czwartek, 8 października 2015

Lans na siłowni i przemyślenia po przedszkolnym zebraniu.


Łapiemy ostatnie promyki słońca.
I hasło córki "Mamusiu, zrób mi zdjęcie"...



Często wychodzę z młoda na podwórko, choć czasem padam na pysk po pracy.
Próbuje jej wynagrodzić brak spacerów w przedszkolu.
Wczoraj na zebraniu dowiedziałam się czemu nasze dzieci nie wychodzą na podwórko.
Najpierw był okres adaptacji. wiadomo, maluchy, pora drzemek, płacz dzieci.
Trzeba było czasu aby to wszystko się unormowało.
Jako, ze pogoda we wrześniu nas rozpieszczała codziennie pytałam młodą czy byli na dworze.
Nie...Byli jedynie ze dwa razy "werandowani".
Wczoraj na zebraniu się dowiedziałam czemu nasze dzieci nie wychodzą...
I czuję złość.
Podobno są rodzice, którzy nie życzą sobie spacerów, bo np. ich dziecko jest po chorobie i lepiej żeby nie wychodziło na dwór.
Jeśli codziennie trafi się taki jeden choć rodzic, cała grupa siedzi w klasie, bo Panie nie wyjdą z reszta grupy, zostawiając jedno w klasie ,a dać do innej grypy nie mogą, zostać z tym jednym dzieckiem nie ma kto.

Akurat na zebraniu nie było tych rodziców, którzy mają takie podejście więc trudno było o merytoryczną dyskusję.

Ja jestem po prostu zła.
Bo skoro rodzic oddaje dziecko do przedszkola to znaczy, ze jest ono już zdrowe. A skoro zdrowe to nie ma przeciwskazań aby wyszło na podwórko.
Tym samym taką prośbą, aby je przetrzymać w klasie bo dopiero co było chore nie dość, że karze całą grupę to traci na odporności też jego dziecko.
Nie mówię już o zimnym chowie, albo jak to jest  np. w Irlandii, czy Dani, ale chyba każdy rodzic zdaje sobie sprawę , że świeże powietrze to coś co najlepiej służy maluchom, a przed drzemką to chyba najlepsza forma szybkiego uśpienia???
Może się mylę, ale nawet jak dziecko ma katar czy kaszel to wyjście na spacer łagodzi objawy, wręcz każdy pediatra, z którym miałam do czynienia nakazuje wychodzić na dwór, w przypadku przeziębień bez gorączki.
Tym bardziej jak jest chłodno, gdyż wtedy zimne powietrze obkurcza śluzówkę nosa i łatwiej się oddycha.
No nie rozumiem.
Chyba logicznym jest, że zachorowalność jest mniejsza u dzieci, które wychodzą n dwór, niż gdy z tymi zarazkami siedzą zamknięte w klasie!!!

Nie wiem...Nie wierzę, że tak ma być do końca roku...

Może warto porozmawiać z Dyrektorką przedszkola...?
Ja rozumiem, że liczy się kasa i każde dziecko jest na wagę złota, ale jeśli ideą jest wspieranie rozwoju dzieci to wychodzenie na świeże powietrze, spacery powinny być jedną z nich, nieprawdaż??


17 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Tobą w całości. Jestem zaskoczona, że takim argumentem chcą Was-rodziców przekonać, czemu dzieci nie wychodzą na plac zabaw. Takie piękne dni, to aż żal tych maluchów, które "kiszą" się w salach. Jeżeli pani z grupy nie reaguje to może faktycznie trzeba pogadać z dyrektorką.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może tak być, że codziennie ktoś poprosi o "niewychodzenie" i nigdy nie wyjdą. drzemki też nie sprzyjają wyjściom... :(

      Usuń
  2. Taką mamy piękną jesień, więc tym bardziej nie rozumiem takiego podejścia. Ok- jak pada, wieje i aż trzęsie z zimna, to można sobie darować (choć lekki deszczyk, czy kałuże też nikomu krzywdy nie zrobią).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesień? one nie wychodziły nawet jak były upały we wrześniu, nawet gdy minęły 3 tygodnie tzw. adaptacji...

