poszłam....
nie ma takiego mięśnia, którego nie czuje...
dowiedziałam się, że istnieją takie, których istnienia nie podejrzewałam...
ale było BOSKO....
pierniczę siłownię, aerobic, pilates .... ZUMBA jest zajebista :-)
Chyba, oprócz seksu :-), nic tak nie wyzwala kobiecości, wolności, radości i pozytywnej energii :)))
ps. Aha, zapomniałam dopisać, że trzeba naprawdę mieć fuksa i żeby po prawie 4 letniej przerwie od jakiejkolwiek aktywności fizycznej trafić na ... MARATON ZUMBY... pufff
Hmmmm brzmi super :) może czas ruszyć w końcu tylek ;)
OdpowiedzUsuńMoja du... już od dawna domaga się ruchu... oj dałam jej wczoraj niezły wycisk, hehe
UsuńMaraton?? No to zaszalałaś :)
OdpowiedzUsuńaha..raczej dostałam nieźle w kość :))
UsuńJa się już od miesiąca zbieram, żeby sobie kupić zumbę na konsolę;)
OdpowiedzUsuńHmm, moim zdaniem na "żywo" jest niebo lepiej...przynajmniej dla mnie..
Usuńto klaskanie, ta energia i świadomość, ze są kobiety, którym też słoń nadepnął na uchu, nie przejmujące się jednak brakiem rytmu - bezcenne :))
"Na żywo" swoją drogą, ale na "na żywo" nie zawsze jest czas;) A w domu przed tv zawsze można;)
UsuńTo fakt.. z tym czasem to coraz trudniej...chociaż u mnie to była raczej kwestia.. kto zostanie w tym czasie z dziećmi...
UsuńWłaśnie to miałam na myśli;)
Usuńwow kochana :D ! to Ty dobra jesteś :D
OdpowiedzUsuńzależy jak na to patrzeć...bo jeśli chciałaś pogratulować ruszenia tyłka po tylu latach "niemocy"..to dziękuje :)))
UsuńRzeczywiście skrajna jesteś :))
OdpowiedzUsuńDziekuje...tu mnie masz :)))
UsuńTo Ci współczuję bólu doopki - haha...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam, aż dobiegó się przyłączysz...
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
znaczy się ... bieganie? NIgdy w życiu...nienawidze biegać, fuuuj
UsuńPotwierdzam.Zumbowanie jest super! ;-)
OdpowiedzUsuńjesoooo, kobieto... ja się wybrałam na zumbę ostatnio (i to nie był maraton..) ... po 40 min ledwie się wywlokłam z sali, zipiąc, charcząc i powłócząc wszystkimi odnóżami... na drugi dzień nie mogłam się ruszyć bo od gibania bioderkami coś chrupnęło, coś zgrzytnęło i połamało mnie kompletnie w odcinku lędźwiowo - krzyżowym... w związku z powyższym stwierdziłam, że wolę tańczyć we własnym rytmie... jak wydobrzeję... a kobiecość to w sobie i bez tego mam wyzwoloną (czasami chyba aż za bardzo...) ... :)
OdpowiedzUsuńja się trochę tego obawiałam...ale jest spoko.. członki dają radę :)
Usuńdziś powtórka, ale mam nadzieję, że normalne 45 minut :)
Eh, zawstydzasz mnie. Moja ciało aktywności fizycznej nie zaznało znacznie dłużej :) Tzn poza spacerami, seksem, myciem podłóg :) Maraton? Pewnie bym padła i musieliby mnie wynieść.
OdpowiedzUsuńtylko ciii...wczoraj byłam drugi raz...kuźwa, kompletnie nie łapie rytmu, ale jest zajebiście!!!
Usuń