środa, 17 grudnia 2014

Wiadro pomyj

Niektórzy wchodzą w Nowy Rok z nowymi postanowieniami... Nie Ja...
Ja chcę zakończyc stary rok wylaniem z siebie tego co mnie wkurza i ostatnimi czasy powoduje, że mam problemy z samokontrolą...
Uwaga, będzie śmierdziało potem, frustracją, negatywnymi emocjami :


1. Sąsiadka - hit tego roku...zaczęło się w lipcu - trwa do dzisiaj...i jedno słowo - bezsilnośc - ona wali, my wzywamy policję, ona nie otwiera, policja odjeżdża, ona zaczyna walic dalej...w lipcu złożyłam doniesienie na policję, w listopadzie przyszło pismo że jest sprawa w Sądzie o zakłócanie spokoju nocnego, sąsiadka się odwołała, więc będą wzywac mnie na świadka. Bezczelnie twierdzi, że Ona nie wali. Nie mam już siły wzywac policji o 1, lub 3 w nocy. Inni sąsiedzi nie wzywają, za to walą w odpowiedzi w kaloryfer, więc mam dolby surround...
2. Nocne wędrówki Hanki - konsekwencja pkt. 1. Młodą wybudzają nocne hałasy, więc od paru tygodni mamy w małżeńskim łożu - trójkąt. nie polecam...noga w oku, noga w boku...na szczęście gdy położy się z nami nic już więcej ją nie wybudza, więc jak tu dzwonic po policję, która dzwoni do Nas domofonem, znów wybudza córkę...bo wariatka oczywiście im nie otwiera, bo nie musi..takie mamy prawo...
3. Urlop w domu i pobyt z dzieckiem...
No cóż, spójrzmy prawdzie w oczy. Nie jestem chodzącą reklamą kobiety, która posiadając dziecko jest zorganizowana, potrafi wykonywac 5 czynności dziennie. A może to przestarzały slogan?
Bo jestem na urlopie. W przeciągu paru dni, miałam dla siebie tylko pół godziny. Rano. Po wyjściu Syna do szkoły, którego wybudzanie kiedyś pisałam jak wygląda (ps.zmian nie widac :( ), a obudzeniem się młodej...
Pół godziny...normalnie nie wiem za co się wziąc...<sarkazm> więc siadam, jem w spokoju kanapki, popijam pierwszą kawą..
Bo po obudzeniu młodej zaczyna się maraton. Nie wiem, czy też tak macie, ale Ja tylko jak młoda śpi, albo ja jestem poza domem odpuszczam sobie tzw. nadkontrolę. W innym wypadku jestem cały czas spięta, bo już sama nie wiem czy to domena dwulatek, ale zostawiona samej sobie, na bank albo coś zmajstruje, albo sobie coś zrobi...więc cały czas mam ją na oku...więc niewiele mogą zrobic w domu...oczywiście próbuje znaleźc jakieś rozwiązania czyli angażowac ją do podawania mi np. naczyń ze zmywarki, i starac się nie myślec o ile szybciej zrobiłabym to sama; wstawiam pranie, ona mi pomaga, zamyka klapę, wciska guzik; jak gotuje obiad, stoi przy zlewie i pomaga mi np. myc warzywa...chodzi o to, że każda czynnosc wspólnie zajmuje dużoooo czasu.
Oczywiście, mogłabym oporządzic wszystko, może nawet dom by lśnił, ale pod warunkiem, że ktoś zajmie się młodą (brak opcji), lub posadzę ją przed TV lub laptopem...ale Ja mam wyrzuty sumienia...więc zamiast sprzątac, bawie się z nią. Malujemy, lepimy ciastolinę, tańczymy, idziemy na spacer, jedziemy do Galerii na autka..więc kiedy idzie na wymarzoną przeze mnie drzemkę, jestem po prostu tak zmachana, że jedyne na co mnie stac to ugotowanie obiadu a i tak na raty, bo w żeby nie było tak słodko, w dzień sąsiadka też wali (chyba czymś metalowym w miskę, taki pogłos, i wybudza młodą)...i tu dochodzimy do  :
4. Różnice poglądów oraz oczekiwań małżeńskich
w kwestii dbania o dom..
Choc choruje na perfekcjonizm, w przypadku dbania o dom, raczej nie liczyłabym na koronę Perfekcyjnej Pani Domu..I nawet mi nie zależy...Ogarniam na tyle, że nie potykam się o tzw. przysłowiowe własne gacie, okna póki z nich widzę, nie czuję potrzeby ich mycia. Do podłogi się nie przyklejam, a kurze same nie znikają..więc..jak słyszę w głosie małża pretensje, że mogłabym coś tam zrobic to mnie jasny szlag trafia...
Choc przyznaje.. jak on zostaje z dziecmi dom lśni...really...ale nie przypominam sobie aby ten czas był spędzony z dziecmi, wtedy w ruch idą bajki z laptopa lub tv...więc jakby to napisac...kiedy ja zostaje z dziecmi dla mnie ta opcja jest już jakby "wyczerpana"..ale okej...matka jest kreatywna, lubi fajne zabawy...tylko proszę mi tu nie wyjeżdżac z tekstami "co Ja takiego dziś w domu zrobiłam?"...
5. Tyje...wciąż tyje...nic nie chudnę...tak objadam się słodyczami, tak jem bułki...tak nie uprawiam sportu...tak wiem trudno w takiej sytuacji oczekiwac sukcesów na tym polu...więc pytam się grzecznie "CO ZE MNĄ JEST NIE TAK", że nie potrafię schudnąc??? czy to naprawdę tylko dla wybrańców??? czy to brak silnej woli? jestem osobą, która nie lubi jak jej się coś narzuca (po tatusiu tak mam), ale nawet sama siebie nie potrafię zdyscyplinowac...bo ja już nie wiem, co może mnie zmotywowac, dac kopa w dupę, aby w końcu zrobic coś w tym kierunku!!

