wtorek, 6 stycznia 2015

Babcia, poemat niepochwalny...

Babcia...
obrazek jak ze snu...
babcia czyta wnukom bajki, babcia robi z nimi naleśniki, babcia cieszy się na ich wizytę,
babcia chętnie z nimi zostanie aby rodzice mogli się zrelaksowac, wrócic do domu z nowymi siłami, może nawet stęsknieni za swoimi pociechami, gdyż jak na razie...



tęsknią aby się od nich uwolnic...tak, tak...mam dośc swoich dzieci. jestem zmęczona ciągłym monitoringiem, gotowością 24h,  a kiedy jedno z nich odmawia drzemki -mój świat staje na głowie.

Rano śniadanie, potem zabawa, spacer, obiad, 2h prób usypiania, jestem bardziej zmęczona niż bym na Śnieżkę weszła...więc znów zabawa, czasem korzystam z pomocy elektronicznej niani czyt. komputera, a to wszystko po to aby móc posprzątac w spokoju...potem kolacja, kąpiel, znów 2 usypiania...
prawda jest taka, że w wolne dni jestem bardzie zmęczona niż gdy chodzę do pracy, w której de facto od nich odpoczywam.
Odpoczywam od tej wiecznej kontroli, poczucia odpowiedzialności aby dzieci bawiły się bezpiecznie (bo nawet najlepsza zabawa jaką jest obecnie skakanie i fikołki na łóżku średnio mnie bawi, więc nawet gdy im pozwalam na takie wygłupy to muszę byc w pobliżu)...
Śmieje się , że odkąd mam w końcu swoją pasję (blogowanie) to teraz nie mam na nią specjalnie czasu...
A kiedy już mam wolną chwilę marzę o jednym - odpoczynku, regeneracji, spaniu...

I tu pojawia się wybawienie...babcia, która przyjeżdża raz na dwa m-ce, na mic, dwa...MOJA MAMA...
za którą zwyczajnie tęsknie...i gdy przyjeżdża do Polski to bardzo chętnie spędzam z nią czas...myślę, że poniekąd nadrabiam "zaległości" gdy brakowało nam normalności,za życia ojca-alkoholika...
Chętnie pójdę z nią do kina, na kawę, na basen...ale...

I tutaj pojawia się rysa...mam takie małe oczekiwania, że chętnie zajmie się ... wnukami.
Że sama zaproponuje, że weźmie je do siebie na parę godzin, abyśmy mogli z małżem ... odetchnąc...
I mam do niej ogromny żal, bo jej się..nie chcę...bo jest wiecznie zmęczona...bo woli w samotności książki czytac...więc idą krok dalej i sama próbuje ją poprosic o pomoc...aby potem ..odwołac...bo MAM WYRZUTY SUMIENIA...że jednak niech odpoczywa...że potrzebuję czasu dla siebie...

Bo czujecie, gdybym dopuściła do siebie myśl, że jej się najzwyczajniej w świecie nie chce, nie ma ochoty "męczyc" się z wnukami, że jeśli to nie jest pilna sprawa, to Ona nie bardzo, nie chętnie...to wtedy czuje ból...jest mi po prostu PRZYKRO...ale Ja te uczucia chowam głęboko...za to łatwiej wydrzec mi się na małża że za mało mi pomaga, że za często wychodzi z domu, wydzierac na dzieci, że hałasują, że nie chcą spac, że marudzą i nie mam czasu dla siebie...i z tej frustracji...moja agresja rośnie...

właśnie  kończę posta już 3h...bo dziś jest TEN dzień. bez drzemki. dzieci wymagają uwagi...nie ma co liczyc na babcie, że zadzwoni i CHĘTNIE spędzi z nimi dwie godzinki...więc kończe tego posta i idę na spacer...trochę wbrew sobie, ale może na mrozie przestanę się zadręczac, że "kijem Wisły nie zawrócę" i przestanę się zadręczac słuchaniem koleżanek, których mamy uwielbiają spędzac czas z wnukami...

