poniedziałek, 5 października 2015

Kochanie...to ciasto kupne czy domowe?

Nigdy nie sądziłam iż szczytem komplementu usłyszanego od męża będzie czy ciasto, którym się zajada
jest kupne.
I tam gdzie poemy można pisac o ciastach domowej roboty nijak ma się do mojego kulinarnego talentu.
A raczej jego brak.

Piekarnik mamy od niedawna. A jako, ze już został zamontowany nastała pora aby go wypróbowac.
Z racji pierwszego razu na ogień miały pójśc proste, pyszne aczkolwiek też zdrowe ciasteczka owsiane...
Przepis zaczerpnęłam od Agnieszki...to przynajmniej jej ciasteczka tak działają na moją wyobraźnie, że jak patrzę na fotki cieknie mi ślina...cóż trudnego może byc w upieczeniu ciasteczek owsianych??
Hmm,  po pierwsze pojęcie "rozmiar kulki pinpongowej". Dawno chyba nie grałam w pinponga bo moich kulek wyszło po pierwsze chyba za dużo, a po drugie modyfikacja przepisu i używanie zamienników.
Nigdy bym nie przypuszczała iż zamiana cukru brązowego na biały, czy czekolady gorzkiej na deserową będzie miało takie znaczenie...Pewnie stare wyjadaczki zwróciły by na to uwagę, ja poszłam na łatwiznę i posiłkowałam się tym co miałam pod ręką...
A teraz cała prawda o moich ciasteczkach owsianych, które wyszły jak ...krowi placek...
Czyli rozmiar ma znaczenie, a co do smaku to taka ilośc cukru w cukrze spowodowała u nas dorosłych niezłą rewolucję żołądkową i nie wiem czy to z łakomstwa, ze tyle zjedliśmy, czy że nasze dzieci mają jednak na cukier bardziej odporne żołądki....Oj długo nie będzie u nas owsianych ciasteczek...





Więc nie zdziwicie się gdy tydzień później mój mąż z przerażeniem w oczach, patrząc jak coś mieszam w misce zapytał czy znów coś piekę...
Obiecałam, ze nie się nie pogniewam jak nie zje lub wyrzuci...
Tym razem trzymałam się ściśle proporcji i dokładnych składników...Na tapetę poszło ciasto marchewkowe. Przepis banalnie prosty. Polecam.
To tego nie można spaprac./ps. a jednak można/... choc...
W smaku okej...Jedyne co mogłoby wzbudzac podejrzenia to jego ..rozmiar...
No nie wyrosło...i jakiś mały zakalec się wdarł...Niby foremka taka jak polecana przez Agnieszkę...
Jak to mówią praktyka czyni mistrza, więc nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa...






No i komplement męża :
"Kochanie to ciasto smakuje jak kupne...choc nie..wygląda"
:PP

14 komentarzy:

  1. Najlepszy z możliwych komplementów dostałaś ;) Gratuluję i pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no w sumie tak...tym bardziej że nigdy nie piekłam...
      aż strach się bać co będzie dalej :))

      Usuń
  2. Ja bardzo lubie piec ciasta, generalnie od zawsze lubiłam :))
    Ciesze się, ze marchewkowiec Ci się udał, myślę, że to ciasto zawsze smakuje, ja nawet jak robie bez jajek, z mąką bezglutenową i bez mleka to i tak mi wychodzi i smakuje tak, że każdy prosi o dokładkę :)
    Miłego tygodnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w domu w sumie mało się piekło. Ja nigdy nie miałam do tego smykałki. dopiero jak siostra złapała bakcyla to zawsze coś słodkiego i pysznego na weekend upiekła.
      ja stawiam dopiero pierwsze kroki i wiele rzeczy jest dla mnie czarną magią...np. nie wiedziałam, że wkłada się ciasto do rozgrzanego piekarnika :PP

      Usuń
  3. No widzisz. Skoro Twój mąż pochwalił zakalec to pomyśl co będzie jak upieczesz i wyjdzie! Nigdy nie miałam tego ciasta marchewkowego, ale na wielu blogach o nim czytałam i muszę spróbować chyba. Ale muszę znaleźć chwilkę czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pochwalił, pochwalił...ale co zrobić aby go nie było? złe proporcje, za długo w piekarniku...sama nie wiem...

      Usuń
  4. Gosiu, zakalec w marchewkowym... Jedyne co mi przychodzi do głowy, to za dużo marchewki. Tak jest często w ciastach z owocami na przykład- jeśli damy ich za dużo robi się zakalec.
    Ja jak wiesz piekę od dawna. Z dużym powodzeniem już teraz :) Bo początki wcale łatwe nie były. I powiem Ci, że nawet teraz, mimo wprawy, też nadal zdarzają mi się wpadki, i uwierz- tym największym, też się one zdarzają. Serio,
    Jedyne, co mogę Ci podpowiedzieć, to jeśli nie masz doświadczenia- trzymaj się ściśle przepisu. Nie kombinuj ani z zamiennikami, ani z wielkością blaszki, ani z temperaturą, czy czasem pieczenia- choć ten może ulegać zmianie, ale to zawsze sprawdź sobie patyczkiem. To czego nauczyłam się przez te kilka lat, a co uważam, za taką absolutną podstawę to dwie rzeczy: jeśli składniki mają być w temperaturze pokojowej, to nie ma opcji- muszą być :) Teraz kiedy jest chłodniej, wyjęte z lodówki dłużej będą osiągały tą temperaturę pokojową. Najlepiej wyjąć je na noc i rano piec. A dwa- przesiewanie mąki. Absolutnie nie do pominięcia :) Gdybyś kiedyś potrzebowała przepisu na jakieś konkretne ciasto- daj znać, "słodkie" blogi mam w małym paluszku :) Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eee..przesiewanie mąki? wtf??
      Martusia napewno skorzystam na widok twoich wypiekow tez mi cieknie...slina :))

      Usuń
    2. Do przesiwania mą są takie fajne pojemniki, a`la kubki. Ja mam taki: http://www.garneczki.pl/produkt/przesiewacz-do-maki-i-cukru-pudru-stalowy-kela-frieda,21998, naciskach tylko uchwyt i sama się przesiewa :) Ja ostatnio tez po kilku, nawet chyba kilkunastu lat wróciłam do pieczenia, tylko u mnie muszą być masy, ostatnio robie tarty z owocami - PYCHA! dietetyczne omijam łukiem...

      Usuń
    3. dzięki Jane...kojarze kształt ale nie wiedziałam do czego to sluzy...teraz już wiem :))

      Usuń
  5. O to z Ciebie taka piekareczka jak i ze mnie. Od razu lepiej się poczułam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja raz wyciągnęłam "upieczone" ciasto z piekarnika, rozpięłam tortownicę i... jak lawa z wulkanu wszystko wypłynęło na blat;) Także tego... zawsze zanim zaplanuję wypieki dla gości muszę przetestować na mężu i na sobie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurcze...za torty to Ja się w ogole nie biore. dla mnie to za duzy poziom wtajemniczenia :P

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...