piątek, 8 marca 2013

Spacer pełen wkur....


Tydzien temu otworzyłam z młodą oficjalnie sezon spacerowy. wcześniej z racji pogody wolałam wyjścia balkonowe. Miało to swoje plusy, gdy córunia ululana, mamusia mogła oddac się swoim pasjom lub obowiązkom, w zależnosci czy coś mi przeszkadzało na drodze salon - kuchnia czy nie (czytaj: suche pranie czekające na zdjęcie z suszarki lub wyprasowanie, kurze na meblach i tym podobne, same wiecie). No, ale w końcu wyszło słońce, więc już dla samej poprawy samopoczucia po miesiącach bieli, szarosci i ciemnosci na dworzu, wyjechałysmy w trase.
I nie byłabym sobą gdybym nie dała ulgi swojej frustracji....

Tak sobie pomyślałam, że na propagowanie modelu posiadania dziecka lub dzieci przez rząd, powinni skupic sie na szerszym aspekcie posiadania potomstwa.
Weźmy na przyklad taki zwykły spacer i związaną z nim infrastrukturę:
- ścieżki spacerowe, owszem znalazłam taki jeden deptak na moim osiedlu. Jaka szkoda że przy ulicy, gdzie dziecko w wózku jest na wysokości rur wydechowych , owszem nałyka się, ale chyba tylko spalin...o ile przy dużym szczęściu nie zostanie potrącony wózek przez rowerzystę, w końcu to ścieżka również rowerowa
- pułapki zaczynają sie wjeżdżając w osiedle... gratuluje wyobraźni ludziom, którzy otwierają przychodnie dziecięcą, ale dojechac do niej wózkiem, oj to duże wyzwanie..oczywiście zawsze można liczyc na silne, męskie ramie, i miękkie serce przechodniów kiedy stojąc przy schodach bez podjazdu dla wózków, zastanawiając się jak zjechac aby mi dziecko nie wypadło z wózka..czasem ktoś się zlituje i pomoże..
- wysokie chodniki, podczas kiedy próbuje przejśc na drugą stronę ulicy, oczywiście w miejscu do tego przeznaczonym,
- ale najwięcej brawury kosztuje mnie kiedy trafiam do miejsca w którym są drzwi. Niby nic takiego, ale ostatnio naprawde sie zmachałam, próbując w jednym z miejsc jednocześnie otworzyc drzwi, wyjechac trochę wózkiem, uniknąc walnięcia drzwi w wózek, potem we mnie, a potem zbicia szyby w tychże drzwiach, kiedy musiałam łapac wózek...
- kocham rozsuwane drzwi i ogromny ukłon w strone sklepów które o takie się postarały.....

A tak ostatnio marzy mi się mieszkanie na parterze....Drugie piętro, plus małe dziecko na ręku, plus kocyk, śpiwór, zakupy i trafienie kluczem do drzwi czasem przerasta moje mozliwości... więc czasem zostawiam to wszystko na dole, oczywiście oprócz dziecka, hehe, i liczę na to że nikt się nie pokusi na moje zakupy....

ps. A tak dzięki naszej strefie klimatycznej, znów wróciłyśmy na balkon...U nas mokro i wieje..odpadł na jakiś czas problem trzymania klucza w zębach ;-)))

3 komentarze:

  1. Widzę, że "fajne" doświadczenia ze spacerów nie ominęły również Ciebie. Po kilku spacerach po naszej "stolycy" zaczęłam autentycznie współczuć niepełnosprawnym ruchowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Najbardziej lubie" chodniki, które kończą się ulicą osiedlową... potem już tylko pozostaje refleks i oczy dookoła głowy aby dotrzec bezpiecznie do najbliższego, kolejnego przejścia...

    OdpowiedzUsuń
  3. ah czasami ciesze sie ze nie jestem w polsce :/ ladnie tu u Ciebie bardzo mi sie podoba. zapraszam i do nas bedzie nam bardzo milo jak zajrzysz a jeszcze bardziej jak poznamy twoja opinie na tematy o ktorych pisze :) pozdrawiam http://dzieciozmaganiamatki.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...