A na pytanie przyjaciółek, a "co z babcią?" przestaną ją tłumaczyc...i powiem im wprost "nie chce jej się"...

30 komentarzy:

  1. Wiesz... ja mam jedno dziecko - radzę sobie, będzie gorzej. Mieszkam z rodzicami i powiem Ci szczerze, nie ma tak, że mama moja weźnie Oliweirka i go chwilę zabawi jak ja np. robię na szybko obiad bo on mi tu marudzi bo jemu akurat chce się spać a usypianie trwa przeszło godzinę albo dwie nawet.. Jej też się nie chce. A jakbym chciała jechać na zakupy, czy coś załatwić, to też słyszę "a to miałam zrobić,a musisz jechać?" i ręce opadają, bo dodam, że nie pracuje. Ale muszę sobie radzić, i wydaje mi się że tak właśnie jest. Liczę po cichu na to, że jak przeprowadzimy się na swoje to z chęcią przyjedzie posiedzieć z wnuczkiem bo będzie za nim stęskniona. Oby nie było tak jak u Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam dwojke. zawszeą ją tłumaczylam, ze to przez ojca. kontrolował ją, nie pamiętam aby kiedykolwiek do mnie przyszła. gdybym ich nie odwiedzała, nie widzieli by wnuka. fakt, kiedy tata pil nie usmiechało mi się zostawiac wnuka u nich pod opieką. ale czasy się zmieniły. tata nie żyje, a u mamy nic się nie zmienilo.
      ja nie potrzebnie się tym zadreczam. wobec znajomych ją wybielam, ze zmęczona, że ma inne sprawy... a może gdybym po prostu się z tym pogodziła nie miałam bym "wyrzutów sumienia", że proszę ją o pomoc, nie tylko gdy trzeba załatwic coś w urzędzie, ale nawet gdy będe miała ochotę pójśc np. na spotkanie z przyjaciółką.
      teraz dużo pomaga mi mąż. ale on też jest zmęczony i nie ukrywam często się kłócimy o to , że na nic nie mamy czasu...a tym bardziej dla siebie :(, bo wiecznie jesteśmy zmęczeni...

      Usuń
  2. My na razie mamy jednego synka ale także czujemy z mężem frustrację spowodowaną brakiem czasu i zmęczeniem. Moi rodzice mieszkają za granicą akurat z moją siostrą i jej dziećmi i moja mama zrezygnowała z pracy żeby zająć się wnukami. Natomiast kiedy przylatuje raz w roku w odwiedziny do nas nie ma czasu dla mego syna bo przecież jest tyle ważniejszych spraw do załatwienia niż spędzenie czasu z kolejnym wnukiem. I wiem dokładnie jak się czujesz i jak bardzo potrafi to zaboleć bo to przecież własna matka do cholery! Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. boli...i od tylu lat nie umiem sie z tym pogodzic...albo olac to...cokolwiek...

