niedziela, 30 sierpnia 2015

Dwa złote...

Co warto odkładac jadąc z dziecmi na wakacje przynajmniej takimi 2+ ?
Bilony dwuzłotowe...
Nic nie wzbudzało takiego szału jak jeździki nad morzem...
Był nie tylko formą "niepedagogicznego" przekupstwa..."jak zjesz obiadek pójdziemy na autka",
ale również chwilą wytchnienia dla rodziców...co nie zmienia faktu, że cokolwiek ... kosztowną :PP


piątek, 28 sierpnia 2015

Zwyklak z kibla - szary kocha żółty...i różowy

Nie, nie...bynajmniej to nie jest post sprzed 10 kg i po. O nie. Zdjecia sa sprzed wyjazdu i teraz az sie boje wejsc na wage. Strasznie trudno dbac o diete gdy na wakacje jedzie sie z dziecmi. To co nie dojem w restauracji, bo ganiam za Hanka nadrabiam wieczorem...spoko dieta nie zajac, nie ucieknie. w koncu tylko nad morzem maja najpyszniejsze gofry :)





wtorek, 25 sierpnia 2015

Pompony z tiulu

No tak...
czego jeszcze brakowało w pokoju mojej córki?
Pomponów z tiulu :)
Dzięki inspiracji jednej z blogerek zrobiłam je sama..
To znacz pompon, bo tiul kupiłam na allegro za 3,5zł/szt.
Kupiłam cztery. Czemu więc widzicie trzy?
Bo jeden źle owinęłam.
Okręcałam równo wokół okładki książki, a lepsze wchodzą gdy robi się to wąską taśmą po całej okładce...
enjoy it :)




piątek, 21 sierpnia 2015

Odruch wymiotny - wizyta u dietetyczki - poziom drugi

Przyszedł czas na skomponowanie diety.
Pierwsza faza - redukcja tłuszczu, podkręcenie metabolizmu...
Spojrzenie na pierwszy zestaw śniadaniowy - no ja się zaraz porzygam - OWSIANKA...
ble, ble, fuj....


Od dzieciństwa źle mi się ona kojarzy - wiecie taka fuj papka...


No i wiecie co...Myliłam się...
No kurna - tyle lat niewiedzy w plecy. A wystarczyło spróbować. Ale nawet kolorowe zdjęcia Fashionelki mnie nie przekonywały.


Ja po prostu musiałam za tę wiedze zapłacić..50 dych... :PP


Moja dietetyczka jest niemożliwa :)
Ma taką charyzmę. Więc jak zaczęła mi opowiadać jakie cuda taka owsianka czyni, ile dobrego dla moich jelit może zrobić, a ile wartości odżywczych plus że może być mega smaczna...
no i jej uwierzyłam.


Przyznam że od tygodnia przyzwyczajam się do smaku płatków owsianych, lnu - ale popełniałam podstawowy błąd...nie namaczałam ich tylko wrzucałam od razu do jogurtu - i tak zamiast cudnej miotełki serwowałam sobie - zatwardzenia :( (wybaczcie dosadność, ale taka prawda).


Wczoraj zrobiłam to jak należy - namoczyłam w miseczce do poziomu wsypanych produktów
(płatki owsiane, otręby, ziarna słonecznika, lnu, dyni, pokrojona suszona śliwka) gorącą wodą zalałam na całą noc...Rano dodałam jogurt plus ulubiony owoc i...przepadłam...
Może to efekt placebo, może moja podatność na pozytywne sugestie, ale przyznaje bez bicia...była PYSZNA :))


A "efekt uboczny"?
To cudowne samopoczucie, zrobienie dla siebie coś dobrego, płaski brzuch bo nic nie wydyma
(a tak zazwyczaj było po moich śniadankach) i może na zewnątrz nie ma jeszcze takiego efektu, ale czuję się  "w środku" nieco "odtłuszczona"...


