piątek, 8 kwietnia 2016

Krytyka przedszkolanki, czyli kiedy trzeba pokazac jaja

Temat z pazdziernika wraca jak bumerang..

Najpierw fakty :

- Status przedszkola mówi o spędzaniu na dworze przez dzieci 1/5 czasu podczas ich dziennego pobytu w placówce. O najmłodszej grupie mówi nawet 1/4 czasu.
- Dobro dziecka : spacery, pobyt na dworze to 

*  hartowanie, 
* samo zdrowie - 15 minut na słońcu wystarczy to zaspokojenia dziennej dawki witaminy D
* nabywanie umiejetnosci społecznych, wspólna zabawa
* możliwośc wyżycia, wyładowania kumulowanej naturalnej energii dziecka poprzez ruch
* wskazane przy katarach, kaszlu szczególnie w chłodniejsze dni gdy zimne powietrze obkurcza oskrzela zmiejszając odruch kaszlu, obkurcza naczynia krwionośne w nosie, dzięki temu nos się oczyszcza, filtruje a nie zapycha...


I kiedy przy kolejnej wizycie u pediatry, słyszę że mam wychodzic z przeziębionym, ale nie gorączkujacym dzieckiem na spacer,
gdy w tej samej przychodni spotykam matkę z córką w wieku Hanki, która prawie codziennie wychodzi w swoim przedszkolu na dwór,
gdy rozmawiam z bratową, która de facto pracuje w przedszkolu i wychodzą nawet dwa razy dziennie przy sprzyjającej pogodzie z dziecmi...na dwór....
gdy po kolejnym spotkaniu z nauczycielkami z naszej grypy przedszkolnej poruszany jest temat spacerów, kiedy nasze dzieci wyjdą na dwór...
a mija 7 miesięcy ... i nic... trzy wyjścia na podwórko!!! Od września??
Wiecie, że nawet więźniowie wychodzą częściej na spacerniak niz moje dziecko w przedszkolu??

to TRAFIA MNIE SZLAG....

Idę do Pani Dyrektor...pytam...co jest nie tak z tymi paniami? z tą grupą?
I słyszę, że pani tłumaczy się prośbami rodziców, aby w danym dniu dziecko nie wychodziło bo wraca po chorobie (?), bo znów kolejne dziecko jest przyjęte do grupy (jak prawie co miesiąc), więc proces ich adaptacji uniemożliwia swobodne wyjście na plac zabaw (?)....

to TRAFIA MNIE SZLAG...

A najbardziej trafia mnie szlag gdy przychodzi do mnie wychowawczyni z pretensjami czy wizyta u Pani dyrektor była moją prywatną inicjatywą, czy WSZYSTKICH rodziców z naszej grupy...
No cóż, może gdyby inni rodzice mieli więcej odwagi poszło by Nas do Pani Dyrektor więcej...
a nie dwie mamy...
No ale skoro jestem w Radzie Rodziców...ktoś te jaja musi miec.

Mnie wystarczyły powyższe argumenty aby w końcu się WKURWIC!

I spróbowac coś zmienic..Bo jeśli się nie nie zrobi to nic się nie zmieni, prawda?

Skoro nauczycielka wciąż miała wymówki, nie pomagały codzienne pytania...to co jeszcze można było zrobic?
Ja nie wymagam wychodzenia codziennie. Daleko nam jeszcze do standardów Danii, czy Holandii...
Nikt nie każe paniom wychodzic w deszcz, zawieruchę, silny wiatr, nawet na mrozie...
Nie wymagam aby panie "odwalały za mnie robotę", bo moje dziecko po przedszkolu, gdy jest ciepło wraca ze mną do domu po 18stej, bo znajduje siłe aby iśc z nią po pracy na plac zabaw, albo na krótki spacer, w zależności od pogody.
Zawsze w przedszkolu zostawiam dodatkowe spodnie, kurtkę, czapkę, szalik (gdy było chłodniej) aby miec pewnośc, że dziecko jest odpowiednio ubrane do pogody lub gdy weszło w kałuże lub się pobrudzi - przecież to normalne...


Ale CHOLERA JASNA....czy naprawdę trzeba je kisic 8 h, bo tyle jest moja córka w przedszkolu, gdy rodzice w pracy, w pomieszczeniu (wietrzonym)?

