poniedziałek, 26 stycznia 2015

Kiedy przestać naciskać.





Nigdy nie byłam rodzicem, który swoje oczekiwania lokował w dziecku…


Ale za to dawałam możliwości.


Nauka języków, karate, taniec, basen, szachy, piłka nożna…


Dopóki sprawiało przyjemność woziłam…Gdy stawało się obowiązkiem, odpuszczałam.


Choć nie zawsze.




Od wielu lat uczyłam syna radzenia sobie z przegraną. Zaczęło się od gier planszowych. W domu.


Czasem kończyło się rzuconą kostką, rozwaleniem pionków na planszy, ucieczką z płaczem…


Później było lepiej, tzn. niczym już nie rzucał, choć zdarzało się nie dokończyć partii…


Nie naciskałam.


Tylko raz, ze ściśniętym sercem, ale matczynym wsparciem kibicowałam aby się nie poddawał i grał dalej :


Zawody szachowe. Zaczął w wieku 5 lat. Zaczęliśmy jeździć na zawody. Nie był orłem, ale lubił grać w szachy. Takie zawody to fajna okazja na poznanie nowych kolegów, technik gry, ale też duży stres.


Czasem trwały dwa dni.


Kiedy wygrywał przybiegał uśmiechnięty od ucha do ucha. Kiedy przegrywał, trzęsła mu się broda. Chciał jechać do domu. Serce mi się krajało, ale próbowałam go zachęcać aby wytrwał. Żeby próbował znaleźć coś dobrego w tej sytuacji. Aby cieszył się z wygranych. Że jestem z niego dumna, że mimo że gra pod presją z najlepszymi, nie poddaje się. Na drugi dzień wstawał pełen wiary we własne siły. Nawet jeśli w miarę upływu dnia jego zapał gasł… Często wracamy do tych chwil. Do dziś potrafi czuć satysfakcję, gdy wspominamy jego przygodę z szachami.


Zapisałam go na basen. I nie dla tego, że jego mama jest po AWF :).  Męczyło mnie to, że każde umycie włosów kończyło się płaczem, bo kropelka wpadła mu w oko. Nie potrafiłam zrozumieć jego zaparcia i niechęci do wody. Ale zaczął się sezon basenowy w szkole. Bakcyla nie złapał. Ale mimo, że nigdy nie został rekinem, zwolnień pisać nie musiałam. Jeździł z klasą systematycznie.


W wakacje wzięłam sprawy w swoje ręce. Zaproponowałam mu indywidualną naukę pływania.


Zgodził się aczkolwiek niechętnie. Za to do dziś nie zapomnę, jego niesamowitej frajdy i poczucia szczęścia gdy po pierwszych zajęciach sam zanurzał głowę w wodzie. Nurkował, wygłupiał się.


Poszliśmy za ciosem. Zapisaliśmy go na naukę pływanie z trenerem. I wtedy zauważyłam iż zapał do pływania gasł z każdym treningiem. Nie potrafił się odnaleźć wśród innych dzieci. Blokowały go nowe zadania. Mimo, że nauka była indywidualna, na torze uczyło się kilkoro innych dzieci.


Mimo to nie poddawał się. Wracając do domu zawsze rozmawialiśmy o tym co nie tak poszło na basenie, czego nie rozumiał, co go krępowało czy blokowało w wykonaniu zadania.


Przyszedł jednak taki moment gdy w każdy piątek na wieść że jedziemy na trening Syn – smutniał.


Nie miał już tych iskierek w oczach. Odbyliśmy rozmowę. Powiedziałam mu otwarcie o swoich marzeniach, o tym że ważne jest aby umiał pływać, aby czuć się bezpiecznie na basenie, czy innych kąpieliskach, o tym że ważne jest aby miał ruch, ale nic na siłę. Chciałabym aby wiedział, że warto próbować aby za szybko się nie poddawać, ale z drugiej strony angażować się w coś co nie sprawia przyjemności, wręcz przeciwnie przynosi stres i zniechęcenie to czasem warto odpuścić.


Oczywiście nie przyszła mi łatwo taka rozmowa. Chciałbym aby był ambitny, aby niepowodzenia go nie zniechęcały, aby za parę lat nie powiedział mi „Mamo, mogłaś mnie nie wypisywać, mogłaś nie odpuszczać”…a drugiej strony chciałam aby wiedział, że ma moje wsparcie gdy nie chcę robić rzeczy, które na ten czas nie dają mu satysfakcji…


Chcę uczyć go odpowiedzialności, pomóc mu w kształtowaniu charakteru. Cienka granica jest pomiędzy szacunkiem do wyboru dziecka, a matczyną troską czy sobie poradzi. Jaką lekcję z tego wyciągnie czas pokaże…

12 komentarzy:

  1. Gosiu masz rację to bardzo cienka granica....tak jak mówisz najlepiej dać dziecku i pokazać wachlarz możliwości ale nic na siłę...jeżeli nie wyciągnie po to ręki to znaczy,że sam dokonał wyboru, ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najtrudniej jednak się powstrzymać przed "lekkim" naciskiem na dziecko co mógłby wybrać...
      bo ja myślę perspektywicznie, a dziecko wiadomo..."tu i teraz"..

