poniedziałek, 19 listopada 2012

Po co nam dzieci?

Spotkanie rodziców "prawie dwójki" z bezdzietną rodziną...
- "Nie, no dzieci się rodzi nie po to aby się nami kiedyś opiekowały, to szczyt egoizmu, tak na stare lata zachodzic w ciążę" -
Piedolnąc, zamknąc, argumentowac, przyznac racje???
No cóż, przy wpadce, trudno szukac argumentów za, można je ewentualnie znaleźc po narodzinach.
Ale przy świadomym wyborze? No właśnie no co najcześciej nas do tego posuwa?
- instynkt macierzyński, ojcowski
- tykający zegar biologiczny
- wartościowośc kobiety poprzez urodzenie dziecka
- bo inni już mają???
I w zależności od ambicji rodziców :
- urodzic i wychowac spadkobierce naszych majatków
- wychowac geniusza i chwalic sie przed innymi
- zapewnic sobie opiekę na starośc
- albo po prostu wychowac na szczęsliwego człowieka i może za kilkadziesiat lat ktoś nam poda szklankę wody???

czwartek, 15 listopada 2012

Do trzech razy sztuka...

To moje drugie podejście...
O ile miesiąc temu z powodu wysokiego ciśnienia modliłam się o brak skurczy, tak po miesiącu zmieniłam zdanie, hehe, i modliłam się aby w końcu się jednak pojawiły. Można by pomyślec, że Ja jakaś niezdecydowana jestem, ale w mojej sytuacji to chyba rozumie się samo przez się.
Jak tak dakej pójdzie to wyrobią mi kartę VIP na patologii...
Fenomen mojego przyjazdu na porodówkę skończył sie tym że przy mierzonym ciśnieniu w domu 163/102, w szpitalu wykazało 120/80. I jak tu nie wierzyc w cuda???

wtorek, 6 listopada 2012

....nie zdążyłabym....


Pod wpływem czytania pewnego bloga poczułam inspiracje i nawet sie zamyśliłam nad swoim życiem.
Nie miałam możliwości za bardzo przeżyć Wszystkich Świętych (nie żebym była specjalnie religijna, ale zawsze wizyta na cmentarzu, chwila zadumy, jedyna okazja spotkania dalszej rodziny, poszpanowanie nowymi kozakami ;-P...) z racji przyziemno-toaletowych dolegliwości, nie dawałam rady nawet na chwile wyjśc z domu...
Czasami to była jedna z nielicznych okazji, gdy zastanawiałam sie nad swoim życiem, jakie jest kruche, że powinnam bardziej sie skupiac na jego pozytywnych aspektach...
Wiele lat poświęciłam aby zmienic swoje pesymistyczne nastawienie do życia. To, że zawsze najpierw widzę problem, pisze w myślach czarne scenariusze. . .

poniedziałek, 5 listopada 2012

Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz...


Miałam do wyboru..albo będę się wkur... albo zaakceptuje pasję sportową męża.
Na tą chwilę głównie przeważa jej telewizyjny odbiór ;-)
Nawet się nie spodziewałam, ale dwie dyscypliny sportowe naprawde przyciągają moją uwage.
Jest to siatkówka (i pewnie sentyment z racji uwielbiania grania samej za czasów liceum) oraz tennis ziemny.
W tym tygodniu nie mogłam sobie odmówic przyjemności jaką czerpałam oglądając grę polskiego tenisisty w Paryżu. Naszego "Jerzyka"- jak już pewnie o nim piszą....

sobota, 3 listopada 2012

Post pochwalny

W czasach fascynacji psychologią (nieskromnie napisze iż nie wyszło mi to na dobre, a momentami brak dystansu, praktyki ale za to ogrom wiedzy, bardzo niekorzystnie wpływał na moje stosunki z bliskimi i znajomymi) m.in. doczytałam iż często wybieramy partnerów albo podobnych rodzicom lub takich, którzy są naszym lustrem, bądź uzupełniających nasze braki (zależy, którą ksiązkę lub publikacje akurat czytałam).
Czasem z fascynacją przyglądam się swojemu wyborowi partnera życiowego.
To, że on kwalifikuje sie w grupie wyboru żony podobnej do matki nie ulega wątpliwości...

czwartek, 1 listopada 2012

Jelitówka...


Podstępny i wredny wirus.
Jeśli kiedykolwiek zdarzyło mi się powiedziec na widok wymiotującego syna "Synu tak Ci współczuje, że wolałabym byc na twoim miejscu niż patrzec jak cierpisz" - to nie byłam świadoma konsekwencji tych słów.

Dziś pierwszy raz w życiu nie wiedziałam czy siedziec na sedesie czy go obejmowac....

Oczywiście nie byłabym wiarygodna gdybym napisała, że nigdy nie zwymiotowałam. Lecz miało to raczej związek z przeszłością tzw. studencką ;-) i wynikiem prowadzenia rozrywkowego jak przystało na owe czasy trybu życia...
Wiadomo teraz doszedł strach o dziecko i atrakcje jakie mu mamusia zaserwowała...
Teraz leżę i (nie jest to post sponsorowany, hehe) pije kokakole,jedyna rzecz, która koi moje rewolucje żołądkowe...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...