Odchudzam się odkąd pamiętam...
Lubię jeść...
U mnie jedzenie pełni też formę - poprawiacza nastroju
- jem jak jestem smutna - inni np. chudną, nic nie mogą zjeść...ahaaa...
- jem jak mnie ktoś wkurzy
- jem jak sobie z czymś nie radzę
- jem jak już nie powinnam, ale to kolejne ciasteczko jeszcze wcisnę...
- jem oczyma...
Szukałam wielu rozwiązań "niezajadania" -
substytuty typy suche owoce, konsultowałam się też z dietetyczką (która notabene od razu wyczuła we mnie trudną sztukę, która niby chce coś zmienić, ale nie lubi jak jej się coś narzuca)..
próbowałam zająć czymś myśli, gdy chciałam sięgnąć po coś do zjedzenia, będąc najedzoną;
ruch - siłownia, rower, zumba - i miałam wrażenie, że jem więcej, po wysiłku fizycznym byłam strasznie głodna...
Kiedyś, ktoś mi powiedział, że zajadanie, a tym samym tycie, duży brzuch to taki pancerz.
Wiem, że to niezdrowe, wiem, że jesteśmy tym co jemy, wiem, że wiele chorób wiążę się z niedoborem lub nadwyżką produktów nieprawidłowej diety...
Wiem, że w moim przypadku jest to ewidentnie związane z emocjami...
Od paru dni próbuje zrezygnować ze słodyczy. Pustych kalorii. Jedną z przyczyn mojego złego samopoczucia jak je zjem... i sama nie wiem czemu mój poziom auto, into, agresji wzrósł niesamowicie...
Czuję się jak narkoman na odwyku (choć nie zrezygnowałam całkowicie bo np. słodzę jeszcze kawę, herbatę)...
Kurczę, nawet rzucając fajki nie miałam takiego wkurwu jak obecnie...
:-(
Gosiu solidaryzuję się z Tobą, może będzie Ci raźniej? ;)
OdpowiedzUsuńja nie tyle,że się odchudzam ale od pewnego czasu odrzuciło mnie od słodkiego i lepiej się z tym czuję :) przeszło mi naturalnie :) zauważyłam,że właśnie mam więcej energii bez tego ;)
dzięki kochana...
UsuńJa wciąż szukam najlepszego rozwiązania dla siebie..
Jedzenie to mój największy narkotyk. Choć i fajki było mi rzucić baaardzo trudno. A kawę piję litrami.
OdpowiedzUsuńAle to jedzenie to mój przyjaciel, pocieszyciel. I to niekoniecznie słodkie mnie ciągnie, zdecydowanie chętniej rzucam się na kawałek pizzy niż wuzetkę. I wyrzuty sumienia, i kolejne kg na plusie. Chyba też muszę przystopować.
Aha...i tak zgrabnie wyglądasz? :)
UsuńTo Ja nie wiem gdzie TY to chowasz? Pod ramoneską? :))
Niestety mam ten sam problem. Zawsze zazdrościłam tym, co w stresie nie mogą nic przełknąć - ja niestety mam odwrotnie. Jak już otworzę czekoladę to nie ma bata żebym nie zjadła jej całej. Od tamtego poniedziałku mam jednak postanowienie, że nie kupuję sobie żadnych słodyczy - ale żeby nie było tak zupełnie drastycznie - jak jestem gdzieś w gościach to jem (jedynie w domu i w pracy mam odwyk ;))
OdpowiedzUsuńJa bym chciała znaleźć gdzieś balans pomiędzy "głodem", a czerpaniem przyjemności bez podjadania i jedzenie gdy nie jestem głodna...ale chyba jestem silnie uzależniona od słodyczy, bo czuję takie ssanieee i myślę o nich cały czas :(
UsuńSKĄD JA TO ZNAM?!?!?!
OdpowiedzUsuńA wiesz co przeraża mnie najbardziej? Że mój żołądek to ma chyba monstrualnie rozmiary, bo ja nie znam uczucia: już nie mogę, albo- nie dam rady już niczego tknąć. Kur... Ja zawsze dam :(
I kocham jeść. Tak po prostu. A już jak jestem zła/smutna/zdołowana/szczęśliwa to już w ogóle. Czyli- wpieprzam non stop.
Marta...objadanie sie bylo zawsze zmora mojego zycia...
Usuńprzerabiam to na terapii, ale no po prostu mi nie wychodzi..swoje wiem, ale nie umiem wdrożyc w zycie...
to skutecznie obniza moje poczucie wartosci, choc wiem, ze wyglad to nie wszystko..a najlepsze jest to, że u innych wcale nie widzę otyłosci lub nadmiaru kg..tylko u siebie..
No to tak jak u mnie.
OdpowiedzUsuńRobię identycznie:/ Potrafię obudzić się w nocy i wrąbać tabliczkę czekolady!!!
Odchudzam się, ćwiczę, nie chudnę, dołuję się i wpierdalam na nowo!
Błędne koło!!!
Nigdy nie będę fit, nie ma szans!
Ja to jak narkoman lub alkoholik...zadnych słodyczy w domu..inaczej zeżre wszystko!
UsuńJestem na diecie redukcyjnej, a codziennie jem coś słodkiego. A raz na jakiś czas umawiam się kawiarni z kumpelą i jest rozpusta. Wilk syty i owca cała :)
OdpowiedzUsuńPolecam
Ula, A co to za dieta?
UsuńJa nie slodze ani kawy ani herbaty, potrafie tez nie jesc slodyczy a d... I tak rosnie:-( teraz zajadam pisanie pracy glownie sucharami albo pieczywem ryzowym, Aaaaaa!
OdpowiedzUsuńChyba trzeba sie pogodzic...
No widzisz ja też szukam alternatywy, ale z jedzeniem zawsze przeginam w drugą stronę...nie jem słodyczy - zapycham się kanapkami...jak to pisała Monika...błędne koło...
UsuńJa jestem właśnie typem, który w stresie nic nie przełknie, nawet durnej wody sieę nie napiję. Żołądek rwie, czasem aż mdli mnie z głodu, ale nie przejdzie nic, jestem wtedy jak zawiązana na supeł. I to kurde wcale nie jest fajne. Cały dzień na kawie żyję czasem, bo kawę piję, nie wiem dlaczego akurat kawa, ale wchodzi tylko ona. A jak puści ten supeł, to wpieprzam pod korek, do zatknięcia. Masakra poprostu, organizm szaleje, o zdrowiu to nawet myśleć się boję.
OdpowiedzUsuńIwona
Jestem uzależniona od czekolady. Wiem przez co przechodzisz. Ja robię tak że codziennie pozwalam sobie na jedną kosteczkę czekolady.
OdpowiedzUsuń