Nie będę
czarować…schudnięcie 5 kg to dla mnie mega sukces.
Wiem, że mogę
więcej i będę się starać bo jeszcze nadbagaż czuję.
Ale dziś
mogę powiedzieć z czystym sercem.
Nie ma lepszej endorfiny od
doskonałego poczucia jakie mam dzięki swemu osiągnięciu.
Codziennie patrzę w lustro nie wierzę…Jest mnie niewiele mniej, a Ja patrzę i
patrzę i wciąż śmieje się do siebie jak szalona J
Nigdy nie
byłam typem nadmiernie otyłym. Przed urodzeniem dzieci, moją miłość
do jedzenia równoważyła duża dawka ruchu. A to basen, aquaerobic, siłownia, rower…Zawsze coś…
Potem trudna
sytuacja rodzinna, spowodowała, że dbanie o siebie poszło na dalszy plan.
Narodziny drugiego
dziecka w wieku 37 lat też zrobiło swoje. Wiecznie zmęczona, niewyspana, latka
już nie te, sprawność już nie taka sama. Więc się po prostu zapuściłam. Podjadaniem rekompensowałam sobie
nieprzespane noce, brak regularnego ruchu. Stres.
Próbowałam
sobie radzić na własną rękę. Dużo lektur
o zdrowym odżywianiu. Ciekawe blogi o zdrowym stylu życia, wspaniałe przepisy
na zgrabna sylwetkę…i co? I nic….
Nawet
wakacje nie spowodowały mobilizacji.
W końcu
zdecydowałam się na pomoc. Poszłam do dietetyczki. Phi, pomyślałam sobie, co
ona nowego może mi powiedzieć. Przecież JA WSZYSTKO WIEM…
Nie
wiedziałam tylko, że odraczanie w czasie zrzucenia mojej nadwagi, która miałam
spowodowało, że mój wiek biologiczny wyszedł mi…54
lata!!! Szok i
niedowierzanie…
Był to jeden
z motywujących kopów w dupencję…
Pisałam już
o tym wcześniej. W moim przypadku sprawdza się systematycznie jedzenie co 3h
(nie krócej), posiłki wg diety, lecz czasem modyfikowane przeze mnie wg potrzeb
i zasobności lodówki. Nie cierpiałam pić wody. Dziś…? Musze mieć szklanką z
wodą, którą jak tylko opróżnię w pracy – uzupełniam. Największy problem mam z
ruchem. Wiem, że to tylko tłumaczenia, ale jeszcze nie znalazłam czegoś co na
tą chwilę mogłoby się wpasować w rytm mój i mojej rodziny…
Może nie ma
spektakularnej zmiany widocznej, ale wierzcie mi…Jest zajebista zmiana w …środku
J
Te 5 kg z pewnością mocno motywuje do dalszej pracy i poświęceń :-) Gratulacje :-)
OdpowiedzUsuńTak Grażynko. Teraz idę za ciosem. Jest łatwiej widząc jakie są efekty :)
UsuńKurcze jak ja Ci zazdroszczę. Ja schudłam 20 kg a teraz znowu odpuściłam troszkę i dalej nic nie drgnie. Wiem dlaczego nie drgnie ale jakoś nawet nie próbuję tego zmieniać. I zazdroszczę Ci tego poczucia "w środku"
UsuńGosia - rewelacja! Ja ostatnio się zmobilizowałam i dietowałam się 2 tygodnie, ale niestety przerwałam to...i teraz żałuję, bo gdybym poszła za ciosem dzisiaj byłoby dużo lepiej, a tymczasem waga zaczęła wskazywać cyfry jak przed dietą :/ i dwa tygodnie katorgi na darmo :/
OdpowiedzUsuńOch Ola, dziękuje...Tobie też na pewno się uda. Mnie najtrudniej przy dzieciach się kontrolować z jedzeniem. Ale na szczęście w pracy ustalam sobie stałe godziny i jest super.
UsuńZa to w weekendy daję sobie luz...choć mimowolnie i tak patrzę na zegarek...jeszcze godzina, jeszcze pół, jeszcze 15 minut, hehe...pzdr i trzymam kciuki...bo jak nie My to kto o Nas zadba?.... :))
Teraz w pracy w pokoju mam takie żarłoki, że gdybym się nie hamowała to pewnie już bym się w drzwiach nie zmieściła ;) Nie ułatwia mi to sprawy ;)
UsuńKurczę masz rację - muszę się jakoś zmotywować do działania ;)
Wierze, że nie jest łatwo...ja pracuje z samymi chłopakami a mam wrażenie że jem trzy razy tyle co oni :P.
Usuńale moim błędem było podjadanie. no i muszę zacząć ćwiczyć aby jakoś ujędrnić skóre...
Gosia jesteś moim motorkiem normalnie! Trzymaj kciuki we wtorek!
