poniedziałek, 14 stycznia 2013

List do redakcji....



"Kochana Redakcjo…

Mąż poszedł spać do syna. Nie chce dłużej słuchać wydawanych przeze mnie dźwięków. Skutki nie brania leków ujawniają się najczęściej w nocy.

Mam alergie. Alergie na trawy, zboża. Od kwietnia do października jestem niewolnicą wiecznego kataru, kichania, odchrząkiwania… leki które brałam w niewielkim , ale zawsze jakimś stopniu zmniejszały te dolegliwości.. ale teraz nie mogę brać leków. Jestem w czwartym miesiącu ciąży. Ciąży, którą znoszę źle.  Bardzo chciałam mieć drugie dziecko. Tyle w życiu przeszłam, ale chęć posiadania drugiego dziecka nigdy nie zgasła w mojej głowie....

Teraz kojarzy mi się ona z nieustającym lękiem. Żyje w stresie odkąd zostałam poinformowana przez lekarza że mój wiek niesie za sobą ryzyko powikłań i ewentualności urodzenia chorego dziecka. Każde badanie niosło za sobą niesamowity stres. . .

Obecnie czekam na wyniki amniopunkcji i umieram ze strachu. Nie umiem się niczym cieszyć. Pikanterii dodaje fakt, że oprócz martwienia się o stan zdrowia dziecka , martwię sie też o swój stan. Zarówno psychiczny jak fizyczny.

Na pewno nie ułatwia mi funkcjonowania ani alergia i obawy związane z kichaniem, które może wywołać  przedwczesne skurcze, ani wizyty u proktologa, który niewiele może poradzić na pojawiającą się ostatnio w moim kale , krew. Tak wiec każda wizyta w toalecie to dla mnie mega obciążenie, strach i niepewność.

O drugie dziecko staraliśmy się długo… Kiedy w końcu straciłam nadzieję postanowiłam podjąć terapie aby móc uporać się ze swoimi stanami depresyjnymi, wiecznymi lękami, brakiem pewności siebie. Chciałam zrobić porządek ze swoim negatywnym myśleniem i nastawieniem do życia. Podjęłam niełatwą decyzje aby brać leki antydepresyjne. Mówi się „uważaj o co prosisz Pana Boga”.. modliłam się aby móc odpocząć od pracy (początek wypalenia zawodowego po 15 latach wierności jednej firmie?), miałam cichą nadzieje ze zajście w ciąże byłoby takim 2w1. Po sześciu tygodniach brania leku antydepresyjnego zrobiłam test ciążowy. Byłam w 6 tygodniu. Wyszło na to że zaszłam w ciąże po dwóch dniach brania leku. Efekt placebo? Fakt, że podczas brania leków czułam że jest dla mnie szansa. Złe myśli, czarnowidztwo,, nakręcanie się o samo odchodziło… wiadomo, leki musiałam odstawić. Potem doszła spirala nowych obaw. Niepokój towarzyszy mi każdego dnia. Czasem reaguje agresją wyżywając się na bliskich. Bo płacze tylko wieczorem, ale nie mogę sobie pozwolić aby trwał długo. Zapchany nos tylko potęguje kichanie i złe samopoczucie…

Jeszcze dwa tygodnie po i zadzwonią z przychodni z wynikami. Najgorsze jest to, że nawet jeśli zadzwonią z dobrą nowiną, lęk o dziecko zagościł u mnie na dobre. Nie sądzę abym do rozwiązania czuła spokój. Pozostaje jeszcze alergia i krew w kale. Lekarze są bezradni. Leków brać nie mogę, kolonoskopii mi nie zrobią. Zmartwień mi nie brakuje. Pozytywne myślenie to dla mnie abstrakt. Strach mnie paraliżuje. Wszyscy mówią „będzie dobrze” , „myśl pozytywnie”, „pozytywne nastawienie jest ważne”. Ale Ja nie umiem. Nie mam w sobie tego włącznika, dzięki któremu mogłabym uruchomić pozytywne myślenie. Po prostu nigdy go nie miałam….

Chciałbym aby mój mąż wrócił do mnie do łóżka, żeby mnie wspierał, żeby przestał narzekać, że przez moje smarkanie nie może spać.