Oczywiście, wierzę że każde działanie nie pozostaje bez echa...Mam nadzieję, ze nie odbije się to nieprzyjemnymi konsekwencjami na moim dziecku. Że mam do czynienia z doświadczonym pedagogiem, który może się pogubił, stracił serce, wypalił się, ma inne piorytety...a nie z obrażonym, strzelającym focha 4-latkiem...

Za to od poniedziałku, po rozmowie z Panią Dyrektor,
nasza grupa codziennie wychodzi na plac zabaw...

Pani nie siedzi non stop przy biurku, jak to miało miejsce wcześniej, bo nie ukrywam to też było irytujące, w końcu oddaje dziecko do placówki przedszkolnej - edukacyjnej, a nie na przechowanie...

I oby tylko takie pozytywne zmiany się ostały...
Howk

ps. edit - dopisek
i żeby nie było. nie jestem matką, która czepia się dziur w rajstopach czy brudnych getrów, albo zeby moje dziecko umialo sie poslugiwac nozem i widelcem. ja wiem, ze bycie przedszkolanka to kawał ciezkiej roboty. oczy dookoła głowy, ogromna odpowiedzialnosc. ja wiem ze nic nie jest tylko  czarno-biale.
wiem, paniom nie jest latwo. sprywatyzowanie przedszkoli zabraklo im urlopy, do przedszkoli zaczeto przyjmowac dzieci, które wciaz korzystaja z pampersow, oraz ze przedszkole, nawet takie co nie jest integracyjne musi przyjac dziecko z lekkim stopniem uposledzenia...a grupy mogą byc 32 osobowe nawet na jedną nauczycielke...
rąk do pracy brakuje...no bo kto zapłaci? a bezrobotnych przedszkolanek i nauczycieli przybyła :(
bo tak naprawde frustracje pań zawdzieczamy Minister Edukacji..bo to ich reformy uderzają najpierw w nauczycieli, a potem...w nasze dzieci...

24 komentarze:

  1. Witaj
    Odwiedzając nie tak dawno (listopad) Szwecję, uderzyło mnie, że tam dzieci w przedszkolu wychodziły na spacer codziennie, nawet podczas deszczu. Pani siedziała pod parasolem,obierała jabłko i dawała po kawałeczku każdemu dziecku. Niestety u nas jest to nie do pomyślenia. Ale tam dzieci nie chorują tak jak u nas - niestety. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie chodziło aby wychodziły jak jest ciepło...
      mam nadzieję, ze nie usłysze, że nie wychodzą bo jest...za gorąco :(

      Usuń
  2. I bardzo dobrze. Mój 1,5 roczny syn chodzi do żłobka i jak tylko pogoda pozwala to są na podwórku codziennie, a teraz jak jest ciepło to wszystkie grupy pod koniec dnia, wychodzą na plac zabaw i tam dzieci się bawią, dopóki rodzice ich nie odbiorą. Jest właśnie nacisk od dyrekcji w drugą stronę. Co miesiąc dostaję aktualizację, co się wydarzy w danym miesiącu i zawsze jest przypomnienie, aby dzieci były odpowiednio ubrane i miały przygotowane ciuchy na każdą pogodę, bo wychodzą WSZYSTKIE DZIECI. Jest to publiczne przedszkole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dodam jeszcze, że jak zaczął uczęszczać do żłobka, to nie chodził(było takich chyba z troje dzieci). Wtedy zostawiałam wózek i Panie go w wózku brały na przedszkolny plac zabaw.

      Usuń
    2. bardzo dobry pomysł. normalne jest ze dzieci wychodza na dówr w przedszkolu i rodzice odpowiadają aby je ubrac - odpowiednio do pogody...

      Usuń
  3. W Szwecji dzieciaki tak nie chorują, bo wychodzą na dwór. ;) A nasze są kiszone.
    Pamiętam jak mnie krew zalewała, gdy moje poszły do przedszkola, bo według Pań muszą mieć czapkę. Nie ważne jaka pogoda, muszą mieć czapkę. A pod czapką głowa zaczęła się przegrzewać i się zaczęło chorowanie... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czapeczka to chyba domena naszych, polskich dzieci ubieranie czapeczki na każdą pogodę to przesada. wystarczy zdrowy rozsądek...

