"...bo jak się ma dzieci w "późniejszym wieku" z opieką do nich jest trudno...
My zbyt zabsorbowani opieką nad dziećmi, aby dziadkom pomagać,
... a jedna zbyt stara, żeby pomagać nam,
... a druga zbyt aktywna i zajęta sobą..." * -
Jeden z minusów późnego macierzyństwa... :-(
ps. małe sprostowanie... my mamy w pakiecie... dzieci i ... dziadków, którym trzeba pomagać... :-(
lekko nie jest....
*inspiracją do wpisu stał fragment (nieco zmodyfikowany w stosunku do naszej sytuacji) z najnowszej książki H.Fielding "Szalejąc za facetem"...
photo TU
photo TU
ech, a ja miałam teściową do pomocy. Ale pomocy wypominanej na każdym kroku i walczyłam o samodzielność ;) Teraz jestem ja i moje dzieci.... i moja mama ;)
OdpowiedzUsuńjedna zbyt chora żeby się zająć więc zostaje nam druga, która nam pomaga.
OdpowiedzUsuńU nas babcie pracujące. Sami sobie radzimy. Jedynie każda miesiąc urlopu weźmie i posiedzi z Ksawciem zanim do żłobka trafi bo niestety do pracy czas wracać. Ehhh. Sytuacji nie zazdroszczę. Dzieci i dziadki. To musi być bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńciężka sytuacja u Was....
OdpowiedzUsuńu mnie moja mama się zajmuje małą gdy jestem w pracy :)
pozdrawiam Cię Gosiu :)
Moja mama wnuka nie doczekała, tatuś znalazł sobie nową kobietę i się na nią zafiksował. Teściowie, udają, że dadzą sobie radę, ale ja się boję. W sumie, to ja mam dziecko cały czas przyczepione do siebie.
OdpowiedzUsuńMy ostatnio z małżem, z nasza dwójką, dostajemy na głowę i przydałby nam się nieco oddechu bez nich... stanowczo brakuje nam czasu dla siebie.. wieczorem jesteśmy zbyt padnięci nawet aby porozmawiać... :(
UsuńNam jeszcze tak bardzo to nie doskwiera choć czasem jest ciężko. Trzeba będzie coś niedługo pomyśleć, bo korby dostaniemy.
Usuńja się chyba nie muszę wypowiadać?
OdpowiedzUsuńwal śmiało...
UsuńGosia czyli rąk Ci brak, kurna ośmiornica by się przydała przy takiej kolekcji podopiecznych...
OdpowiedzUsuńPełen podziw kochana, pełen podziw
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
Nie ma za co podziwiać...taka lajfa...
UsuńPodziwiam, pewnie idzie się zajechać, ale co zrobić, nie?
OdpowiedzUsuńPomaga nam tylko moja mama, ale pracuje- na dwie zmiany, także hmmm, różnie bywa, musimy czasem nieźle się nagimnastykować, żeby się zgrać. Teściowej psa bym nie powierzyła, a co dopiero dzieci.
Kiedyś to było prawie codziennie...w końcu powiedziałam dość, bo ile można z każdą pierdołą dzwonić aby synuś przyjechał? Teraz małż jeździ do swoich rodziców co drugi dzień.. a i tak mają ogromną pomoc ze strony jego rodzeństwa...
Usuń