      Usuń
  3. Cholernie to przykre i trudno jest mi w to wszystko uwierzyć :(
    Mówi się, że babcie kochają swoje wnuki bardziej niż własne dzieci...
    Mówi się, że babcie poświęcają swój wolny czas wnukom i robią wszystko to, czego w młodości nie robiły ze swoimi dziećmi...
    Babcia...niska,korpulentna pani, w niebieskim fartuchu, uśmiechnięta, ciepła, czekająca z ciepłym obiadem i drożdżówką, wrzucająca do kieszeni lub plecaka tabliczkę czekolady, albo drobne na cukierki.
    To obraz mojej babci z dzieciństwa. Taka była moja babcia ze strony Mamy...o babci ze strony ojca nawet nie wspominam, bo mnie zaraz jasny szlag trafia. Całkowite przeciwieństwo.
    I kiedy czytam Twój post jest mi zwyczajnie przykro, i robię ukłony w kierunku mojej Mamy i teściowej, bo obie dla mojego dziecka są prawdziwymi babciami.
    Moja Mama z racji wieku, ciągle jest w biegu, pracuje zawodowo i nie zawsze ma czas, ale nigdy nie odmówiła mi pomocy, baaa nie raz sama zaproponowała że spędzi z Młodą kilka godzin.
    Kiedy Zuza była malutka, a ja studiowałam często opiekała się Nią przez cały weekend.
    Czasami zabiera Małą na spacer, lody czy na ciacho do cukierni.
    Moja Mama jest taką nowoczesną babcią.
    Teściowa...wiesz jaka jest moja teściowa, ale dla dzieci, wszystkich wnuków bez wyjątku jest prawdziwą, kochającą babcią. Obiadki, ciasta, spacery, szydełkowanie, a nawet zabawy. Wkurza się czasami, kiedy na głowie ma całe "stadko" w różnym wieku, ale nigdy nie odmówi pomocy...baaa często sama ją zaproponuje.
    Jakby nie było dziadkowie odgrywają w życiu dzieciaków ogromną rolę.
    Ale znam takie rodziny, gdzie babcie są raczej bierne.
    Mało tego, moja znajoma za opiekę nad córką musiała swojej mamie płacić grubą kasę,w przeciwnym razie nie mogła liczyć na jej pomoc.
    Ludzie są rożni, ale zazwyczaj kiedyś otwierają się im oczy i żałują swojego zachowania.
    Oby u Was, kiedyś się to zmieniło.
    Ściskam mocno :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oby nie było za późno...w końcu "pracują" na swoje relacje wnukami, które będą miały wspomnienia "babci na kawce" i tyle Ją widzieli...:(

      Usuń
    2. a najbardziej mnie irytuje gdy powtarza, że jej "nikt nie pomagał"...
      i zamyka mi tym buzie :(

      Usuń
  4. Gocha nie będę Cie żałować . Naszym rodzicom i teścióm moze nie chcieć sie , nie muszą . Tak uważam .
    Mam tak samo . Moja mama jest niepełnosprawna i nią zajmuje sie Moj tata . Moi teściowie są młodzi - zamiast zając sie wnukami , wola swoje towarzystwo . W jednym zdaniu mowia ze nie mają niestety urlopu zeby przyjechać do dziewczynek , by za chwile mówić ze w tym roku niestety tylko dwa razy po tygodni jadą na narty , bo chcą uczcić swoja rocznice ślubu i jechać latem do Moskwy . I co ?! Ja mówię . e to kwestia priorytetów , na co ów urlop przeznaczają . Niestety nie na wnuczki ( maja tylko dwie - moje) i co mam płakać , nad sobą sie rozczulać ?!?! To moje dzieci . Tak. Bywam zmęczona . Marzyłam zeby wrócić do pracy bo tam odpoczywalam . I co ?! Nic . Płace opiekuńce jak chce wyjść gdzies z mężem .
    Więc Gosia nie krytykuj rodziców , mogą - nie muszą . Poszukaj rozwiązań . Ten model ze babcia jest lekiem na całe zło odchodzi do lamusa . Znak czasu . Chcemy byc długo młodzi . My . I nasi rodzice tez .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chcą z tej młodości i wolności korzystać .

      Usuń
    2. wiem Aniu..ale tym razem nie chciałam byc "empatyczna"...tym razem chciałam się wyżalic...

      Usuń
    3. czasem potrzebuje się nad sobą poużalac...bo czytając swój post po raz trzeci, czwarty, i komentarze, które są dla mnie bardzo cenne...wiem, że się ogarnę, walnę się w czoło, poukładam to sobie w głowie...
      chodziło mi bardziej o to, że zawsze ją tłumaczyłam, zamiast pogodzic się po prostu, że jej się nie chce..
      okej ma prawo...ale nie będę też udawac że jest to dla mnie łatwo do przyjęcia...