Teraz przede mną wyzwanie bo jedziemy na wakacje.
Wiecie nadmorskie powietrze, piasek, plaża i.... gofry z bitą śmietaną, lody, smażona rybka, fryteczki...ehhh...już się boję, ale trzymając się zasady "jem co 3h" może nie wrócę do domu z nawiązką :P



środa, 19 sierpnia 2015

Jak Salon stał się Kuchnią, czyli Kuchnia w Salonie przed i po...


Przenosząc całą instalację kuchenną do Salonu zyskaliśmy dodatkowy pokój. 
Przy dwójce dzieci, różnej płci, dużej różnicy wieku to była nasza najlepsza decyzja.
Salon ma 17m2. Obecnie połowę tego zajmują kuchenne meble. 
Dzięki temu, że fronty są białe - nie przytłaczają. Boki i panele w podobnym odcieniu plus brązowe kafelki nadają wnętrzu ciepły i przytulny charakter.
Wcześniejsze fioletowe ściany zostały przemalowane na delikatne ecru. Z fioletu całkowicie 
nie zrezygnowałam - ostał się w dodatkach i różnych detalach kuchennych.
Szary narożnik niestety w obecnej postaci nie mieścił się. Został przeniesiony do pokoju córki i ma się nieźle. Obecnie czekamy na dostawę kanapy 190x90. Jedyna opcja na kąt do wygodnego siedzenia pod oknem.
A kto u Nas nie był wcześniej - zapraszam do oglądania przed i po :

PRZED                                                                   PO         




poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Moja "druga" wizyta u dietetyczki..

Dziś z innej beczki.
Generalnie nigdy nie stosowałam żadnych diet. Szczupła z natury. Lubiąca aktywnie żyć.
Ale przyszedł taki moment gdy nieco rozbestwiona swoimi "szczupłymi genami" za bardzo sobie pofolgowałam i jakimś "cudem" (pewnie z powietrza :P) jestem o 10kg mądrzejsza po prostu tęższa.


I mogłabym nawet z tym żyć - wizualnie - bo tragedii nie ma - ale niestety +10kg w znacznym stopniu wpłynęło nie tylko na moje samopoczucie, ale również niesamowity spadek...energii.


Oczywiście w znacznym stopniu generalizowałam swoje problemy narzekając na brak niewyspania spowodowany ciągle budząca się w nocy 2,5 córką.


Jestem osobą, która nie lubi gdy jej się mówi co ma robić, dlatego mimo grubo wydanych pieniędzy na pierwszą konsultację dietetyczną 4 lata temu, po prostu "olałam" jej rady, przepisaną dietę...


Dziś jestem nie tyle mądrzejsza co po prostu musiałam dostać kopa w dupę...


Mimo, młodego wyglądu, choć z 40-stką na karku mój wiek biologiczny wyszedł mi ...55 lat....
no nie powiem, mała załamka była. Testy były przeprowadzane w ramach bezpłatnej akcji pewnej poradni dietetycznej...eeee....pomyślałam sobie, łapią klientów...więc na potwierdzenie poszłam do drugiej i tym razem już odpłatnie wyszedł mi mój wiek biologiczny...
54 lata...niewielka pociecha...


Czemu o tym pisze? Bo zdałam sobie sprawę, że tylko ode mnie zależy  jak się mogę czuć, jak będę się czuła za kilkanaście lat...a tu przecież dzieci do wychowania...wakacje życia na emeryturze (niekoniecznie  z pilotem w dłoni :PP)..no warto by było dotrwać w miarę przyzwoitym zdrowiu...

I wiecie co?
Zawzięłam się...zawsze odkładałam, miałam tysiące wymówek...Z tymże u mnie sprawdzają się "małe kroczki" - żadne "na hurra"...