      Usuń
  3. W UK wychodzi się w przedszkolu czy szkole CODZIENNIE na dwór bez względu na pogodę:) Pani przedszkolanka z zachwytem opowiadała mi jak maluchy skaczą w kałużach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem jak jest na zachodzie. Nasze przedszkole nie ma tego jako piorytet z tego wynika. A może im się nie chce? wymaga to trochę zachodu, ubrać, rozebrać 20 dzieci. wiekszośc z nich nie jest samodzielna aby się ubrać..a pomocy Pani Dyrektor nie dała do naszej grupy...mimo, ze obiecała

      Usuń
  4. Przecież wychodzenie z dziemi, bez względu na pogodę jest narzucone przez MEN. Coś mi się wydaje, że to paniom przedszkolankom się nie chce. Jeszcze o takiej sytuacji nie słyszałam

    OdpowiedzUsuń
  5. moim zdaniem, jeśli nauczycielki zapewniają dzieciom spacery (i chwała im za to!) to rodzic, ktorego dziecko niedomaga, powinien zostawić je w domu i tam je kisić - a najlepiej kisić się razem z nim!
    to tak jak np. z Mikołajkami było - są organizowane w przedszkolu, bo większości to pasuje. jeśli zdarzyło sie dziecko np. świadkow Jehowy to Mikołajki i tak były oczywiście, a tego dziecka nie było w danym w dniu przedszkolu... (czyli jego rodzice musieli zorganizować jakąś opiekę lub brać urlop).
    Moja córka jest w tak fajnym - jak widać - przedszkolu, że przeważnie wychodzili nawet 2 razy w ciągu dnia :) zdążą też zrobić prace plastyczne (codziennie wiszą nowe na tablicy), zadania z podręczników, zna kilka nowych piosenek od początku września, mają też ang., rytmikę i gimnatstykę.w sumie to jestem w szoku, że jednak da się.
    w innym przedszkolu syn mojej przyjaciółki był w tym czasie ledwie kilka razy na spacerze (a mają własny plac zabaw!).
    walcz o spacery - niech warunki dyktuje większość!
    jeśli normą dla przedszkolaków są codzienne spacery, to niech tak pozostanie :-) bo to zdrowa norma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no coz, rodzicow na zebraniach jest raptem mniej niż polowa. trudno cokolwiek ustalić. boją się przychodzić czy co?
      mnie an spacerach zależy bo wiem ze to zdrowe, inni rodzice nie chcą bo się "spoci"..masakra

      Usuń
  6. hej Gosiu dawno mnie tu nie było ale sama rozumiesz niemowlak w domu ;)
    zgadzam się z Tobą absolutnie we wszystkim poza faktem,że rodzice oddają zdrowe dzieci do przedszkola...nie wiem czy zauważyłaś ale właśnie niedoleczone chodzą bo w domu nie ma kto z nimi siedzieć...:/
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. ej coś dziwnie u Was. u nas codziennie wychodzą.

    OdpowiedzUsuń
  8. u mojej córki w przedszkolu dzieci wychodzą na dwór codziennie. najmłodsza grupa też. jak jest piękna pogoda są na podwórku dwa razy. poza tym, według nowej podstawy programowej wyjście na dwór to obowiązek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a najmłodsza grupa tez ma drzemki? bo przez to ze dzieci spia róznie, niektóre budza się po godz, niektóre po 2ch, panie musza czekac az wybudzi się "ostatnie" potem podwieczorek a potem "zamieszanie" z odbiorem dzieci przez rodziców no i "nie ma kiedy..." :((

      Usuń
  9. O ja pierdzielę, ale porażka :(
    Ale od początku... Kurczę, ja też mam taki syndrom wyrzutów sumienia, że dziecko tak mało czasu na dworze "przez" to przedszkole, i też jak tylko się da (czyli nie leje) to gnam z Nią na dwór. Najczęściej już jak Ją odbieram to staram się zahaczyć o plac zabaw, ale mam świadomość, że ja przez fakt nie pracowania (nadal, niestety) jestem w innej sytuacji. Wiem, kiedy jedzą zupkę, więc odbieram Ją zaraz po niej i idziemy wtedy na plac, albo na spacer z psem.
    I dobija mnie, że w harmonogramie zajęć u nas w przedszkolu na ten spacer/dwór przeznaczone jest tylko 1,5godziny. A i tak wiem, że często gęsto Maluchy są tylko godzinę- bo zanim się wybiorą, zanim wrócą... Wkurza mnie to niemiłosiernie. Daleko nam do Norwegii, oj daleko...

    Zaś u Was w przedszkolu- no paranoja. Gosia, porozmawiałabym i z paniami i z dyrektorką. Rodzice mają czasem absurdalne żądania! Dlaczego ma tracić cała grupa? Przecież to mogą być całe takiego tygodnie, bo codziennie ktoś może być po chorobie... Jezu, no to się w głowie nie mieści! Dziwi mnie tylko brak reakcji ze strony pań- no przecież to One powinny trochę "wyprostowywać" tych rodziców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam wrażenie że Paniom to "na rękę" :( i niektórym rodzicom też...
      a co do Norwegii czy Dani to u nas są lata świetlne...

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...