      Usuń
  2. Jesteś Mądrą Mamą i bądź pewna, że syn to doceni. Może nie teraz, nie od razu, ale doceni. Takie rozmowy dają mu wiarę. Traktujesz jego samego i jego małe/wielkie troski poważnie i on to doceni.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się. nie zawsze mi wychodzi. czasem tracę cierpliwość, widząc jego zniechęconą minę.
      trzymam wtedy nerwy na wodzy, bo wiem, że najłatwiej jest odpuścić.
      wczoraj byliśmy na "ping-pongu". zniechęcał się, bo gram lepiej. a nie chciałam mu dawać fory, tym bardziej, że chce wziąć udział w turnieju. ledwo wytrzymał do końca. był zły i sam wrócił do domu.
      Dopiero gdy "porozmawialiśmy" przyznał, że mu było przykro, ale już jest lepiej bo "pogadaliśmy"...

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. oj tam oj tam...każda z nas chce jak najlepiej dla swojego dziecka...różnymi technikami :)

      Usuń
  4. Aż się popłakałam.....jesteś bardzo mądrą kobietą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Gosia, szalenie bliski jest mi ten temat, bo dokładnie to samo przechodzę z Elizą odkąd poszła do szkoły. Kurczę! Czy to pokolenie jest jakieś takie... nijakie?! Rzeczy, których już próbowała Eliza, jest chyba więcej niż palców u obu rąk. Bo super niania mówiła, że zanim dziecko się określi musi czasem spróbować i kilku sportów, kilku języków itd... W efekcie u nas mniej więcej co pół roku jest ten sam scenariusz- zapał gaśnie. I ja już nie wiem- czy po prostu Eliza nie trafiła jeszcze na tą swoją wymarzoną pasję, czy mam w domu lenia. I co ja mam, do cholery, robić. Nie chcę Jej zmuszać, nie wyobrażam sobie tego! Tyle, że jak Ona w połowie roku szkolnego PO RAZ KOLEJNY chce się z czegoś wypisywać, to nie mam siły już z Nią rozmawiać, i Jej tłumaczyć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz...mnie rodzice, ani nie zachęcali, wręcz przeciwnie nawet się nie interesowali. sama szukałam swoich "zainteresowań". niestety miałam zbyt słomiany zapał. może gdybym miała wsparcie w kimś dorosłym to bym wytrwała...ale mnie nikt nie chwalił, nie mobilizował...
      dlatego z takim trudem "odpuszczam" młodemu...bo on działa pod wpływem chwili (np. nie będzie chodził na piłke, bo nie udało mu się dziś strzelić gola, albo nie wyszło mu dziś jakieś zadanie na basenie),
      a ja traktuję to jako długofalową inwestycję...ale przetłumacz dziecku? mission impossible :P

      Usuń
  6. Poryczałam się...normalnie jak dziecko.
    Jesteś cudowną Mamą i jestem pewna, że Twoje Dzieci jeszcze nie raz podziękują Ci za to jaka jesteś i co dla Nich robisz.
    Wiesz...moja Mama jest mi bardzo bliska i kocham Ją nad życie, ale czasami mam wrażenie, że moim zadaniem było dokonanie tego, czego Jej się nie udało.
    Przez wiele lat trenowałam pływanie, chciałam iść do liceum sportowego, Mama nie pozwoliła.
    Wybrała mi liceum o profilu germanistycznym. Wyłam każdego dnia przez 3lata!
    Chciałam studiować poza moim miastem.
    Mama się nie zgodziła, bo miała inne plany.
    Dostałam się na lingwistykę stosowaną, bo tak chciała Mama...
    Zrezygnowałam, nie chciałam, nie czułam tego...
    Mama była wściekła, ale był jeszcze jeden kierunek i zawód w którym mnie widziała...
    Poszłam, męczyłam się, chciałam przerwać i iść na psychologię...
    "tam sobie nie poradzisz"-słyszałam...
    Skończyłam to, co chciała Mama...
    Na magisterkę poszłam już z własnego wyboru.
    Jest milion rzeczy, sytuacji i spraw o które mam do Niej żal...po części za to, że nie pozwoliła mi części życia przeżyć po swojemu...
    Wiem, że chciała dobrze, ale...no właśnie ale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz ja się poryczałam....
      mnie rodzice do żadnego kółka nie zachęcali. ojciec zajęty swoim pijaństwem, mama zajęta nim...a my...zostawione same sobie. nie mam pojęcia nam z siostrą udało się wyjść na ludzi z takiego domu...
      bardzo dobre uczennice, najlepsze liceum, potem studia...mnie tylko rodzice zmusili do wybrania liceum...bo dziadek tam chodził...ale studia - nie miało dla nich znaczenia, więc luz. byleby się obronić...

      wiem, że rodzice chcą nas chronić, ale Ja właśnie chcę tego uniknąć. młody na razie jest "młody". wybór hobby to pikuś w porównaniu z tym gdzie zdecyduje się pokierować swoje kroki po gimnazjum...

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...