ufff...wiedziałam, że ten blog nigdy nie będzie monotematyczny...uwielbiam dzielic się z Wami swoimi pomysłami, ostatnio jakoś nabrałam wiatru w żagle i wszelkie domowe aranżacje sprawiają mi mega frajdę, ale ten blog jest przede wszystkim o mnie, moich emocjach, jest dla mnie autoterapią...i wiecie, czasem tak jest że gdy przeczytam parę razy (podobno trzeba 3x aby zrozumiec sens, w podręczniku od przyrody młodego pisali) to albo znajduje rozwiązanie, albo po prostu zapominam i idę dalej, bo prawdą jest gdy dzielimy się trudnymi emocjami, smutkiem, on dzieli się na pół, potem znów na pół i z takim "malutkim" łatwiej sobie poradzic :)

12 komentarzy:

  1. Człowiekowi zdecydowanie potrzebne jest miejsce w którym bez skrupułów będzie pisał co mu na sercu leży. Nie martwiąc się o to, co kto myśli, nie obawiając się, że może komuś zrobi się przykrość.
    Dobrze, że Ty to miejsce masz.. a że dodatkowo pokazujesz nam inne rzeczy ze swojego życia - plus dla nas, jest ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuje. moje bogactwo skrajnosci nie jest przypadkowe...

      Usuń
  2. Rok temu napisałam u siebie, że nie zaczynam Nowego Roku z bagażem postanowień, bo i tak potem nie jestem w stanie się z nich wywiązać i czuję gorzki smak rozczarowania.
    Ale potem stworzyłam swoją mapę myśli i zaczęłam dążyć do realizacji planów :)
    W tym roku stawiam na powtórkę :)
    Twoje wiadro pomyj, bardzo przypomina moje, z tym że w miejsce sąsiadki wstawiam teściową.
    Reszta no jak w mordę strzelił bardzo podobna.
    Wiem, że dla Ciebie to przykre, dla mnie też ale jak przeczytałam, że zmagasz się z takimi ekscesami jak ja to jakoś tak mi się lżej na wątrobie zrobiło :P
    Pisanie wiele daje, dlatego pisz, wywalaj z siebie męczące emocje i ciesz się życiem :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o dobra, z ta babyjaga na dole masz ... gorzej...
      masz racje czasem trzeba sie..oczyscic...

      Usuń
  3. 4 i 5- mamy tak samo. Tyle, że ja się dziwię- no jak to nie chudnę? Przecież ja sobie co wieczór wizualizuję siebie, jako super laskę, i co? I ch... Ostatnio, musiałam kupić sobie bluzkę na chrzciny, i uwierz mi Gosia- dramat. A wiesz co było najśmieszniejsze- że nawet taka odcinana pod biustem, która teoretycznie powinna maskować tą oponkę, nie dawała rady. No i co? Przyjechałam do domu i zjadałam lody na pocieszenie, bo przecież trzeba sobie jakoś humor poprawić...
    Mój mąż też nie widzi nic złego w tym, żeby dzieci pół dnia oglądały bajki, jak On ma coś do zrobienia.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. A pisałam to, zajadając sernik dyniowy :)
      Serio!