      Usuń
    4. Wiem , można sie u pouzalać , tylko z pretensji do matki najbardziej pokrzywdzona wychodzisz Ty . Nie uzalaj więc tylko znajdź rozwiązanie.
      A po ludzku to ja rozumiem . Sama nie mam instytucji babci i męża , ktory nie uważa wcale żebyśmy mając dzieci powinni gdzies wychodzić , więc kiedy organizuje nianie , to czuje sie jak wyrodna matka . Taka karma ;);) więc spoko ,

      Usuń
  5. Jak tak czytam Wasze komentarze, to myślę że ma ogromne szczęście, że moja mam zajmuje się moim dzieckiem. Sama tez jeszcze pracuje. Do tego dochodzi nieoceniona pomoc siostry (chociaz w czerwcu wychodzi za mąż, więc już może być różnie, ale to najwspanialsza ciocia na świecie, która czasami żartuje, że to jej dziecko. Czasami oboje siedzą i razem się uczą, zwłaszcza przed sesją :) Nawet zdjęcia mu robi, pamiętam jak kiedyś mi przysłała jak mały leżał na łóżko i czytał... Zbrodnię i karę:) I kiedy tak sobie wyobrażę, że mama mi nie pomaga to nie wiem co bym zrobiła. Zresztą dziadek też pomaga, wracając z pracy i zabiera go ze szkoły, a często też się z nim bawi.
    Gosiu, ja z kolei bardzo Ci współczuję, bo wiem jak nieoceniona jest pomoc babci:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry , ale u Was jest sytuacja odwrócona . To babcia wychowuje twojego synka . Wiem, nie oceniam tego , nie o to chodzi , czasem tak jest i mnie moze sie taka sytuacja w najbliższym czasie zdążyć , ale ... To sytuacja inna , na która sie zdecydowaliscie , i która zaakceptowała twoja mama , chwala jej za to.
      Gosia oczekuje tylko odciążenia od czasu do czasu , na co babcia moze a nie musi sie zgodzić . To nasze oczekiwania są takie ;);) i taki stereotyp . I wiele
      Osób z tego korzysta , na zdrowie i super , ale ... No właśnie . Co jak nie ma takiej możliwosci ?! Obrzucic sie pretensjami ?!?! Szczególnie , ze kobieta sama pewnie odpoczywa po trudnym związku . Jestesmy dorosłe . Same ponosimy odpowiedzialność , nie mozemy do mamy biegać po pomoc zawsze kiedy nam wygodnie .
      No Gosia , głowa do góry . Szukamy blisko mieszkającej studentki która chętnie i dorywczo przypilnuje małej .
      Ja jeszcze mieszkając w Pl tak zrobiłam . niania.pl
      Super układ , fajna dziewczyna , która jako muzyk zabierała Alę do filharmonii zeby sobie pobrzdąkała na instrumentach - nikt w rodzinie takich atrakcji by jej nie zapewnił :):)

      Usuń
    2. Nie, Aniu, nie wychowuje, tylko zajmuje się nim średnio 4 dni w tygodniu, bo przywozimy go w poniedziałek prosto do przedszkola, a w piątek po południu lub wieczorem go odbieramy i średnio 1 w tygodniu nocujemy u rodziców lub go zabieramy do siebie. W soboty jeżeli spotykamy się z klientami to jedzie na spotkanie z nami.
      My też rozważaliśmy zatrudnienie niani, zresztą przez ponad 2 lata korzystaliśmy z pomocy niani, bo nie na każdą budowę i nie do każdego klienta mogliśmy zabrać dziecko,a do mamy było za daleko. Ale kiedy musiał zacząć chodzić do przedszkola, to podjęliśmy decyzję, że bezpiecznej i pewniej będzie jak zaopiekują się nim moi rodzice i siostra. U nas jest trochę inaczej, kiedy mama czy siostra potrzebują pomocy, mogą na mnie liczyć i odwrotnie. Wiem też, że nie w każdej rodzinie tak jest, u mojego taty też tak nie było, natomiast mama miała taką pomoc od swojej mamy. Nie musisz się z tym zgadzać, ale dla mnie rodzicie i dzieci powinni sobie pomagać, ja tak zostałam wychowana. Tak szczerze mówiąc to nie wydaje mi się, że pobawić się kilka godzin z dzieckiem to takie duże obciążenie, a babcia będąc z tymi dziećmi mogłaby na chwilę oderwać się od swoich problemów :) Czasami też zajmowałam się w awaryjnych sytuacjach dziećmi koleżanek i pamiętam, że to była sama przyjemność. Rozumiem babcie, które są daleko, ale w sytuacji. gdy babcia jest blisko, a do tego rzadko widuje się z wnukami,wybacz Aniu, jest to nie do zaakceptowania.