Czytałam w necie, że w ciąży też można mieć depresje. Ja na pewno miałam po urodzeniu pierwszego dziecka. Typowy zespół „baby blue”… potem jakoś dawałam rade. Starałam się nie poddawać i żyć w miarę normalnie. Teraz nie umiem się Cieszyc życiem. Próbuje metody „inni mają gorzej”, ale mnie też jest ciężko…. Nie wiem jak mam funkcjonować… mówi się że ból opowiedziany zmniejsza się o połowę. Wiec może tym emailem uda mi się choć trochę go zminimalizować…"

 
Urodziła się zdrowa. Dzięki Bogu...
Lęki wracają jak dzieci zaczynają chorowac.... Towarzyszący mi wtedy Niepokój uniemożliwia racjonalne myślenie, ogarnia mnie panika... Uspokajam się gdy zaczynam działac i przynosi to efekty... ale ten pierwszy paraliż emocjonalny podczas utraty kontroli nad czymś na co nie mam wpływu...masakra....

 

 

5 komentarzy:

  1. Bardzo mnie wzruszył ten tekst, powiem więcej dotknął zapomnianych przeze mnie uczuć.
    W ciąży czułam się dobrze, dobrze fizycznie.
    Jednak nieodparty lęk towarzyszył mi codziennie.
    Bo on mi nadal towarzyszy. Bardzo spodobało mi się zdanie o wyłączniku, ja też takiego nie posiadam, a w trudnych chwilach ogarnia mnie strach i panika.
    Wiecznie się martwię, mąż mi zarzuca na każdym kroku, że przesadzam. Prosi bym przestała, bo z takimi nerwami nie dożyję 40.

    Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno ten lęk towarzyszy do końca życia. Przechodzi różne natężenie i dotyczy różnych obaw związanych z dorastaniem dzieci. Jedne mamy radzą sobie lepiej, drugie gorzej. Wciąż szukam metod radzenia sobie z nim, jak go oswoic....
    Pomaga mi wsparcie jakie otrzymuje do innych, czasami warto odpuścic bycie siłaczką i poprosic o pomoc...

    Bardzo dziękuje za ten komentarz....

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjjj jak Cie rozumiem, nawet bardzo dobrze rozumiem ...mimo iż mój syn ma już 14 lat, a córcia 9 to doskonale pamiętam ciąże,szczególnie tą pierwszą...po trzecim tygodniu szpital i leżenie, krwawienie oznaczające tylko jedno..leżenie do 3 miesiąca...ufff, było ciężko, wytrwałam, kolejne wymioty trwające prawie do końca ciąży, spadek wagi, no i znowu 5 miesiąc ..szpital i dożywianie, do tego doszły inne objawy,szyjka do porodu, dziecko nisko tuż, tuż i nasilające się skurcze ...no i 7 miesiąc znowu szpital, tym razem leżenie plackiem z nogami do góry, łóżko podniesione, basen pod łóżkiem i toaleta, a raczej polewanie intymnych okolic dzbanuszkiem , masa zastrzyków, kroplówka ...często płacz, niemoc, a nawet upokorzenie, wszystko po to by urodzic zdrowe dziecko! Zatrzymywali poród, a o mały włos by było za pózno...dobrze że akurat w odpowiednim czasie pojechałam do szpitala.

    I to wszystko w wielkim skrócie, do tego też miałam wielką alergię, oczy czerwone, łzawiące, nos, kichanie ..chyba wtedy miałam objawy najsilniejsze, bo do dziś mam alergię, ale nie tak ostrą, przywykłam i jakoś daję radę, druga ciąża była trochę lepsza, gdyż juz wiedziałam że mój organizm jest słaby i muszę uważac, też leżałam ale w domu, w 8 miesiącu tylko trzy tygodnie w szpitalu, za to porody 5 minut i po strachu, szybko, łatwo, ale okazuje się że nie do końca dobrze dla mnie ...bardzo szybko pojawiły się problemy z różnymi narządami ...ale nie będę już opisywac :)

    Faktem było wielkie wsparcie jakie dawał mi mąż i nadal tak jest, dzięki niemu pokonuję wiele problemów jakie niesie za sobą życie, codzienne zwykłe problemy te małe i te większe, a lęki mam a jakże, myślę że każdy je ma, trzeba szukac sposobu by sobie z nimi radzic i by nie zawładnęły naszym życiem i tego Ci właśnie życzę:)OJJ to chyba mój najdłuższy komentarz, ale chciałam się podzielic tym z Tobą :)

    Dziękuję za odwiedziny i komentarz u mnie:)Pozdrawiam i nie daj się :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za odwiedziny na moim blogu:) Będę tu również zaglądać. Poruszasz bardzo ciekawe i bliskie każdej mamie tematy:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje za komentarze. Wiele dla mnie znaczą...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...