Padła propozycja od mamy kolegi syna aby nasi chłopcy wspólnie wyjechali na obóz, na dwa tygodnie....
Najpierw uruchomił się mój egocentryzm...czyli jak Ja sobie poradze z taką długą rozłąką....
Potem uruchomiło się czarnowidztwo...czyli wszystko co może mu się przydarzyc....
No i wisieńka na torcie - moje lęki...czyli jak sobie emocjonalnie poradzi mój syn w nowym otoczeniu....
Może żeby lepiej aby nie jechał ??!!!
Mój małż często mnie stopuje tłumacząc, że Młody mimo wielu podobieństw wpólnych naszych zachowań i reakcji na to co przynosi życie, jest jednak odrębną jednostką i wcale nie do końca musi myślec tak jak Ja, że wręcz kaleczę go swoimi projekcjami.... Wiem że ma racje....
Nadopiekuńczośc jest gorsza od faszyzmu :-)))
Ale i tak jestem posrana.....że tak się dosadnie wyraże....cholera, musze go wspierac i umacniac że da sobie świetnie rade....(ale najpierw musze w to uwierzyc, aby nie dawac sprzecznych komunikatów)..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...