      Usuń
    3. Ależ nie . Wiem ze takie rozwiazanie jest dobrze . I na pewno najlepsze dla ciebie i twojeo synka , ale w dalszym ciagu uważam ze to tak dobrej woli Twojej mamy . I tylko dobrej woli .
      Rodzice maja obowiązek wychowywać dzieci . Dziadkowie i babcie juz swoj obowiązek wykonali . Mogą ale nie muszą . Tyle .
      Pomoc rodzinna jest super , wsparcie jak najbardziej . Ale kiedy jest taka potrzeba . A nie kaprys . Uważamy ze poza dziećmi nasze zycie prywatne sie nam należy , ale odmawiamy tego naszym rodzicom , wmawiając im ,ze mają mieć przyjemność wychowywać nasze dzieci . Skoro to taka frajda to korzystaj .

      Usuń
    4. Moja mama, a w zasadzie rodzice, jak najbardziej mają życie prywatne. Może dlatego, że moje dziecko nie jest już takie małe, bo dopóki nie musiał chodzić do szkoły, to był praktycznie cały czas z nami, więc nie mają problemu, żeby go gdzieś ze sobą zabrać. Zresztą mama miała koleżankę (niestety nowotwór...), która nie mogąc mieć własnych dzieci była bardzo szczęśliwa, kiedy mama go do niej zabierała. Poza tym, masz rację, u mnie ta sytuacja, jest bardziej wymagająca od mojej mamy poświęcenia, ale w przypadku kiedy babcia miałaby zaopiekować się dzieckiem raz na jakiś czas to dla mnie jest to niezrozumiałe. Kiedy ja byłam dzieckiem, u nas było podobnie, rodzice pracowali, a nami opiekowali się w tym czasie dziadkowie. I moi rodzice czasami chcieli, żeby nasze dziecko u nich zostawało , np. na weekend kiedy jeszcze nie musiało, zresztą podobnie postępują z innymi wnukami, których mama nie pracuje.

      Usuń
    5. Aniu a ja się nie do końca zgodzę, że dziadkowie nie mają żadnych obowiązków wobec dzieci, oczywiście nie mają prawnie, nie mają na papierze, ale "instytucja dziadków" jest nie raz równie ważna jak rola rodziców.
      Pewnie- dzieci mogą wychowywać się bez dziadków i wyrosną na wspaniałych dorosłych, ale teoretycznie bez któregoś z rodziców też mogą i też nie przekreśla to ich startu.
      Decydując się na dzieci bierzemy odpowiedzialność nie tylko za ich tu i teraz, ale i za ich dorosłe życie, za ich dzieci. Ja tak to widzę.
      I ja mam żal i uważam, że uzasadniony, kiedy nie widzę chęci opieki moimi dziećmi od strony dziadków. Jeszcze pal sześć moja mama- jest samotna i jej trudniej, ale teściowie?
      Tym bardziej, że sami mieli nieograniczoną pomoc ze strony swoich rodziców (mojego męża właściwie do 4 roku życia wychowywała babcia, kiedy rodzice studiowali), nie widzę więc nic złego, kiedy proszę ich o pomoc. I nie co dzień, bo masz rację- dziadkowie to nie rodzice, ale raz w tygodniu spędzenie paru godzin z wnukami to chyba nie jest najgorsza kara...

