Założenie bloga to była jedna z najbardziej trafnych decyzji…
Szczególnie początki,
gdzie blog pełnił bardziej funkcję internetowego pamiętnika. Internetowego,
gdyż świadomość bycia czytaną i komentowaną oraz życzliwie przyjęta bardzo mi
pomagała radzić sobie z codziennością, która nie zawsze była dla mnie łaskawa.
Oczywiście z zewnątrz wszystko wyglądało okej. Zdrowe
dzieci, zdrowy mąż, zdrowa Ja.
A mimo to nie radząca sobie z chyba bardziej sama ze sobą i
ze swoją frustracją…
W miarę upływu czasu, a w szczególności „starzenia się”
dzieci J,
moje problemy zmieniały się, adekwatnie do wieku dzieci, ich wymagań oraz
potrzeb.
Już nie zwierzałam się i
nie próbowałam szukać oparcia
wśród blogowych koleżanek.
Co więcej … straciłam na prywatności, choć żadna sława ani
rozpoznawalność mnie nie dopadła to
pisanie osobistych wynurzeń stała się dla mnie krępująca.
A ponieważ szkoda było mi zamykać bloga znalazłam alternatywę i zaczęłam się z wami
dzielić swoją niespełnioną pasją jaką jest dekorowanie i urządzanie wnętrz. Od czasu do czasu wplatając swoje osobiste
odczucia, przemyślenia…
Wraz z nadejściem nowego roku postanowiłam jednak wprowadzić
pewne zmiany w swoim życiu.
Ogólnie pisząc chodzi o znalezienie czasu na własne
przyjemności tak aby w sposób naturalny znaleźć przeciwwagę do trudów życia
zawodowego i rodzinnego.
Po pierwsze wróciłam do czytania książek. Mojej miłości
odkąd nauczyłam się czytać. Obecnie zaczytuje się w trylogii ZygmuntaMiłoszewskiego. Nie umiem pisać recenzji. Napisze, że jego książki są świetne,
wciągające i nieprzewidywalne.
*
Po drugie przestałam jeść słodycze. Kiedy w 2015 roku
chwaliłam się Wam iż udało mi się pozbyć z ciała 20 kostek smalcu, moja euforia
i determinacja trwała raptem 3 mce. 1,5 roku później przytyłam 10kg L. Od dwóch tygodni nie
jem żadnych słodyczy. Jedynie cukier w kawie i herbacie no i w produktach
spożywczych typu ketchup J
Po trzecie zapisałam się na siłownie. Na razie szukam dla siebie odpowiedniej
aktywności, nie forsuje się, wybieram zajęcia dla początkujących…
A po czwarte...tego nie zdradzę, ale zawsze się zastanawiałam co musi się wydarzyć abym w końcu wzięła się za siebie.
Powyższe wynurzenia są poniekąd próbą usprawiedliwienia tak
długiej nieobecności tutaj. Nie zamykam bloga, bo jest to część mojego życia.
Chcę pamiętać że były gorsze momenty w moim
życiu i udało mi się z nich wyjść. A także że były piękne i niektóre wpisy i
komentarze czytam ze wzruszeniem :)
Nie żegnam się z Wami. Mówię „do rychłego zobaczenia” J jak tylko czas pozwoli
J
no masz, ja wróciłam, to Ty znikasz, ale ja to doskonale rozumiem, nic na siłę... powodzenia :)))))))))
OdpowiedzUsuńhehe...zycie...ale odwiedzać i czytać będę :)
UsuńRozumiem Cię. Popieram nawet. Tez zapisałam się na siłownie wiesz? Ale dałam rade 3 miesiące ? Dlaczego przerwałam? Po pracy wpadałam do domu na 15 minut, żeby Erin mogła zjeść obiad po szkole. Pędziłam z nią na siłownie, wracałam około 18 i zabierałam się za lekcje, których odrabianie zajmuje około 1h. Nie miałam czasu na nic. Za to czułam, że pędzę jak pociąg pospieszny bez hamulców. Wysiadłam. Poczekam aż mała jeszcze trochę podrośnie, wtedy wrócę. Tobie życzę wytrwałości i realizacji postanowień.
OdpowiedzUsuńDlatego wykupiłam sobie opcje aby móc w każdej chwili skorzystać z siłowni, jeśli nie zdąże na zajęcia.. Mam nadzieję że wystarczy mi zapału i stanie się to po prostu dobrym przyzwyczajeniem. nic na siłe tak jak piszesz :)
Usuńpzdr
Dziewczyno trzymam kciuki i rozumiem. Nie można do niczego się zmuszać tak w życiu jak i w necie. Najlepiej żeby wszystko szło własnym rytmem. Są sprawy ważne i ważniejsze ( dla każdego mogą być inne). Pozdrawiam i wracaj gdy tylko tak poczujesz :-)
OdpowiedzUsuńHm.... dobrze, ze znalazlas swoja droge, trzymaj sie jej, nawet jesli chwilami bedziesz szla na skroty i mimo tego poplatasz drogi...zyjemy tylko raz i na dodatek ze krotko- zyj tu i teraz, zyj tak jak Ci serce i rozum podpowiada. Powodzenia i moze jednak "do zobaczenia"? !!
OdpowiedzUsuńJa Ciebie bardzo dobrze rozumiem. Chyba każda z Nas ma taki okres że zapomina całkiem o sobie. A to nie dobrze. Także weź się ogranij a my poczekamy.
OdpowiedzUsuńMoże zmotywujesz i nas? Ja nie mam siłki nigdzie blisko, ale za to motywacji że słodyczami potrzebuje jak nikt inny
Do przeczytania wiec! Rychlego! ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje pasje i zrzucenie zbędnych kilogramów. trzy-m.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię w 100% bo sama mam problem z czasem.. jednak kocham To!!
OdpowiedzUsuńWiesz nadal zaglądam z ciekawości co u ciebie z życzliwości jak ci sie zyje z przyzwyczajenia bo lubiłam
OdpowiedzUsuńa no właśnie... na wszystko jest trochę lepszy i gorszy czas - oby lepszy przyszedł jak najszybciej :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńKochana... życzę Ci jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńPamiętasz małą-czarną? Masz z nią jakiś kontakt? Odkąd przestała prowadzić swojego bloga nie mam z nią żadnego kontaktu :(
Ja także wzięłam się za siebie. Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.
trzy-m.blog.onet.pl
Mam nadzieję, że z powodzeniem realizujesz wypisane tutaj punkty! Czekamy na jakiś wpis!
OdpowiedzUsuńHej, co u Ciebie? trzy-m.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń