- naczytać
się o tym jak sport jest ważny w życiu dziecka
-wałkować o
tym w domu 24h/365 dni w roku
- robić
aluzje i wymówki podczas wchodzenia po schodach, jęk, przy kolejnym kawałku
pochłanianej czekolady, na spacerze, jęk
- zabierać
na różne profesjonalne zajęcia sportowe w celu poszerzania horyzontów
- zmuszać Ojca
dziecka aby zabierał go na boisko, grał z nim w piłkę, kosza, jeździł na
rowerze, lodowisko 2h/365 dni w roku
- puszczać
transmisje z zawodów, igrzysk, meczy i zachwycać się ich umiejętnościami, tak
by dziecko słyszało…
Zapytacie o
efekty? „Udało się” L… Jak tylko wspomnę o jakiekolwiek aktywności fizycznej Młody
zatyka uszy, zwiewa do pokoju…
Odpuściłam…
Wczoraj
zadzwoniła matka jednego ze szkolnych kolegów czy miałby ochotę przyjść pobawić
się z M. Tak do 17.30 bo potem jadą na trening piłki nożnej i gdyby Michał
chciał też mogą go zabrać na trybuny… Aha, pomyślałam sobie, na pewno się „zgodzi”
i już oczami duszy widziałam go pod klatką o 17.31.
O 17.15 dzwoni
matka M. Odbieram, słyszę smutny głos Michała „Mamo, ja pojadę z kolegą na
trening, popatrzę sobie”. Biedne dziecko, pewnie go „zmusili”, albo nie umiał
odmówić…
O 19stej KTOŚ MI PODMIENIŁ DZIECKO…
„MAMO, MAMO, BYŁO SUPER, CHODZI TAM
TRZECH MOICH KOLEGÓW, I GRAJĄ MECZE, SZYBKO, ZADZWOŃ DO MAMY M. WEŹ NUMER DO
TRENERA, TRENINGI MAJĄ W…..”
……. i tak
prze kolejne pół godziny…słowotok… pełen zachwytu…
Bosze!!! Gdzie
popełniłam błąd?? Czy znów mnie wyręczyłeś? Czy nie jest tak, że im mniej
naciskam tym większy efekt. Im mniej stymuluje tym większa radość z odkrycia
pasji przez moje dziecko???
No cóż, uczę
się na własnych błędach, a to podobno trudniejsze niż na ..cudzych J
To chyba element sztuki szukania autorytetów. I nie zawsze są tam, gdzie chcielibyśmy te autorytety znajdować. :)
OdpowiedzUsuńalbo poświęcać więcej UWAGI, zamiast ciągłych bodźców...
UsuńTo może spróbuj odwrotnie:
OdpowiedzUsuń"Nie, w żadnym wypadku, żaden sport, bo się spocisz!"
Zamiast sport wstaw cokolwiek.
Róża...kurczę, to chyba gorsze niż naciskanie...będzie potem przewrażliwiony...
Usuńani nie namawiam, ani nie zniechęcam, sami wybierają i decydują ... chociaż serce matki krwawiło, kiedy synek (14 lat) wracał poobijany i posiniaczony z treningów tajskiego boksu, chudziaczek mój jedyny (a nie może szachów trenować??? - myślałam...).. :)
OdpowiedzUsuńEpizod z Szachami też mamy za sobą...W zeszłym roku zdobył nawet I miejsce w swojej szkole. szał minął go pierwszej...przegranej.
UsuńTo Ci się udało - dziecko zachwyciło się sportem. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńJest szansa, że skoro sam się wciągną w grę z kolegami to szybko się nie znudzi -chyba, że do pierwszej kłótni z kumplami z boiska. Ale mam nadzieję, że tak nie będzie. Trzymam kciuki.
Dziś Walentynki, a Ty o sporcie piszesz;))
OdpowiedzUsuńMoże daj mu wybór, niech spróbuje, takie do trzech razy sztuka, a potem sam się określi ;) Ja tak robię ze starszą córką;)
Ja się zastanawiam, jak to będzie u nas. M. trenuje wspinaczkę i już snuje wizje, jak to będzie z synem się wspinał;) A jak syn odmówi współpracy??
OdpowiedzUsuńWiesz przykład idzie z góry...U mnie małż jest kanapowcem z pilotem, i tak u niego wygląda "piłka nożna".
UsuńWięc jak Synuś mówi "chce być taki jak tata", szlag mnie trafia...
Pewnie dlatego próbowałam na siłę pokazać , że ma wybór...