      Usuń
    6. Moja córka częściej odwiedza mieszkanie babci, gdy jej nie ma (pracuje zagranicą), bo co tydzień zabieram ją aby ogarnąć babci mieszkanie, podlać kwiaty :(
      małż powtarza mi, że babcia sama sobie pracuje na kontakty z wnukami...a co do opieki do dzieci. kiedy możemy korzystamy odpłatnie z pomocy niani...i nie chodzi o kasę...
      chodzi mi bardziej, że tej babci brakuje w życiu naszych dzieci...ma to swoje konsekwencje gdy na stare lata wnuki niechętnie będą do babci zaglądać bo nie będą oswojone np. ze starością...
      a jakby nie było rodzice oczekują naszej pomocy...nasza mama jest na razie sprawna, ale widzę jak to wygląda u teściów. teściowa coraz bardziej schorowana, małż ogrania u niej bardzo dużo : zakupy, sprzątanie, wożenie na lekarskie wizyty i nie tylko (do cioci na imieniny też)...ale to już temat na osobny post...

      Usuń
    7. Ewa viosna, w rodzinie mojego męża była podobnie. Teściowa pracowała, a z kolei Jej teściowa wychowywała dwójkę dzieci, bo przyjechała z innego miasta do Nich mieszkać... I jak po latach, szanowna mamunia, nigdy nie zaproponowała mi żadnej pomocy przy dziecku, no to sorry, może mam postawę roszczeniową, ale szlag mnie trafiał nie raz!

      Usuń
  6. bardzo Ci współczuję :/ pomoc babci to naprawdę wielki plus i nie mówię tu o całkowitej opiece nad wnukami,a pomocy! Bo opieka należy do mamy :)
    trzymaj się ciepło i mam nadzieję,że dzieciaczki dadzą Ci jakąś chwilę wytchnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak mi dałaś do myślenia tym swoim postem, że od wczoraj mam go w głowie i zastanawiam się nad Twoimi słowami. Sama niedługo (chyba kiedyś to nastąpi?) zostanę babcią i nie chciałabym by mój wnuk czy wnuczka postrzegali mnie jako babcię, którą widzą w swoim domu od czasu do czasu na kawce. Co prawda będziemy raczej mieszkali w innych krajach, ale dla chcącego nic trudnego. Na bliskość, miłość i ciepły kącik w sercu moich wnuków trzeba będzie sobie zapracować spędzanym z nimi czasem. Nie ma drogi na skróty!

    Dziękuję za ten tekst i wszystkie komentarze pod nim. Bardzo mi w czymś pomógł :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę Gosia, dołujący temat, bo jako mama dwójki, w tym też dwulatki, będąca non stop w domu, myślę, że rozumiem Cię doskonale. W poniedziałek, dziewczyny zgotowały mi tu taką jazdę, że mimo deszczu ubrałam Je na dwór i wyszłyśmy na ponad godzinę, bo bym Je chyba ukatrupiła. Serio. W głowie miałam taki jazgot, że bałam się, że zwariuje. Jak ja w takich momentach zazdroszczę mężowi, że Jego te 10godzin dziennie nie ma w domu. I pewnie, można by tu kolejną dyskusję uskutecznić, że to przecież mój wybór, więc na co narzekam, ale rozumiesz, o co mi chodzi... My możemy liczyć tylko na moją mamę. Ojciec (od roku, może więcej nie pije, zresztą miewał już takie przerwy w przeszłości, także zobaczymy jak długo) zajmie się tylko synem mojego brata. Dlaczego? Nie pytaj. To po prostu chory człowiek. Moi rodzice mieszkają razem, ale kiedy u Nich jest Eliza to wszystko jest na głowie mamy. Teraz to duża dziewczynka, więc wiadomo, krzywdy sobie nie zrobi, ale jak była młodsza, to często miałam wyrzuty sumienia, kiedy musiałam Ją u mamy zostawić, bo wiedziałam, że ojciec nawet na Nią nie zerknie. Teściowa... Z teściami nie utrzymuję żadnych kontaktów, dziewczynki również. Nie ma tu sensu teraz pisać co jak i dlaczego, ale nawet kiedy jeszcze utrzymywaliśmy jakieś kontakty (do 5roku życia Elizy) to teściowa mimo, że była już kilka lat na emeryturze i jest zdrowa, nigdy nie była nawet z Elizą no lodach, czy na placu zabaw. Jak mnie to wkurwiało! Moja mama, wstawała o 5tej do pracy, i potrafiła po południu przyjechać do Małej, a tej krowie (sorry) zawsze było ciężko. Jak przyjeżdżała (niby do Elizy) to siedziała w dużym pokoju i piła kawkę plotkując z synkiem o sąsiadach, do Elizy pokoju zachodziła na 5minut i... sprzątała Jej pokój w tym czasie.

