Pewnie się już nieraz przyznawałam, że pierwsze dziecko "wychowywałam" wiedzą książkową...
Przed porodem, również też po (w zależności) w której grupie wiekowej znajdował się Syn, zaopatrywałam się w większości dostępnych poradników typu :
" Jak wychować ...? :
- grzeczne dziecko
- szczęśliwe dziecko
- zdolne dziecko
- posłuszne dziecko
- ... geniusza :-)
Z perspektywy czasu widzę, że nie dość że mi to nie pomogło, a wręcz przeciwnie, brak postępu i efektów wpędzało tylko w poczucie winy, powodują narastanie frustracji i złości.
A jak wiadomo, sfrustrowana matka to sfrustrowane dziecko...U mnie poszło to w 100%...
Oczywiście, były też sukcesy, no nie powiem. Ja nie wiem np. co to bunt dwulatka, rzucanie się na podłogę, ścianę. Chodzenie z młodym na zakupy to była czysta przyjemność. raz się powiedziało, że nie kupię i nie było żadnych fochów... Ale to było epizody. Mimo całej "wiedzy" byłam jednak nadopiekuńczą i niekonsekwentą matką...
Teraz czuje się nieco pewniej jako Matka dzieciom, choć do ideału mi daleko (inna sprawa, że raczej się o ten tytuł nie staram :-) )...
Przy Młodej raczej niewiele czytam, kieruje się bardziej intuicją...
Oczywiście nadopiekuńczość i brak konsekwencji odbija mi się czkawką, no za cholerę nie mogę się wyzbyć tych przywar, za to jedna rzecz mnie zadziwia. Zmieniły się nieco okoliczności, w których obecnie żyjemy i myślę, że ma to zbawienny wpływ na dzieci no i najważniejsze...na mnie :-)
Po pierwsze jest z nami Ojciec moich dzieci, a nie gdzieś na wygnaniu, "zagramanicą"
Uczęszczam na terapię. Mam większy dystans do siebie i świata. Uczę się słuchać swoich potrzeb, badać co mnie aktualnie np. wkurwia, bo nerwus ze mnie straszny...
Aha, co do tytułu posta...Skusiłam się na zakup pierwszego od wielu lat "poradnika"...
I w sumie czytając go, nie odniosłam wrażenia, jak podczas czytania wcześniejszych, że ktoś mi coś narzuca, nie wpędzam się w poczucie winy, że coś mi nie wychodzi...wręcz przeciwnie czytając TĄ książkę, mam niezły ubaw, trochę żałuję, że nie zakupiłam jej po narodzinach Syna, ale mam nadzieję, że dla 9 latka też jest jeszcze szansa :-)...Aha ten "poradnik" to :
"Dzieci w Paryżu nie grymaszą"...
Wczoraj zastosowałam jedną z "technik", które dla Francuzek są czymś naturalnym i instyktownym....Wierz cię mi lub nie...stał się CUD...
Moja córka usnęła. Sama, z bratem w pokoju, przespała prawie całą noc... (bo kiedyś było TAK).
Może to się wydać banalne, niewiarygodne, ale Ja po prostu weszłam do pokoju dzieci, po przeczytaniu książeczki, dałam im jeszcze czas na małe wygłupy, ale zakazałam wychodzić z łożek, dodatkowo mówiąc im wprost "Życzę Wam dobrej nocy, abyście przespali ją całą, bo rodzice też chcą się wyspać"...
Magia? Siła sugestii? Przypadek? Zobaczymy ... będziemy "obserwować" :-)))
Hurrraa! Brawo dla malutkiej! Skrajna w końcu się wyśpi!!!!
OdpowiedzUsuńSpokojnie, na razie i tak się budziłam mimo, że spała.
UsuńTak mnie skubana przyzwyczaiła do swoich rutualnych pobudek co 2-3h...
życzę, żeby to już działało "na zawsze" ... nie dziękuj, żeby nie zapeszyć :)))))
OdpowiedzUsuńOjej, byłoby bosko... wiadomo, wyspani rodzice to...szczęsliwi rodzice..nigdy nie doceniałam snu jak ...teraz
UsuńMiałam podobne odczucia po przeczytaniu tej książki, która opisałam krótko u siebie na blogu. Życzę dalszych sukcesów :)
OdpowiedzUsuńdzieki... ksiązkę naprawdę fajnie się czyta :-)
UsuńNa moją małą zbawienny wpływ miał jej starszy o 11 lat brat, który był dla niej idolem. Mówił: "niech ci się przyśnią kolorowe misie" i gasił światło w jej pokoju. I śniły jej się!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam.. Hanka naprawdę super się rozwija przy swoim bracie
Usuń:-)))...czasem aż za bardzo...hehe
Z tym za bardzo....Oj tak! Zwłaszcza jak połączyli siły przeciwko mamusi :D
UsuńMój Fifi jest chyba za mały i na niego by to chyba nie podziałało;)
OdpowiedzUsuńAle od dłuższego czasu zastanawiałam się czy tą książkę zakupić.
A wiesz, że o Tobie myślałam? Liczyłam, że zajrzysz do mnie.. :-)
UsuńMyślę że warto zamówić. Ksiązką sama w sobie jest napisana w przystępnej formie. Na mnie wywarła dobre wrażenie w przeciwieństwie do innych "poradników" przez które nabawiłam się tylko niepotrzebnych ... kompleksów...
Właśnie o to chodzi;) Ja już dwa razy podchodziłam do Tracy Hogg, bo od kogoś dostałam. No i szczerze, to zastanawiałam się tylko czy to ze mną jest coś nie tak, czy z Filipem... W końcu dałam sobie troszkę na luz z poradnikami;)
UsuńI bardzo dobrze...najważniejsze to wsłuchac się w ..swoje dziecko.. trzymam kciuki za Wasze przespane noce...:-)
UsuńDziękuję Ci bardzo;)
UsuńJa nie czytam absolutnie żadnych poradników. Gdy urodził się Syn wciąż siedziałam z nosem w słynnym "Pierwszym roku życia dziecka", co było kontynuacją czytania w ciąży "W oczekiwaniu na dziecko". Do tego miałam jeszcze kilka innych poradników typu "instrukcja obsługi niemowlaka". Nie ułatwiało to sprawy, bo tajemna wiedza w nich zawarta bardzo często sobie przeczyła, wręcz się wykluczała a ja miałam coraz większy mętlik w głowie. W pewnym momencie powiedziałam Basta! Odłożyłam poradniki i po prostu o nich zapomniałam. Nie wiem czy moje dziecko odpowiednio waży, mierzy, je wystarczającą ilość mililitrów, buduje wieże z wystarczającej ilości klocków itd. Wystarcza mi, że wygląda na szczęśliwego.
OdpowiedzUsuńO "Paryżu" czytałam już na kilku blogach. Recenzje były tak zachwycające, że uznałam, że to musi być książka dla mnie. Coś w stylu "Jak wychować na luzie?". Ściągnęłam sobie darmową "próbkę" e-booka. Jakieś 30 stron chyba. I tak mnie te 30 stron znudziłooooo, że książki nie kupiłam.
Wystarcza mi, że wygląda na szczęśliwego. ...
UsuńTo najważniejsze :)))
O kurczę, bez przemocy, bez szantażu, bez nerwów... Wystarczyło grzecznie poinformować ;)
OdpowiedzUsuńhehe...dosłownie :-)))
UsuńZ poradników to ja tylko mam jeden w domu "jak przestać się kłócić" czasem rzucam nim w męża, gdy się kłócimy, co by przestać. Żartuję. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam w ciąży "ciężarówkom przez 9 miesięcy" i było mi jakby łatwiej. :) Ja zawsze intuicyjnie wszystko. ;)
Dobre, dobre :-)
UsuńWreszcie trafiłam na bloga, w którym macierzyństwo nie ocieka lukrem! :)
OdpowiedzUsuńMi dla odmiany parę poradników bardzo pomogło i dzięki nim mój 3-miesięczny potomek nauczył się sam zasypiać. Jestem początkującą blogierką, która chce przedstawić tę realną wersję ciąży, porodu, macierzyństwa - bo przed porodem naczytałam się ochów i achów, a potem strasznie rozczarowałam rzeczywistością. Nie jest różowo. Miłość przeplatana z bezradnością. Nauka na błędach w płaczu i krzykach. Niech każda wie co ją czeka ;) Pozdrawiam i zapraszam: http://omatkowariatko.blogspot.com/
Dzięki. Ja to tak czasem w rozkroku stoję, pomiędzy lukrem, a wkurwem ... Cóż, fajnie opisała to MatkaJedyna, parafrazując, że macierzyństwo to takie rzyganie tęczą. Nic nie jest czarno - białe..
Usuńpzdr i witam mojej, skrajnej czasem rzeczywistości...