ups...a myślałam,że będzie chciał innej obietnicy (czyli ja myślę tylko O JEDNYM) hehe..
No cóż, taki mój urok, że w kinie, puszczają mi hamulce...a jeśli to jest komedia, to przechlapane ... dla widzów...
Kiedyś jak poszłam na Shreka, będąc w ciąży z synem, znajomi nie byli pewni czy publiczność śmieje ze scen, czy... ze mną ...
A ja, nie tłumacząc się wcale, jestem po prostu bardzo wyczulona na wszelkie niuanse, dygresje, podteksty, choć fakt jest taki, że oglądając komedię w domu, aż taaak nie "rżę"... taki MÓJ UROK...
albo taka MAGIA KINA :-)
Prawie spełniłam obietnicę :-)
A komedia była całkiem fajna. A fabuła nieprawdopodobna, choć ...możliwa..? Polecam...na randkę z małżem w sam raz...
Chcę mi się do kina,może w ramach walentynek mełża zaproszę,bo czekac na jego gest to mogłabym do usranej śmierci...
OdpowiedzUsuńhehe, ja też musiałam się "prosić", ale po dobrym i sytym posiłku małż by skłonny do "kompromisów" :-)
UsuńJak wyjdzie na dvd, to pewnie obejrzę, bo na wyjście do kina, to zbytnio liczyć nie mogę;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja ostatnio nie mam czasu na dvd. No chyba, że zadowole się oglądaniem "na raty"...bo przy młodej inaczej się nie da...Co mnie widzi przy kompie to woła "pepa, pepa" :-P
UsuńHehe;) My sobie pozwalamy na dvd, jak Filip spać pójdzie i to też czasem na raty wychodzi, bo się budzi;) W dzień nie ma szans na obejrzenie czegokolwiek;)
UsuńGosia masz to co ja: wylewność
OdpowiedzUsuńW kinie trudno powsrzymać mi się od śmiechu, dlatego nie zabieram ze sobą popcornu:)
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Odkąd o mało nie oplułam gościa z przodu też już nie jem w kinie :)-
Usuńjuż myslałam że na jack strong cię tak ubawił.
OdpowiedzUsuńnie wybieram się..
UsuńO, może i my się skusimy. Chociaż ostatnio randkowanie nam nie wychodzi :)
OdpowiedzUsuńJa swojego trochę "zmusiłam", bo jak czuje weekend to widzi ... kanapę.
UsuńTylko , że On ma pracę w ruchu, a Ja siedzę z dupką przy biurku.
I czasami trudno nam się zgrać.
Mnie chłop też ostatnio uspokajał na "Last Vegas". A wcale nie aż tak łatwo mnie rozbawić, wymagająca jestem. Chociaż coś w tym jest, w kinie śmieję się znacznie głośniej :-)
OdpowiedzUsuńPolecasz? Bo jeśli TY wymagająca, to ja bym się pewnie posikała, hehe. Mnie wiele nie potrzeba :)))
UsuńJesteś już drugą blogerką, która poleca ten film, więc może wybierzemy się na to z Panem M. na którejś kolejnej randce :)
OdpowiedzUsuńA co do rżenia w kinie - mam tak samo! W dużych salach to jeszcze nie jest takie straszne, ale kiedyś byłam z moją siostrą w jakimś malutkim kinie gdzieś nad morzem, bo ciągle padało i nie miałyśmy co ze sobą zrobić i ona do dziś mi wypomina jak się wtedy za mnie wstydziła ;)