Depresja po porodzie?
Urodziłaś zdrowego, ślicznego bobaska...a jednak w twoich oczach nie widzę ani radości ani zachwytu. To, że zmęczenie, wyczerpanie to normalne. Ale żadnego entuzjazmu.?!! On za to udziela się, jak zakaźna choroba wszystkim dookoła..mężowi, dziadkom, przyjaciołom...ale co jest z Tobą nie tak..czemu się nie cieszysz....?!!! doprawdy, o co tu chodzi?!!!
A Ty masz wrażenie, że nawet najcięższy poród, to pikuś w porównaniu z tą nową, kolosalną zmianą jaka nastapiła w twoim życiu. Tym "cudzie" nowego życia. Okazuję się, że tu razem z tym "cudem" doszły ( a ja już wiem że towarzyszące, czasem niektóre z nich, bezprzerwy) strach, przerażenie, zamartwianie się, odpowiedzialnośc za drugą osobę...
Najpierw zaczyna się, od wydawałoby się prozaicznych czynności, typu zapewnienie pokarmu, bliskości, czystości, higieny.. Dobrze, jeśli ten pokarm masz, dobrze jeśli trafisz na położną, która powie ci co i jak, podpowie, wesprze..Ale już gorzej, gdy nikt się Toba w sumie nie interesuje, a jeszcze znależc czas na nauke karmienia??!! Gorzej gdy twoje obolałe sutki zaczynają przypominac, krwawiące melony, gdy płaczesz Ty i dziecko...Ale dobra, powiedzmy że masz to za sobą.
Wracasz do domu. Wersja optymistyczna, gdy masz do pomocy mamę lub tesciową lub męża.
I nie do końca chodzi tu o "ogarnięcie mieszkania". Chodzi o psychiczne wparcie...Pomoc przy dzidziusiu. Instynkt macierzyński, instynktem, ale to czego świeżo upieczona mama potrzebuje najbardziej to bliskości...Bliskich.
Mam porównanie...pierwszy poród...trudny, cięzki i bolesny... Pięlęgniarki wciąż zajęte. Żadnego zainteresowania, to chyba że piersi miałam juz twarde jak kamienie i wyłam z bólu...a dziecko z głodu...łaskawie się ktoś pojawił...
Powrót do domu - masakra. Wszyscy chcieli oglądac dzidziusia, a nikt nie przejmował się mną. A Ja byłam przerażona. Jak sobie poradze?! Nie miałam z kim porozmawiac. Mezowi skończył sie urlop tyzien po porodzie i wyjechał do pracy..za granicę... Moja mama wiecznie zapracowana, zmęczona, dźwigająca wówczas własny krzyż udręki życia z alkoholikiem. Teściowa, owszem w sensie technicznym, bardzo pomocna. Poprała, posprzatała, ugotowała... Przyjaciół, po przeprowadzce brak... Nawet dostępu do internetu nie miałam co bym miała z kim chociaż pomejlowac.
Wiecznie płakałam...pocichutku, co noc, jak dzidzius już spał. Niczym nie umiałam się cieszyc. Niby funkcjonowałam, bo zajmowałam się maleństwem całkiem sama. Lecz wiecznie smutna, zatroskana, czasem spanikowana....
Przy drugim porodzie, poszłam do szkoły rodzenia. Aby oswoic ten lęk, który zaczął mi doskwierac, przypominając mimowolnie odczucia z pierwszego "macierzyństwa". Wiedziałam, że nauki w szkole swoje, a życie swoje, lecz mimo wszystko czułam się bezpieczniej. I nie powiem, wyszło nam to na dobre. Byłam bardziej świadoma co się dzieje z moim ciałem, co się dzieje z dzieckiem, a że jak są skurcze to należy mocno oddychac, aby dotlenic dziecko... Poród był szybki, i całkiem przyjemny, ośmiele się napisac. Z karmieniem było trochę gorzej. Bo mimo całej zebranej wiedzy i doświadczenia, pierwsze dwa tygodnie były koszmarem. No i co najważniejsze mąż był na miejscu. Jego wsparcie uniecestwiało każdą czarną chmurę jaka pojawiała się często w mojej głowie.
Teściowa i mama - bez zmian. Przychodziły owszem, ale bardziej aby pooglądac dziecko niż coś przy nim pomóc. Musielimy z mężem liczyc na siebie, z dużym wsparciem naszego pierwszego dziecka. No i przyjaciółka...Sama też świeżo upieczona mama. Nie ma lepszego wsparcia niż bliska osoba w tej samej sytuacji życiowej. Więc nawet gdybym chciała miec depresje poporodową to w takich warunkach, mimo wciąż pesymistycznego postrzegania świata, czarnowidztwa, skutecznie odbijała się "ona" od tych bliskich mi osób.... Dzięki ich poczuciu humoru, dystansu do tego co życie przynosi, a czasem po prostu wysłuchaniu ich problemów jestem inną mamą niż parę lat temu....
"Dedykuje wszystkim matkom, którym nie obca jest depresja poporodowa, życząc im aby miały dużo wsparcia psychicznego od bliskich, zrozumienia, a czasem nawet przyjęcia pomocy lekarskiej.."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...