czwartek, 5 lutego 2015

Czego zazdroszczę bezdzietnym...




Miał być post lekki, momentami wręcz zabawny…

A pod sam koniec prawie się popłakałam…

Okej, nie ma usprawiedliwienia, że to te dni…że moje przewrażliwienie wzrasta wówczas o 100%.

Mam chyba jakiś egzystencjonalny kryzys.

Tak bardzo pragnę szczęścia moich dzieci. Wiem, że nie jestem odosobniona, wiem że każda matka o tym marzy.

Patrzę na te moje dwa szczęścia… tak różne. Tak piękne.

i śmieje się w duchu gdy starszy przytula się i pyta „ a mamusiu, ty mnie kochasz mocniej prawda?”odpowiadam z uściskiem „kocham Was tak samo mocno, choć inaczej”, „Ale na pewno mnie…dłużej” – odpowiada nie zrażony Syn…no tak 7 lat dłużej.. J…ma rację. Spryciul…

I kiedy tak zawieszę się patrząc na nich to nagle jakiś cień się pojawia…nagle poczuję chłód w sercu…oddech się zatrzymuje bo paraliżujący lęk mnie dopada. Czy będą szczęśliwi, czy znajda swoje drugie połówki, czy znajdą prawdziwych przyjaciół, czy będą asertywni, ale stanowczy, czy będą umieli sobie poradzić z tym co dla nich życie niesie…?

Wpadają do pokoju, znów się kłócą. Oboje chcą się we mnie wtulić, przepychają się. Zazdrośniki. Malutkie rączki otaczają moją szyje, a silne ręce syna oplatają talię…znów nie mogę oddychać…ale tym razem mi to nie przeszkadza…bo czuję oddech córki na policzku i słyszę „mamusiu, kocham Cię”… i łzy same lecą po policzku…

I wtedy myślę, że najlepsze co mogę im dać, że najlepszą inwestycją jest czas im poświęcony, cierpliwość, szacunek, miłość, ciepło, aby wiedzieli, że nawet kiedy zbłądzą, albo los rzuci im kłody pod nogi, aby mieli piękne wspomnienia, dzięki którym znajdą siłę aby powstać, iść dalej przez życie z nadzieją w sercu, że będzie lepiej. Spróbować zaszczepić im to nad czym sama pracuje, że ważne jest to co sami o sobie myślimy, jak my siebie traktujemy, jak my traktujemy innych, co w życiu jest ważne….

I tak przyznaje, zazdroszczę bezdzietnym, że nie mają tego „lęku”, który czasem mnie paraliżuje; „tych trosk i umartwień” gdy dziecko choruje; „tego poczucia odpowiedzialności za inną osobę” gdy dziecko dokonuje pierwszych samodzielnych wyborów i obaw z tym związanych…

Ale wiem, że medal ma dwie strony…nic nie jest czarno-białe…i nie chodzi o to , że dzieci wypełniają pustkę w życiu… chodzi raczej o tą magię…rodzicielstwa, która w jakiś sposób nas dopełnia.. jako ludzi… i o to aby korzystać z tego daru najlepiej jak umiemy…na tyle na ile mamy wpływ na ich poczucie szczęścia i bezpieczeństwa…

20 komentarzy:

  1. Nigdy na macierzyństwo w ten sposób nie patrzyłam... Bardzo ciekawy wpis

    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy na macierzyństwo w ten sposób nie patrzyłam... Bardzo ciekawy wpis

    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. My rodzice już tak mamy... To się nigdy nie zmieni. Bez względu na ich wiek - będzie nam towarzyszył lęk...
    W rodzicielstwo wpisana jest i wielka radość i strach o teraźniejszość i przyszłość naszych dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze do niedawna myślałam, że żyję w tych swoich obawach sama i zastanawiałam się czy to normalne... Aż zaczęłam o tym rozmawiac z kolegą z pracy... On ma dokładnie tak samo

      Usuń
    2. i poczucie odpowiedzialności za nich...do końca życia...za to ...kogo "stworzyliśmy"...

      Usuń
  4. Gosiu cieszmy się naszymi pociechami i starajmy się aby ten lęk nie przysłaniał nam szczęścia :)
    ściskam mocno :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się...aby nie przysłonił uroków macierzyństwa...