      Usuń
  4. U nas dzieci wychodzą tylko w ładną pogodę, ale przynajmniej faktycznie, gdy wiatr nie hula i deszcz nie zacina to są na dworze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż, pani przedszkolanka na pewno ma mi za złe... ja też nie czuję się komfortowo, ze musze u dyrektorki egzekwowac coś, co jest rzeczą naturalną w innych przedszkolach

      Usuń
  5. ale jak to pani za biurkiem? w przedszkolu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie dużo papierkowej roboty, ale czy na to nie ma czasu po swojej zmianie?
      na początku jeszcze wychodziła do rodziców, przywitac się z maluchami, szczegolnie jak płakały...potem juz nawet nie wstawała...machała reką :P

      Usuń
    2. ej no, nie bardzo rozumiem. to Pani nie zajmuje się dziećmi? tylko za biurkiem siedzi? nie mogę sobie tego wyobrazić. zza tego biurka wydaje polecenia, czy o co kaman?

      Usuń
    3. zajmuje sie na zasadzie glownie siedzenia za biurkiem. ma pomoc. widze tylko fragment jak zaprowadzam corke i ja odbieram...

      Usuń
    4. U nas może nie aż tak, ale dyplomatycznie powiedziałabym, że panie się raczej chyba nie przemęczają. A kiedy o to spytasz, to powiedzą Ci, że teraz akurat są zabawy dowolne i że to też jest ważne dla dzieci... U nas, jak widzę, zabawy dowolne, są o różnych porach dnia, czyli zawsze wtedy, kiedy panie mają ochotę pogadać.

      Usuń
    5. Oczywiście takie zabawy tez są potrzebne...nikt im nie broni usiąść, napić się kawy...ale ostatnimi czasy to wyglądało jak przechowalnia a nie przedszkole. ja też mam gorsze dni...ale ktoś tym Paniom, temu przedszkolu zaufał. Ktoś płaci za nie grubą kasę, aby Panie starały się tak aby te dzieci z przyjemnością tam uczęszczały...

      Usuń
    6. Ja czasami mam wrażenie, że panie albo zapominają, albo zwyczajnie nic sobie z tego nie robią, że my rodzice inaczej podchodzimy do kwestii przedszkola niż np.nasi rodzice podchodzili. Bo właśnie dla nas, przechowalnią dzieci ma ono nie być! Mamy oczekiwania i to jasno sprecyzowane. Nie jestem z tego typu mam, które codziennie mają pretensje i tylko wymagania, ale... prawda jest tak, że wiem, czego oczekuję i mam oczy szeroko otwarte. No i czasem właśnie widzę, to co widzę...

      Usuń
    7. Nasz Pani na wywiadówkach na wszystko przytakuje. Człowiek wychodzi z zebrania mając nadzieję na zmiany. Po kilku tygodniach oczekiwań - zero poprawy.
      Wiesz teraz się zastanawiam, skoro Panie nie lubią wychodzić na dwór już widzę jaką troską otaczają nasze dzieci pod kątem ubierania :(

