem głównym, potem ten właściwy w kręgosłup - nawet nie wiedziałam kiedy nastąpiło ukłucie i wyjęcie igły. Bardziej bolało mnie wkuwanie wenflona w ręke :P. Przez wenflon płynął antybiotyk...a ja coraz mniej czułam swoją prawą nogę. czułam się jakby była w jakimś balonie helowym.

Po lewej stronie miałam ekran i kiedy chciałam mogłam patrzeć jak lekarz operuje moje kolano.
Na początku sie bałam, ale potem luzik. Zero krwi wiec nie było tak źle.

Artroskopia to inwazyjne badanie struktur kolana poprzez prowadzenie często dwóch lub więcej rurek. Takie badanie laparoskopowe. Czasami wykonuje się przy okazji jakiś drobny zabieg.
I ja takowy miałam robiony. Spodziewałam sie, mając wyniki rezonansu, że będę miała albo szytą, albo usuwaną łąkotkę, ale ortopeda powiedział, że akurat ona była nieuszkodzona za to zajął się chrząstką.
Niestety, wiek, siedzący tryb życia, nadwaga plus uraz spotęgowały uszkodzenie chrząstki.
Metoda jej naprawy odbyła sie u mnie poprzez mikrozłamania. Więc teraz czeka mnie 6-8 tygodni ortezy , z małym obciążaniem operowanej nogi.

Obecnie artroskopia to coraz częściej jest to zabieg jednego dnia. Czyli wychodzi się do domu w ten sam dzień. Minusem jest to, że trzeba często pojawiać się na wizytach aby lekarz upuścił krwi, która gromadzi się wokół kolana...
No i wchodzenia po schodach..koszmar...

Mam nadzieję, że pójdzie ku lepszemu i zabieg naprawdę okaże się pomocny...




Pozdrawiam...




3 komentarze:

  1. O rany, serio??? Ale pech. Współczuję Gosiu. Mój ojciec miał w marcu artroskopię. O rety, jak się potem ze sobą cackał... Ale on tak ze wszystkim. Uwielbia chorować i robić wokół siebie szum.
    Ściskam i życzę mniej przygód kolanowych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko Gosia! Lepiej owin to kolano w folie babelkowa i unikaj sportu jak ognia! ;) Zartuje sobie, ale lurcze, to trzeba miec pecha, zeby dwa razy uszkodzic te sama noge... Mam nadzieje, ze kolano szybko odzyska forme!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, ale pech. Dwa razy to samo kolano. Tak mi przykro Gosiu. Zdrowia!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...