      Usuń
  5. Może Ci bezdzietni nie mają takich trosk ale inne. Myślisz, że oni na pewno nie chcieliby się z Tobą zamienić, by ktoś tak bezwarunkowo pragnął ich miłości... tych małych rączek i oczu wpatrzonych w nas jak w obrazek?

    Mamy tak dużo....

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, że wręcz niektórzy na pewno...

      Ja nie zawsze umiem na czas odpędzić ten strach...myślę, że to kwestia mojej pesymistycznej konstrukcji psychicznej...wieczna troska...

      Usuń
  6. Jestem świeżo po chorobach dzieciaków, a właściwie w trakcie, ale chyba najgorsze za nami. I choć to tylko jakiś grypopodobny wirus to ja i tak miałam już czarne myśli.
    I ten lęk, masz rację, nie mija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nawet nie pisze o tym co czuję jak są chorzy...sztylet w sercu, twarda dupa i zrobienie wszystkiego aby im pomóc, ulżyć...
      zdrówka dla maluchów Ewcia....

      Usuń
  7. Pamiętam słowa, które powiedziała moja Mama tej nocy, kiedy urodziła się Zuzia.
    "od teraz nie jesteś sama, od teraz Ona będzie najważniejsza, od teraz nie zaśniesz spokojnie póki u Niej nie będzie wszystko w porządku. Strach i lęk o dobro dziecka odtąd będzie towarzyszył ci już zawsze. Od teraz jesteś odpowiedzialna za tego małego człowieka".
    No i to jest właśnie prawda.
    Odkąd Mała jest z nami myślę o Nie, kocham nad życie, martwię się każdego dnia.
    Denerwuję się, kiedy choruje, kiedy płacze czy jest smutna.
    Codziennie robię wszystko,aby była szczęśliwa, aby wyrosła na mądrą i wartościową osobę.
    Ale też często nachodzą mnie czarne myśli, że coś mi się stanie, że mnie zabraknie, że... ryczę już jak to piszę...
    Ale chyba każda matka ma gdzieś w sobie ten strach.
    No,ale na pewne rzeczy i sprawy wpływu nie mamy.
    Cieszmy się tym co teraz i tu! :)
    Mimo leków,strachów i czasem wylanych łez jestem szczęśliwą mamą i myślę, że niejedna kobieta, która nie może mieć dzieci oddałaby wszystko, aby być na moim miejscu.

    Przytulam! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. święte słowa. ja staram się nie popadać w skrajność, ale czasem mnie najdzie i musze wyrzucić to z siebie, aby móc z pustym garem pchać ten macierzyński wózek...i wiem, że nie jestem jedyna...to krzepi..jak cukier :))

      Usuń
  8. Zajrzałam do Ciebie tak przez przypadek i od razu taaaki post. Czytając go jakbym siebie widziała, słyszała, i mimo, że moje maluchy już śpią i jest teraz względnie spokojnie to mnie ten strach na ten czas irracjonalny dopadł. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja też czasem, rzadko, ale jednak zazdroszczę bezdzietnym:(

      Usuń
    2. ja też rzadko...bo wiem, co przechodzą ci co nie mogą mieć dzieci...dlatego nie uogólniam tylko pisze o swoich odczuciach, które czasem mnie nachodzą...
      ale miło, że nie jestem sama :)
      pzdr i witam ciepło w moich skromnych progach :)

      Usuń
  9. To tak, jakbym czytała o sobie, choć ja bezdzietnym współczuję. Współczuję im, że nie mają tego szczęścia, tej miłości, nie mają dzieci.
    Lęku się nie pozbędę, całe życie podporządkuję dzieciom, ale i tak cieszę się, że je mam, moje szczęścia.
    I Ty też się ciesz.
    A strach? No, cóż niech stanie się Twoim sprzymierzeńcem nie wrogiem!

    Pozdrawiam z Urwisowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy chce mieć te dzieci.

      Usuń
    2. Karolina, współczuję Tobie tego lęku i strachu. Nie mówiąc o najgorszym. Nie życzę nikomu straty, bo ja bym ze sobą chyba skończyła, w takiej sytuacji. Dlatego wolę zakładać najgorsze i nie mieć dzieci. Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...