      Usuń
    2. Jesli wlasnej roboty to jestes rozgrzeszona ....

      Usuń
    3. Wiesz...sama sobie dokopuje ze jestem beznadziejna i nie umiem sie wziac za siebie...
      Bo moze zamiast stekac po prostu cos zrobic???
      Ja jestem takim typem co zajada stres..w przeciwieństwie do mojej przyjaciolki, która w sytuacjach stresowych nie je nic...

      Usuń
  4. Pomijając sąsiadkę to mam podobnie. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to wszystko w domu zorganizować, by wszystko było zrobione. Mój Wojtek już nie śpi w dzień, więc nawet jak zasypia Miśka (piszę nawet, bo i ona do spania średnio skora i jej drzemka trwa 30min) to wtedy poświęcam czas tylko jemu, bo inaczej nie ma kiedy.
    Ja już odpuściłam i bajki wlączam, chociazby po to, by w tym czasie właśnie uśpić Małą, a by W. nie przeszkadzał.
    No ale co z tego skoro nawet jeśli W. się zainteresuje tv to Młoda już nie...(i dobrze, w końcu roczne dziecko i tv to kiepski pomysł).
    Razem się nie bawią, bo są na zupełnie innym poziomie. W. się tylko denerwuje, bo M. mu wszystko zabiera.
    I jak tak w tym całym harmidrze gotuję obiad, ogarniam moje 5 minutówki (to moja metoda na sprzątanie- dzielę czynności na takie, które trwają 5-10min, bo wiem, że więcej nie zrobię, czyli np myję sam kibelek a nie całą łazienkę, samą kuchenkę a nie kuchnię itd) i podobnie jak Ty dużo robię z dziećmi- wstawianie prania, wieszanie, zmywarka.
    Ale jestem już tym wszystkim cholernie zmęczona.
    No i waga, u mnie też ciągle w górę...

    Ale damy radę co? Powiedz, ze tak, plis:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest o tyle lepiej, że czasem starszy brat (9 lat) zajmie się siostrą...i jestem mu ogromnie wdzięczna...
      Ej, chyba podkradnę ci te 5 minutówki. genialny pomysł...zamierzam tak posprzątac szafki w kuchni. codziennie jedną, a jak się uda dwie to super..a nie żeby się zaharowac bo bez sensu...
      Nie wiem czy małz przeczytał posta, ale dostałam dziś rano smsa "Kochanie masz dziś wolny wieczór, ja uśpię dzieci" i od razu mam lepszy humor...choc gdybym miała jeszcze coś na koncie to w ogóle byłoby bosko...a tak wystarczy tylko na waciki..ale co tam..podpatrzę sobie fajne rzeczy, może po świętach coś sobie kupię w dobrej cenie :)
      Ewcia, damy radę, ale musimy szukac upustu dla naszych emocji i frustracji, bo to że jestesmy superwomenkami to wiadomo, ale każda super baba kiedyś musimy podładowac akumulatory :)))
      szkoda, ze u mnie nie ma takich blogerskich spotkań..a do Ciebie "ciut"...dalieko :P

      Usuń
  5. Gosiu życzę Ci żeby to wiadro rozlało się całkiem i w Nowy Rok żebyś weszła spokojnie oczyszczona ;*
    a z sąsiadami same utrapienia...u nas też hałasują nad nami ale ostatnio po tzw.delikatnym ochrzanie jest spokój :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas po tzw. "delikatnym" ochrzanie sąsiadka wezwała policję, ze jest napastowana przez mojego męża...
      dobrze, że trafilismy na mądrych policjantów, którzy znają jej ekscesy i nie dali wiary jej pomówieniom.
      Ja już nie próbuje z nią rozmawiac. bo szkoda sił i nerw. wczoraj gdy usypiałam Hankę zapukałam do niej aby się uspokoiła z tym waleniem to tak mnie zjechała ta 70 letnia babcia, że myślałam, że sama z tych nerwów zrobię jej coś złego...nawet nagrałam tą rozmowę i puściłam mężowi..zero składu i ładu...a ogólnie to Ona może robic w swoim mieszkaniu co chce...walka z wiatrakami :(

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...