    Naprawdę rozumiem Twój żal i irytację. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. Siłą Jej nie zmusisz, ale wiem, jak Ci przykro.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj znam ten ból z brakiem pomocy. U nas teściowa zawsze zapewnia, że jest chętna do pomocy, a jak przychodzi co do czego, to przestaje się odzywać. Teraz, gdy urodziła się Zosia, raz zrobiła obiad i podała M., jak mnie ze szpitala odbierał, bo taki jej M. postawił warunek. Chcesz zobaczyć wnuczkę, to też coś pomóż. I koniec, zero odzewu od tej pory. Ale za to chętnie by sobie Filipa wzięła do siebie, ale jak ja jej mam go oddać, jak nigdy się nim nie zajmowała. Próbowałam dojść z nią do jakiegoś kompromisu, proponowałam, żeby przyjeżdżała, pomogła mi w domu i przy Filipie, ale tak to ona nie chce. Zajmowanie się Filipem na moich oczach zawsze nie było jej na rękę, do tej pory nie wiem czemu. Jak M. zaproponował, żeby od czasu do czasu coś nam ugotowała, a on odbierze po pracy, to też usłyszał, że jest zmęczona. Ona dalej utrzymuje, że chce nam pomóc, ale jakoś ja tego nie widzę. To w ostatnich dniach bardziej mogę liczyć na mojego tatę, który ma do nas 50 km niż na teściową, która jest na miejscu.
    A co do tatusia, też nie jestem taką mega optymistką. Minie chwilowa radość z narodzin wnuczki i znów pewnie wróci stary porządek.

    OdpowiedzUsuń
  10. A wiecie jaka mnie jeszcze naszła refleksja? Że babcia to taka instytucja, od której oczekuje się też wykazania jakiejś własne inicjatywy. Nigdy nie twierdziłam, że po narodzinach wnuków babcia ma się Im oddać bez reszty, nie mieć swojego życia itd... A i takie sytuacje znam, i na pewno nie jest to ani zdrowe, ani docelowo nie prowadzi do niczego dobrego. Jednak czy każda z nas, nie oczekuje raz kiedyś, że babcia sama wykaże taką inicjatywę, Moja mama zostaje z dziewczynkami za każdym razem, kiedy Ją o to poproszę (no chyba, że miała już wcześniej jakieś plany), ale nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz sama z siebie to zaproponowała. O teściowej to nawet nie wspomnę, a Jej tym bardziej nigdy sama nie prosiłam o pomoc, bo jakoś do swojej mamy to inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiecie...dlatego napisałam o swoich uczuciach...nie oceniam. bo wiadomo. nie chce aby babcie wychowywały mi dzieci. nie chce babciom zabierac im czasu i obarczac wnukami. wręcz przeciwnie. jestem dumna z mojej mamy, mimo, że jest na emeryturze chce jej się dorabiac. chce jej się pracowac. choc może to nawet i wskazane bo przy takiej głodowej emeryturze to byłoby jej ciężko i pewnie na Nas spadł by obowiązek finansowej jej pomocy (wiecie, że dziadkowie mogą się starac o alimenty od dzieci, ja się dowiedziałam od swojej mamy, także tego...niech pracuje póki jej ziemia lekką jest....fajnie miec aktywną babcię. Jak pomyślę o sobie to widze siebie na Uniwersytecie III wieku, w podróżach, w filharmoniach itp...
    ale np. rozczulam się gdy pomyślę, że moje dzieci kiedyś będą miały swoje pociechy i będę je rozpieszczac do granic możliwości :)))...
    Rozumiem też, że moja mama może byc zmęczona życiem z alkoholikiem, dobry los uwolnił ją od niego, więc teraz w końcu odżywa...ale i tak mi wciąż przykro, że w tym "lepszym" życiu i tak nie znajduje "ochoty" na wnuki, nie mówię już o inicjatywie z jej strony...
    a najbardziej jestem zła na siebie bo trzy razy prosiłam ją o pomoc i trzy razy ją odwołałam bo jednak zrezygnowałam z wyjścia, albo jak posłuchałam jej na obiedzie jak jej się nic nie chce, to zabrałam dzieci do domu... i wiecie ona była mi wdzięczna, bo mogła w spokoju poczytac książkę, albo oglądac telewizję w spokoju :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierniczę, Gośka! Ja jestem w takim stanie psychicznym na chwilę obecną, że nie pytaj, gdzie widzę siebie jako babcię...

