Kiedys podczas terapii indywidualnej usłyszalam taka teze aby czuc sie szczesliwym nalezy sie wprowadzic pewne zmiany w swoim otoczeniu. Miedzy innymi :
cos dla oka - otaczac sie rzeczami, ktorych widok koi nasze nerwy, kolory ktore nas dopinguja, badz wyciszaja
cos dla duszy - robic rzeczy, ktore nas poruszaja, ciesza, wzruszaja, czy to bedzie piekny film, czy wycieczka do ciekawego miejsca
i najwazniejsze - otaczac sie dobrymi i pozytywnymi ludzmi (to chyba wplywa na calokszatl :-)))
I znalezc sobie cel w zyciu. Niewazne czy go osiagne. wazne ze bede podazac za nim. ta droga jest najwazniejsza.
ja nie mam sprecyzowanego celu. bujam sie w terazniejszosci bez wiekszego celu, wiecznie niezadowolona, niezaspokojona. a kiedy zdazy sie ze poczuje sie szczesliwa nie umiem tego utrzymac, pozwalam aby zle mysli psuly mi nastroj. boje sie wziac odpowiedzialnosc za zycie w swoje rece...
z jednej strony chce to zmienic, z drugiej sie boje..co zwyciezy? strach czy chec zmian?
wrocilam do edycji bo teraz zauwazylam jaki podalam tytul roboczy...mialam pisac o czyms innym, ale myslami ucieklam od tego. dlaczego? bo sama przed soba glupio mi przyznac ze mam dosyc sluchania narzekania moje przyjaciolki.
zauwazylam ze rzadko rozmawiamy ze soba o fajnych, cieplych rzeczach...albo sie nakrecamy jakims lekiem, strachem, albo wypluwamy jadem...
przykro mi z jednej strony ze znalazla kolezanke, z ktora to wszystko jest osiagalne...
a paradoksalnie kiedys sprawialo mi to swego rodzaju zadowolenia, pozwalalo sie doladowac, tak silne to byly przezycia i odczucia.
a teraz cos sie we mnie zmienilo. sluchajac jej opowiesci, czulam sie obrzygana jej jadem, nienawiscia. sluchanie jej nie sprawialo mi juz przyjemnosci. zmienilam sie?
chyba uznalam po prostu ze szkoda zycia aby sie karmic taka nienawiscia, ze to jest niewola i ogromne uzaleznienie od zachowan innych osob. sama nad tym pracuje, moze dlatego nie czuje zadnej przyjemnosci wysluchujac jej? z drugiej strony nie umiem nabrac dystansu, w koncu to jej sprawa. chyba latwiej bedzie jak po prostu zaakceptuje ze ona tak funkcjonuje i zaakceptuje ze ja sie zmienilam :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...