Wiem, że w moim przypadku te braki i błędy to :
- objadanie się lub inaczej podjadanie między posiłkami
- brak ruchu
- zdrowo się odżywiać
- dużo się śmiać i radzić sobie ze stresem


Na razie wdrażam "brak podjadania". Co to znaczy?
Po prostu pilnuje się aby jadać co 3 godziny.
Cóż, na talerzu nie ma rewolucji i wciąż królują np. parówki z szynki, żółty ser, gorzka czekolada. Ale sam fakt, że pozwalam aby mój organizm miał czas na trawienie i spalanie pokarmu daje widoczne efekty...


Wiem, że Ameryki nie odkryłam bo "zdrowym żywieniu" czytam już od kilku lat, ale dopiero dziś , na swoim przykładzie mogę potwierdzić z czystym sumieniem - to działa :)
Aż strach pomyśleć jak wyeliminuje śmieciowe żarcie ze swojego jadłospisu...
top model - wait for me :PPP






czwartek, 13 sierpnia 2015

Łóżeczko.

Nareszcie...
Nasza córka w końcu nie śpi na podłodze samym materacu .
Dostała swoje własne łóżeczko.
Jest nim zachwycona. Gdyby jeszcze nie okazywała tej radości skacząc po nim byłby super :P
Ja byłam w nim zakochana odkąd go ujrzałam. Delikatne, dziewczęce, funkcjonalne (rośnie z dzieckiem).
Jest tylko mały mankament. Zauważyłam go dopiero gdy Hanka poszła spac...
Szczebelki i mnóstwo dziur, w które mogłaby wsadzic nóżkę, albo rączkę. A że straszna z niej wiercipięta, musiałam na noc nieco zabepieczyc te "dziury" poduszkami i kocykiem...
Mąż dopiero po czasie się przekonał..Pierwsze wrażenie "A co to za szpitalne łóżko dla dziecka??!".
Przekonał się gdy zobaczył je udekorowane...ehh faceci to jednak ...wzrokowcy :))











środa, 12 sierpnia 2015

Prezent dla Córki (przy którym korzysta też Matka)

Pisała już o tym Dagmara.
Ja tylko dorzucam swoje skromne trzy grosze...
Najlepszy prezent EVER...

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Pokój Hanki


Nie będę owijać w bawełnę...Na remoncie najbardziej skorzystał ...Syn..
Własny pokój, własne drzwi, które można w każdej chwili ...zamknąć przed nosem siostry...
Tiaa, sielanka trwa...


No cóż, nasza córunia też skorzystała...ale chyba na ilości, a nie jakości...
Tak więc :
- trafiła jej się Sofa z naszego salonu - kompletnie nie ma na nią teraz miejsca w "Salono-kuchni"
- dwie komody - wyrzucić szkoda, pieniędzy na nowe mebelki brak, a "gacie i inne" trzeba gdzieś schować...
Bez zmian został jej kąt do spania. Bo na łóżko dla Hani na razie brak koncepcji...
Marzy mi się Ikeowskie, takie rosnące z dzieckiem.. Zobaczymy...
No i brakuje szafy...Dziwne, ale po remoncie nie ma miejsca na moje ciuchy?!! Skandal, mówię Wam...
Są dwie opcje, albo część rzeczy wypierdzielić, albo kupić szafę, która i tak się przyda jak Hanka dorośnie...
A najlepiej kupić taką  z jednej serii. Bo może za rok, Rodziców będzie już stać na nowe mebelki dla córuniu :PP
A tak to teraz wygląda na załączonym obrazku :


piątek, 7 sierpnia 2015

Migawki z pokoju Syna...ujęcia leniwej Matki... z łóżka

Wykorzystałam chwilę gdy moje Anioły grały w "koszykówkę".
Rozłożyłam się na łóżku młodego i zaczęłam pykać fotki.
Jeny jak się umęczyłam aby je sfiltrować, przyciąć i usunąć moje zgrabne uda...
takie zdjęcia se machnęłam.
Prawa strona pokoju gdy będzie łóżko zasłane i ogarnięty bajzel na biurku, co by nie razić poczucia estetyki i wrażenia, że u nas wiecznie bałagan :PP

ps. i pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu gotowałam tam...obiad :))


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...