h.u.j.o.w.o. byc DDA. córką alkoholika.
Zawsze pragnęłam miec córkę. Ale jak mnie ktoś zapytał to nie umiem odpowiedziec czemu...
I teraz gdy jest i patrzę na tą wielką miłośc jaka jest i wciąż rośnie pomiędzy małżem a córką to coś mi w środku pęka ...z radości, dumy, czułości...
I pojawia sie coś jeszcze - coś czego nie do końca nie umiem zdefiniowac...
Poczucie straty... :(
Bo mnie coś tak "naturalnego i pięknego" nigdy nie spotkało ze strony Ojca...
I dziś we mnie to pękło...na terapii...
oj jak dobrze uwolnic te demony...
Ojcowie kochajcie swoje córki czystą miłością..To jest zajebisty i najlepszy dar jaki możecie im przekazac.
To jest wasza najlepsza inwestycja w rodzicielstwo. Bezwarunkowa Miłośc, szacunek, wsparcie... nawet nie wiecie jakich skrzydeł to dodaje...
I choc sama tego nie zaznałam, to szczęscie jakie roztacza moja kochana córka, ta radośc gdy widzi tatę, gdy się z nim wygłupia - to daje mi siłę aby nad sobą pracowac.
Przeszłości nie zmienie. wiem.
Ale oczyszczenie się z długich, blokowanych emocji jest jak wylany strumień czystej, krystalicznej wody na głowę...
ps. zawsze się zastanawiam czy jakikolwiek tak osobisty wpis, nie jest zbyt "obnażający". Ale gdyby to pomogło choc jednej osobie..to warto..
Widzę jak bardzo mi terapia pomaga, pozwala przede wszystkim uporac się z własnymi uczuciami, których czasami nawet nie jestem świadoma, wiem że warto ją kontynuowac, choc nie raz mam chwile zwątpienia i ogromną ochotę rzucic ją pi.z.du.
Ale jeśli coś działa - rób tego więcej...tak mówią.
Przez wiele lat pielęgnowałam w sobie poczucie krzywdy. i nienawiści.
wiem, że to co przeżyłam i czego byłam świadkiem jako mała dziewczynka ogromnie rzutowało na moje relacje z rodziną, relacje z facetami, relacje z kobietami, relacje z innymi ludźmi - po prostu.
oraz na postrzeganie siebie - jako dziewczyny, potem kobiety, żony i matki...
Zanim w ogóle spotkałam się z terminem dda, winę za moje niepowodzenia, porażki zwalałam na Ojca.
tak było najprościej. trudniej było wziąc odpowiedzialnośc za swoje zachowania, po prostu za swoje życie.
I w moim przypadku nie zadziało się to nagle. To jaka jestem dzisiaj to efekt przejścia wielu dróg. szukania pomocy na wielu płaszczyznach. jedno wiem. mnie nie pomogły żadne super "diety cud" - tzw. coachingi, czy szkolenia typu "jak myślec pozytywnie" itp...
trudno jest budowac, ulepszac coś na bagnie...tak, to jak kojarze swoje dzieciństwo to bagno.
nie mam nic przeciwko szeroko pojętemu "rozwojowi osobistemu"...uważam, ze jego skutecznosc w moim przypadku ma sens gdy uporam się z demonami przeszłości. nawet jeśli miałoby to byc ryk, wycie z rozpaczy, ból dupy -cokolwiek...ale chce się z tym zmierzyc, aby zrobic miejsce na dobre emocje i uczyc się cieszyc teraźniejszością...
podpisuję się rękami i nogami :D
OdpowiedzUsuńPS. jak ja sie cieszę, że do Ciebie trafiłam jako pierwszej na samym opoczątku mojej blogowej kariery :)
dzięki Aniu..miło to "słyszec"...
UsuńAmen :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTo tak jak u mnie, nigdy nie zaznałam miłości ojca.
OdpowiedzUsuńZa to mój Mąż w tej roli sprawdza się celująco! :)
Ściskam :*
tez mi się wydawało czytając twojego bloga, że Tobie tego zabrakło również. fajnie, że córa ma tego pod dostatkiem...
UsuńJakie piekne zdjecie, ze wzruszenia az mi lzy stanely w oczach!
OdpowiedzUsuńMoj tato nie byl alkoholikiem, ale za to klasycznym jedynakiem, samolubnym i nie umiejacym okazac uczuc, nastawionym na branie, a nie dawanie. Tak naprawde nie zaznalam od niego czulosci czy szacunku oraz zrozumienia. Dlatego z zaskoczeniem obserwuje stosunki mojego meza z nasza corka. Z Nikiem zreszta tez. Ja nie znalam takiej codziennej troski, porcji pieszczotek, wyglupow i przytulasow ze strony taty. Ciesze sie, ze moje dzieci tego doswiadczaja, bo to jest piekne!
Mamy dwa takie zdjęcia. Ze mną jest zamyślona, a tatą właśnie tak - buzia się śmieje :)
UsuńNie trzeba miec ojca alkoholika aby nie zaznac miłości ani bliskości...
:(
Nie trzeba...
UsuńMnie pomaga bieganie. Dawno zmierzyłam się z czarnymi emocjami - czasami powracają... Wtedy tracę siły. W życiu trzeba czerpać, bo inaczej przegrywasz, a siła jest tylko w słońcu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gosia
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
no Ja jeszcze nie znalazłam skutecznej alternatywy dla ujścia swoich emocji..
Usuń:*
OdpowiedzUsuńco to za kody tajne jakieś;)
Usuńa ja się zawsze w takich sytuacjach zastanawiam, czy odnieść się do problemu, czy podkreślić pozytywy, bo zachodzi obawa, że albo wtrącę się nadto w cudze życie, albo zbagatelizuję istotę sprawy
OdpowiedzUsuńJa jestem świadoma, że dzielenie się takim osobistym wyznaniem może zbudzac różne emocje i uczucia. kiedy jest mi coś bliskie, albo mam doświadczenie lub wiedzę nie obawiam się nią podzielic komentarzach...a jak czegoś nie zrozumiem - dopytam :)
UsuńJa nigdy nie zaznałam miłości matki, wprost potrafiła mi powiedzieć że mnie nie chciała. A ojciec? Nigdy go nie było. Nie interesował się mną. Nie wiedział nawet ile mam lat.
OdpowiedzUsuńmasz rację, czasu nie cofniesz, ale może to co teraz widzisz, czyli ta relacja Twojej córki z jej tatą pozwoli Ci uwierzyć, że jest to możliwe. dużo siły życzę!
OdpowiedzUsuńU mnie niby sytuacja całkiem inna, a jednak odczucia takie same.
OdpowiedzUsuń