środa, 10 września 2014

Jestem kwiatem lotosu...oazą spokoju

niestety...
tylko do momentu otworzenia oczu przez moje dzieci...a dokładnie tego jednego..starszego...


Codziennie rano przez moją oazę przebiegają tabuny totalnego wkurwu..
Codziennie ponoszę porażkę wychowawczą...
Codziennie pozwalam aby mój status "keep smile and calm down" sprowadzał się do
"Ja Cię chyba zaraz uduszę $@#%$#"...


Pewnie zastanawiacie się jak krnąbrne i złośliwe jest moje pierworodne dziecko...?

I tu muszę Was rozczarować...


Moja prywatna, dogłębna psychoanaliza uświadomiła mi, że to Ja nie radzę sobie z własnymi oczekiwaniami wobec Syna, a raczej, jak nie umiem odpuścić i pozwolić mu na poniesienie konsekwencji...Przykłady?


* Budzę go o 7 rano - bo chcę aby zdążył wykonać to na czym chyba tylko mi zależy :


- umycie zębów
- schowanie śniadania i picia do plecaka
- pościelenie łóżka
- ubranie się w miarę adekwatnie do pogody...
- wyszykowanie się na 7.30 bo o tej godzinie przychodzą po niego koledzy...


I nie musze dodawać, że martwię się, gdyż :


- nie umyte zęby - to częstsze wizyty u stomatologa
- nie zabranie śniadanie - to głodówka w szkole
- nie pościelone lóżko - to sajgon w pokoju
- ubranie nieadekwatne do pogody - to przeziębienie, katar, ... choroba
- późniejsze wyjście - to samotna droga do szkoły, a wiadomo że w grupie raźniej i bezpieczniej...


I wychodzi na to, że tylko mi na TYM zależy...


Choć dziś zdałam sobie sprawę, że zamiast wychować odpowiedzialnego chłopaka, wychowuje życiową niedorajdę przez tą moją cholerną nadopiekuńczość i nadkontrolę..


I codziennie rano "oboje "uprzyjemniamy" sobie poranki na powtarzającej się kłótni, nerwach...


I czasami tylko przychodzi mi taka refleksja gdy się uspokajam w już w aucie, w drodze do pracy :


A gdyby tak ODPUŚCIĆ??? A gdyby tak pozwolić mu samemu na decydowanie i ewentualne ponoszenie konsekwencji własnych decyzji, wyborów, czy sklerozy...


no nie wiem...kuszącą propozycja.. ale czy Ja dam radę??








16 komentarzy:

  1. Gosiu spróbuj ! wierzę w Ciebie,że dasz radę!
    nigdy tak do końca nie powinniśmy myśleć za dziecko...a 2 lat ono już nie ma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i dlatego jestem taka ...rozdarta.. pomiędzy matczyna troską, a jego totalnym luzem...ale czuje, ze balansuje na linie i czasem przechylam się raz w jedną raz w drugą stronę...za nerwowa jestem na ten wiek i etap, stanowczo...

      Usuń
  2. &€$£¥#%*¥$
    Pada u mnie co ranka ... ;)
    Może to norma ;);)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tiaaa...normalnie klimaty jak we włoskiej rodzinie...i po co Ja pije kawę rano?

      Usuń
  3. Wiesz...właściwie to nie wiem co napisać.
    Bo z jednej strony rozumiem Twoje zdenerwowanie, a z drugiej wiem że Synuś to duży chłopak, i taki obowiązek to jak łóżko, zęby czy pobudka nie powinny być takim problemem. Ale jako matka pewnie zachowałabym się tak samo jak Ty, w końcu to my jesteśmy odpowiedzialne za nasze dzieci, i za to czy wstaną na czas.
    Nie pozostaje chyba nic innego jak naokrągło powtarzać to samo.
    Albo...kiedy on Cię o coś prosi, korzystaj z jego taktyki...
    Zobaczy raz, drugi, trzeci jak to jest kiedy na czymś nam zależy, a tego nie mamy to może coś to zmieni.
    No jak to się mówi :) Taki wiek :)
    Trzymaj się Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze znaleźć jakiś złoty środek dla Nas, bo te poranne emocje za bardzo mi krew psują i nawet kawa mi nie smakuje :( dopóki nie ochłonę

      Usuń
  4. Moje dzieci jeszcze nie są szkolne, ale na jakimś blogu natrafiłam na podobny problem i matka doszła do wniosku że raz córki nie obudzi a potem nie napisze usprawiedliwienia. Może tak? Ja bym tak spróbowała. Jeśli to by nic nie dało to bym ustawiła wieżę na full na 7 rano i niech się dzieje co chce. trzy-m.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że on się budzi.... (widocznie dość skutecznie i wystarczająco głośno się szykuje do pracy :) )...ale musi być poganiany bo np. dziś do 7.20 wciąż pod kołdrą !!
      Ja musze o 7.30 wyjść do pracy, więc On musi wyjść ze mną...i to mnie wkurza...że mnie zależy abym nie spóźniła się do pracy, więc co chwilę go popędzam i doprowadza mnie do furii, tak codziennie...
      Wczoraj z nim rozmawiałam na spokojnie..ale jak widać dziś nic to nie wniosło..ehh

      Usuń
    2. Budź go wcześniej, np. 6.30, i nie miej sumienia, poganiaj. Dla swojego zdrowia psychicznego :D. Ja tak robię i jestem zdrowsza, a maruda i tak marudzi, ale ogarnia się lepiej.
      Iwona

      Usuń
    3. Spróbuje...zanim się sama wykończę...

      Usuń
    4. Zedrzeć kołdrę i wyrzucić przez okno. A jak nie pomoże to za nogę go, albo wiadro wody na głowe. Oj, moje dzieci będą miały kiedyś przewalone :-P

      Usuń
  5. Jeszcze niedawno wymądrzałabym się pisząc "Nie myśl za niego,nie staraj się za Was dwoje" itp ale po zaledwie miesięcznym doświadczeniu w matkowaniu to wiem ze łatwo się mówi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to wcale nie jest głupie....jedyny problem, że on musi wyjść ze mną...no chyba, ze w samych gaciach będzie wychodzić :PP

      Usuń
  6. Jakbym czytala o sobie i porankach z moim synem. Moj konczy 9 lat za dwa tygodnie. Wszystko co opisalas to sytuacja np. z naszego dzisiejszego poranka a ja mam ochote sobie rwac wlosy z glowy. Jedynie to ja swojego syna zawoze do szkoly, a resza taka jak u Ciebie.
    Moze jesli obudzisz go wczesniej to zdarzy :-P
    Albo rozpisz mu czasowo co kiedy musi zrobic, zakladajac, ze np wstaje o 6:45 i na 7:20 powinien byc gotowy, a te 10 minut extra niech juz wykorzysta jak chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziś obudziłam go o 6.30. O 7.20 było gotowy do wyjścia do szkoły :)
      zobaczymy jak to będzie po weekendzie :P

      Usuń
    2. No to mamy pierwszy sukces bez drastycznych metod.

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...