      Wiesz, tak mi teraz przyszła na myśl moja ciocia- babcia mojej chrześnicy. Ogólnie ciocia jest fantastyczna, taka do tańca i do różańca, no spoko kobieta. Tyle, że jeśli chodzi o wnuki, to mój wujek (a Jej mąż) wykazuje dużo większą radochę w ogóle z faktu Ich posiadania, że już o zaangażowaniu nie wspomnę. To nawet widać i słychać w rozmowie- On się ożywia, Ona jest zbolała, bo dzieci trzeba pilnować jak u Nich są itd... Ania, moja kuzynka, nie raz wspominała, jak Jej przykro, i jaka jest zawiedziona- także widzę, że to jednak nie taki rzadki problem. Ale do brzegu- chyba pora zaakceptować fakt, że nie każda babcia, będzie tą babcią z naszych wyobrażeń, bo... nie każda jest do tego stworzona.

      Na Twoim miejscu zrobiłabym to samo- nawet nie wiem, czy ze względu na samopoczucie babci, czy dzieci. Bo kiedy Je z kimś zostawiam, to chcę wiedzieć, że i One i ta osoba, będą miały z tego frajdę i przyjemność. Zresztą, ja w takich sytuacjach dość szybko unoszę się honorem (nie jest to pewnie dobra cecha, przyznaję) i jakbym widziała takie chęci, to bym pomyślała- ok, bez łaski...

      Usuń
    2. W tych wyobrażeniach chyba jest nasz problem. Ja miałam dwie babcie, tzn. jedną mam nadal, ale chciałam tutaj o tej już nie żyjącej. To była babcia ideał. Najpierw nas wychowywała, potem nawet pomieszkiwała u nas by się nami zająć, a w liceum ja mieszkałam u niej. Najlepsza babcia na świecie, taka opiekuńcza, zaangażowana, kochana. Moja Zosia dostała po niej imię. Chciałabym dla moich dzieci takiej babci, ale wiem, że nie będą jej mieli. Teściowa nigdy taką babcią nie będzie, zresztą moja mama, gdyby żyła, też by nie była. Jakoś trzeba się z tym pogodzić, bo inaczej zje nas coś od środka.

      Usuń
    3. I tu sie z Tobą całkowicie zgadzam :):)

      Usuń
  12. No to jest bardzo przykre. Widzę, że Czytelnicy już wystarczająco wypowiedzieli się w tym temacie, więc nie wiem co mogłabym dodać... Nikt z nas nie chciałby takiego traktowania... przecież dzieci, to najlepsze co może się przydarzyć, więc wnuki .. ech

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...