OdpowiedzUsuńa co? umowiłas się kochana na "badanie"?
Usuńprzeczytałam emaila...wszystko jasne...trzymam kciuki :))
UsuńZałamałam się :(, a kiedy ja tę 5 stracę! :) Pewnie nigdy, bo tyłka ruszać mi się nie chce :(
OdpowiedzUsuńSuper! Gratuluję :)
Kochana...musisz mi uwierzyć na słowo...że warto i jest ogromna mentalna różnica.
UsuńBo zaczynałam od 76kg i teraz ważę 71kg, więc na dobrą sprawę powinnam czuć się "ciężko"...ale wierz mi ta kontrola nad tym co jem i kiedy spowodowała tsanumi w organizmie :)..Ja cały czas mam w głowie " pozbyłam się 20kostek smalcu" . łiiii
Jest Moc Gosiaczku :* Wielkie gratki. I trzymam kciuki za dalszy spadek.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, co to za kurewska niesprawiedliwość- tak łatwo przychodzą te dodatkowe kilogramy, ale pójść z pizdu to już nie łaska ;)
Mnie zmobilizowała... urlopowa niestrawność. Za dużo, za tłusto, za słodko... W końcu coś do mnie dotarło, że już dalej tak nie mogę. Zmiany dopiero od wczoraj, ale mam nadzieję, że tym razem wytrwam.
Buziaki
o tak Marta...polecam każdemu takie wietrzenie organizmu :)))
UsuńJak mój ukochany był w polsce na urlopie to przytyłam 4 kg ;) teraz głodówka a z wagi prawie nic nie ubywa:)
OdpowiedzUsuńja się nie głodzę. staram się jesc normalnie ale trzymam się odstępów czasowych. na razie to działa...wolno, ale działa :)
UsuńFiu fiu jakie ciałko !!!
OdpowiedzUsuńBrawo dziewczyno !!!
Ja tak 2 lata temu zrobiłam porządek z nadwagą ;) poszło 12kg . Wróciło 2 kg :)
Ale już bez diet , myślenia co sie je . Itp ...
Wiec i tobie sie uda !!! A ze urodę masz nieprzeciętną , ale urosły Ci włosy , to sie maź bedzie musiał zastanowić ... Jak cie regularnie uwodzić ...
Sam nie może się na mnie napatrzeć :))...ostatnio do sklepu nie chce mnie samej puszczac...pogięło go totalnie, hehe..
UsuńA włosy same rosną, czuję się w nich doskonale..ciemne, proste, idealne do koczka a'la samuraj też :)
Ejjjjjjj Babo - Ty jesteś w okolicach 40stki? Niemożliwe. No way.
OdpowiedzUsuńaha...w tym roku była zmiana kodu na 4 z przodu :P
UsuńŚliczna z Ciebie babka, jak dla mnie to te -5 kg wystarczy, więcej to już bardziej dla samopoczucia :)
OdpowiedzUsuńCo do aktywności "przy dzieciach" - polecam bieganie, bo można w każdej chwili wyjść i się poruszać - jeśli nie da się godzinę, wystarczy 15 minut.
A jeśli będziesz mogła wykroić 1,5 h dla siebie, spróbuj squasha - ja się zakochałam, choć nie miałam wcześniej w ogóle styczności ze sportami rakietowymi (prócz negatywnych wspomnień tenisowych z początków liceum).
wiem, bieganie najłatwiej dostepne i najtańsze, ale nie dla mnie. po prostu nie lubię.
Usuńa faktycznie, niby to tylko 5 kg, ale ono zajebiscie poprawiło samopoczucie. warto bym je nieco...uelastyczniła :)
Ja rozumiem, bo też nie lubiłam. Nie cierpiałam. Uraz ze szkoły, kiedy bieganie było tylko na wf-ie na czas albo do tramwaju - jeszcze bardziej na czas. A potem nagle postanowiłam spróbować, bo wszyscy chwalą, przetruchtałam 4,5 km i okazało się, że bieganie jest świetne, pod warunkiem, że w swoim tempie się biegnie :)
UsuńGosiu gratulacje. U mnie znów waga osiągnęła krytyczny poziom. Do tego, jak oglądam zdjęcia z wakacji....ehh. Mam takiego kopa motywacyjnego, że już nawet zaczęłam ćwiczyć (a do tego ciężko mnie zmusić).
OdpowiedzUsuńDzieki Ewcia...wasze wpisy bardzo mnie cieszą. sa też motywacją, aby nie rezygnowac...bo to przede wszystkim dla zdrowia...nie wiem jak to robisz, ale bardzoooo skutecznie tą krytyczną wagę ukrywasz na zdjeciach...nic nie widac...wyglądasz bombowo...zresztą lubie twoje boho-hippi :))
Usuń