Czasem mam ochotę pierdyknąć na wszystko i wszystkich...
wyjechać, odreagować...
A wystarczy, że nie ma mnie godzinę już za Nimi tęsknie...
Terapia...
Kuźwa, to nie terapia..to pranie mózgu...co tydzień wychodzę spocona, zmachana, jakbym co najmniej tonę węgla przerzuciła...
Nie powiem, przykładam się..to pierwsza terapia gdy się nie pitolę, nie owijam w bawełnę, a przede wszystkim nie próbuje zmanipulować terapeuty (tak, tak, po latach terapii, przeczytaniu całej biblioteczki dda jestem w tym miszczem)...staram się bo wiem, że warto...
Bo nie liczy się ilość tylko jakość życia...a ja jestem już zmęczona swoją :
- histerią
-nadopiekuńczością
-nadkontrolą
-nieufnością
-bujaniem na skrajnościach
-zamrażaniem uczuć
-udawaniem, ze wszystko jest w porządku
-przytakiwaniem, gdy chcę powiedzieć "Nie"
-uśmiechaniem, gdy czuje cierń w sercu
-agresją, która kumuluje się bo nie umiem wyrażać złości...
-czarnowidztwem...
więcej grzechów nie pamiętam...
Za to wprowadzanie zmian to cholernie ciężka praca...bo Ja wolę te utarte ścieżki z dzieciństwa...
ale próbuję wypracować nowe ścieżki w mózgu i to one przyprawiają mnie o ból głowy.. ale lepsze to niż ból dupy gdy wracam do starych schematów zachowań, którymi krzywdzę nie tylko innych, ale przede wszystkim siebie.
I tak sobie myślę, że dobrze mi idzie...bo coraz lepiej poznaje samą siebie.. i lubię tą wariatkę w sobie, która częściej się uśmiecha, ma lepszy kontakt ze swoimi uczuciami, uczy się czytać sygnały ze swojego ciała...i akceptować własną niedoskonałość i żyje się lżej...
i cieszą mnie takie słowa :-)
OdpowiedzUsuńidą zmiany na lepsze Kochana czuję to w kościach :)
gorąco zapraszam na candy urodzinowe do siebie :)
UsuńPierdyknąć to ja też mam często ochotę, ale refleksje zaraz po mam identyczne jak Ty :) Co do terapii...
OdpowiedzUsuńKtoś mi kiedyś powiedział, że do terapii trzeba dojrzeć...
Ja chyba nie dojrzałam,za każdym razem poddawałam się po kilku spotkaniach...
Bo moja droga terapia to ciężka praca. Ale to wiesz juz .
OdpowiedzUsuńDla nas , terapeutów tez ;)
Dobrze, że umiesz nazywać swoje "grzechy". Ja też mam problem z większością wymienionych przez Ciebie. Generalnie to ostatnio tak jakoś do dupy. Ciężko ze mną wytrzymać ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia
OdpowiedzUsuń