...Przyjaciołki...tym razem bez zdjęc...
za to z mega-turbo psychicznym doładowaniem.
Jak to jest że na męża mogę się wkurzac, kłocic się i rozwodzic codziennie,
a z przyjaciółką po jednej rozmowie mogę miec czysty umysł, chęc do życia, doceniac to co w życiu najważniejsze, dostac zjebkę i umiec przyjąc ją na klatę, móc spojrzec na życie z lepszej perspektywy...?
Przyjaźń jest niepoliczalna, bezwarunkowa, bezkrytyczna...
Gdyby było więcej takich przyjaźni - terapeuci, psychologowie - poszliby z torbami- strzeżcie się kochani... ;PP
Święte słowa! :) Tylko tej przyjaźni, takiej prawdziwej...jak na lekarstwo niestety :(
OdpowiedzUsuńUdanego dnia!
P.S. Masz ochotę na rozdawajkę to zapraszam :)
Marta
no fakt teraz ciężko o taką przyjaźń...cudownie,że tryskasz energią Gosiu :*
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że masz taką przyjaciółkę. Proponuję regularne z Nią spotkania :)
OdpowiedzUsuńJa niestety takiego szczęścia nie mam, także regularnie wkurzam się na męża i otoczenie. Chociaż... Marcin po części spełnia rolę przyjaciółki, bo jak mówi: zjedz snickersa, to wiem, że zaczynam przesadzać :)
Zazdraszczam! Sama bym chciała taką psiapsiółę!
OdpowiedzUsuńJednak jakoś nie wierzę w takie przyjaźnie. Miałam dwie i obie się skończyły po tym jak wyszły za mąż.