Nie czytać z pełną buzią.. czegokolwiek...Nie ponoszę odpowiedzialności za oplucie monitora!
wtorek, 6 listopada 2012
....nie zdążyłabym....
Pod wpływem czytania pewnego bloga poczułam inspiracje i nawet sie zamyśliłam nad swoim życiem.
Nie miałam możliwości za bardzo przeżyć Wszystkich Świętych (nie żebym była specjalnie religijna, ale zawsze wizyta na cmentarzu, chwila zadumy, jedyna okazja spotkania dalszej rodziny, poszpanowanie nowymi kozakami ;-P...) z racji przyziemno-toaletowych dolegliwości, nie dawałam rady nawet na chwile wyjśc z domu...
Czasami to była jedna z nielicznych okazji, gdy zastanawiałam sie nad swoim życiem, jakie jest kruche, że powinnam bardziej sie skupiac na jego pozytywnych aspektach...
Wiele lat poświęciłam aby zmienic swoje pesymistyczne nastawienie do życia. To, że zawsze najpierw widzę problem, pisze w myślach czarne scenariusze. . .
I z rozbrajającą szczerością przyznaje żadne książki "psychiczno-psychologiczne", motywujące szkolenia, terapie, cuda wianki nie zaszczepiły we mnie wirusa pod hasłem "myślę pozytywnie".
I chyba, kiedy w końcu pogodziłam się w tym, że pewne rzeczy ma się w genach, wysysa się z mlekiem matki (o ile było się karmionym piersią- nie wiem, musze mamę zapytac), mam się taki,
a nie inny temperament, przestałam sie tym zadręczac.
Ma to swoje plusy i minusy. Napewno tracę więcej energii, przechodze wiele procesów biologicznych (od bólu brzucha, nerwowe tiki, napięcie mieśni itp), wiecznie się zamartwiam - za to nie musze skakac na bandżi, jeździc autem z prekoscią 250km na godzinę, wypic morze alkoholu aby czuc adrenalinę. Jestem jak niewyczerpalny transformator dostarczający samej sobie negatywnych bodźców. Ani to dobre, ani złe. Tak mam, taka jestem.
Plusem jest to, że po paraliżu jakim karmię sama siebie swoim negatywnym myśleniem, nastepuje faza mobilizacji i szukania rozwiązania niekomfortowej sytuacji w jakiej czasami bywam....
A refleksja, która mnie naszła bardziej związana jest z tym z czym bym nie zdążyła, gdybym odeszła :
Gdybym dzisiaj odeszła, nie zdążyłabym :
- zabrac syna w góry, a obiecuje mu to od dwóch lat
- naprawic ukruszonej dzisiaj górnej szóstki (tak, tak, w 9mcu ciąży brakuje mi wrażeń i problemów)
- wybaczyc mamie (to za intymne aby o tym pisac)
- zjeśc ciacho w nowo otwartej kawiarence na moim osiedlu
- odejśc z nielubianej pracy
- schudnąc, aby osiągnąc satysfakcjonującą wage ciałe
- urodzic córki................................................................................................
........................................................................................................................
........................................................................................................................
I mimo pesymistycznej natury, patrze optymitycznie na ten fragment opisanych pragnień i innych nie wypowiedzianych, które pragnę zrealizowac....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
: )
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs do wygrania bransoletka i komin
(zgłosiły się tylko 4 osoby - są duże szanse na wygraną)
Czasami dobrze tak nad wszystkim się zastanowić:)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na mojego nowego bloga: http://mell-l.blogspot.com/
Bardzo dziękuje za miły komentarzyk ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam na nowy post ;)