      Usuń
  6. Ja sama miałam praktyki w przedszkolach u nas i powiem Ci,że panie i my tylko czekaliśmy aby wyjść na dwór, na plac zabaw to obowiązkowo a często drugi raz gdzieś na spacer. Jeśli nie to dwa razy na plac zabaw. I jedno z tych przedszkoli to to gdzie pójdzie Jaś, więc chyba za dużo się tam nie zmieniło przez te kilka lat. I nadal wychodzą. A co do siedzenia za biurkiem to jakaś dziwna pani przedszkolanka. Bo z tych przedszkoli gdzie ja byłam panie non stop coś wymyślają dzieciom, albo jakieś zabawy, rysunki, gry. Musiałam się nie lada natrudzić, gdy pisałam konspekt zajęć. Zajęcia musiały być ciągle przeplatane różnymi sprawnościami. I wtedy wyjście na dwór to był jedyny moment kiedy można było odsapnąć. No i wiadomo już po 13 jak większość dzieci szła do domów to pozostałe nie miały już tylu zajęć ale jednak wtedy mogły bawić się ze sobą, kolorować lub co kto chciał robić. Aż do czasu gdy przyszedł rodzic.
    Także nie rozumiem kompletnie tej sytuacji. I dobrze, że poszłaś z tym. Ja bym dalej obserwowała i jeśli pani po jakimś czasie znów zaprzestanie to poszłabym znów do dyrekcji. Niech pani wie, że nie ma z Tobą przelewek to może się otrząśnie. Bo tak jak piszesz- wiele jest osób poszukujących pracy w tym zawodzie! Mimo, że jest bardzo wymagający i ciężki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz racje Ewa. jednak nie wiem jak rozwiazują to inne przedszkola ale nasze zeby zdobyc dzieci tworza grupy zlobkowe i do takiej dostala sie Hania z racji zapisania jej do grupy spiacej. to jeszcze nic. mlodsze dzieci noszą pampersy, co kiedys bylo nie do pomyslenia, lub sporadyczne.rowniez to ze przedszkole musi przyjac do grupy dziecko z lekkim uposledzeniem mimo ze nie jest przedszkolem integracyjnym i dodatkowa opieka sie nie nalezy... prawda jest taka ze traca samodzielne maluchy w tej grupie. w naszej jest chlopczyk z uposledzeniem autystycznym, kilkoro dzieci 2,5 letnich nie umiejacych korzystac z toalety...o samodzielnych posilkach nawet nie wnikam

      Usuń
    2. wiec z jednej strony wierze ze nie jest paniom lekko..jak znalezc zloty srodek?

      Usuń
  7. Brawo Gosia! Czasem trzeba zrobić ten przysłowiowy porządek i mieć właśnie jaja. Wkurza mnie, jak mamy marudzą, ale żadna się nie wychyli. Ja nie mam z tym problemu :) Nie pisałam o tym na blogu, ale po tamtej sławetnej akcji, kiedy zwróciłam panią uwagę o to, że nie wyszły, a dzień był piękny i że w sali jest bardzo duszno, już kilka razy odbierałam Lilę a tam... otwarte okno w ich sali. Ufff, w końcu- po pół roku wywalczyłam :)
    Mimo to, stwierdzam, że w porównaniu do Was, to u nas panie naprawdę pilnują tych spacerów. I chwała Im za to, bo inaczej żyć bym Im nie dała :) Dla mnie zamiast "nauki" ważniejsze po stokroć są właśnie te wyjścia na spacer/plac zabaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tym bardziej, że jeszcze nie mają "nauki". a wyjscia na dwor to korzysc rowniez dla pan. zmachane dzieciaczki chetniej padną na drzemce :)

      Usuń
  8. Oficjalnie cofam to, na co narzekalam jeszcze kilka miesiecy temu na temat przedszkola Bi! A mianowicie, ze wychodza "tylko" dwa razy dziennie po pol godziny. Teraz widze, ze powinnam sie cieszyc, ze wychodza! Musze bowiem przyznac, ze oprocz dni kiedy pogoda jest autentycznie pod psem, dzieciaki codzinnie rano oraz po poludniu sa na placu zabaw. A oprocz tego kilka razy w tygodniu maja zajecia na zewnatrz, gdzie poznaja przyrode, zjawiska pogodowe, itd. Nie musze sie nawet dopytywac, wystarczy ze spojrze na stan mojego dziecka. Piach we wlosach, kieszenie wypchane szyszkami, ubrania brudne jak u swinki. ;) Ale ile szczescia! Zima panie bez przerwy wysylaly maile do rodzicow, zeby ubierac dzieci na "cebulke", bo kiedy rano wychodzili, czesto bylo jeszcze dosc zimno. A kiedy spadl snieg, przypominaly zeby przyniesc do przedszkola ocieplane spodnie, rekawice i kozaki.
    Nie jest to moze to samo co bylo w przedszkolu, w ktorym pracowala moja matka, gdzie dzieciaki byly na podworku doslownie godzinami, ale musze przyznac, ze nie jest najgorzej. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Ja za każdym razem gdy widzę ładną pogoda zastanawiam się czy dziś Paniom będzie się chciało wyjść, czy nie.
      W tym roku jest dodatkowa Pani do pomocy na 8h. Za rok grupa będzie pod opieką 1 Pani. teraz jest problem z wyjściem, co będzie za rok??
      Mnie po prostu strasznie żal naszych dzieci, ze kiszą się w budynku zamiast bawić na dworze...

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...