poniedziałek, 17 marca 2014

Kiedy NIE, znaczy NIE...


 
Taka sytuacja :

Urodziny teściowej…
Pyszne zakąski. Wszyscy się zajadają. Młoda patrzy tęsknie jak w naszych paszczach znika bigosik, kiełbaski, sałatka…

Dobra nie będziemy jej katować. Już wyciągam zestaw obiadowy dla H.
Idę podgrzać w mikrofali.

Młoda na rączkach u babci…
Dochodzą mnie strzępki rozmów :

-„Ojej, jak ona patrzy na ten chlebek .. Dam Ci skibkę, zanim mama przyniesie obiadek” - słyszę teściową.

W tym momencie trochę się zagotowałam bo ze względu na problemy skórne i próbę znalezienia źródła wysypek, stopniowe eliminujemy różne produkty. Oczywiście mówiliśmy wszystkim dookoła…

-„Mamo!” – słyszę podniesiony głos małża – „Nie dawaj jej. Nie może jeść chleba”
-„Nie jej się nie stanie.. tylko troszeczkę” – teściowa nie daje za wygraną.

-„Mamo! Mówiłem Ci, że Ona nie może tego jeść!” – małż już nieźle poirytowany….

-„Ojej, dałabym jej i nawet byście nie wiedzieli” – teściowa nie odpuszcza…

Mnie wziął wkurw totalny!!! Tłumaczyć jak krowie na rowie, a ona swoje. Mam mnóstwo cierpliwości, na wiele rzeczy w  ich domu przymykam oczy. Nie mój bajzel, nie mój problem. Ale mówić wyraźnie NIE, a Ona swoje to szlag człowieka trafia. Zanim dała młodej chleb wrzasnęłam ostrzegawczo „MAMO, ani mi się waż!!!” .

Bo jak już argumenty nie pomagają to widocznie trzeba porządną dać zjebkę aby wiedziała, że NIE znaczy NIE… z całym szacunkiem… z jakim toleruje jej różne zachowania…
...
Na wieczór już w naszym domu Młody podszedł do mnie i mówi :
-„Mamo, w końcu jej powiedziałaś, bo babcia zawsze mi coś wciska nawet jak już nie mam siły zjeść kolejnego kawałka”…

Nie raz doświadczyłam wtrącanie się rodziców i teściów do wychowywania dzieci. O ile mogłam wysłuchać dobre rady, o tyle najbardziej irytowało mnie zwracanie uwagi przy dziecku…Nie ma to jak podważanie autorytetu rodzica przy dzieciach…

 



 

20 komentarzy:

  1. matko...nie czuję się osamotniona w tej materii :/
    też nieraz teściowa chce wcisnąć mojej małej jedzenie....nawet jak jej tłumaczę,że mała dopiero co zjadła i nie jest głodna :/
    no niestety są tacy ludzie...jak grochem o ścianę :/
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to już nie pierwszy raz wciskanie jedzenia, ale tu sytuacja wyjątkowa, bo młodej to po prostu szkodzi...

      Usuń
  2. co te kobiety w wieku okołomenopauzalnym mają za skłonności do karmienia wszystkich, wszystkiego i wszystkim? moja mama, choć na co dzień normalna, jeśli chodzi o jedzenie, zaczyna świrować i tylko awantura skutkuje (do następnego razu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teściowa wyjątkowo ma na tym punkcie obsesje...
      taka babcine okazywanie miłości przez podsuwanie żarełka.
      Na nic argumenty, że szkodzi, lub gdy Syn ma zakaz...
      Na spacer by wzięła, pobawiła się, a nie zapychała jedzeniem....

      Usuń
    2. no właśnie - na spacer, na plac zabaw, wieżę z klocków zbudowała, nowy garaż lub łózko dla barbie... łatwiej wepchnąć masę żarcia, którego nikt nie chce...

      Usuń
  3. :), jakbym o mojej teściowej czytała. Jak ją bardzo lubię i bardzo mi pomaga, tak z wciskaniem Młodemu niedozwolonych produktów jest mistrzynią, zawsze wraca od nich obsypany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba domena starszych ludzi.. nie ogarniam czasami...
      ale tym razem ...przegięła.. szczególnie tym tekstem, że "by dała i nawet byśmy nie wiedzieli"

      Usuń
  4. a no - chęć karmienie chlebkiem to chyba jakiś instynkt - ciężko poskromić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No masakra jakaś! Czasami mieszkanie daleko od rodziny ma swoje dobre strony... przynamniej nie ma tego zagrożenia ale też i nie ma kontaktu z babciami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie też chwaliłam jak mieszkałam 120km ...dalej...

      Usuń
  6. No tak teściowa. Przybijemy sobie piątkę?

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas to samo z teściową. Ja już nie mam słów. Ja mówię nie, mąż mówi nie, a ona wyjdzie z pokoju z Filipem i zrobi swoje. Na wszystko jestem w stanie przymknąć oko, ale robienie specjalnie na przekór wyprowadza mnie z równowagi. Już parę razy poniosły nas nerwy, powiedzieliśmy co myślimy i nie pojawiliśmy się u nich przez miesiąc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A najgorsze jest to, że tak naprawdę szkodzą...dziecku...

      Usuń
  8. Całe szczęście, ze ja nie miałam i nie mam tego problemu. Widuję teściów dwa razy na rok... :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. moja teściowa to jeszcze spoko, ale moja matka ciągle podważa mój autorytet przy dzieciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nawet mój syn zauważył, czasem to wykorzystując...

      Usuń
  10. Życie. Coś mi się zdaje że ze mnie będzie równie upierdliwa teściowa:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Krótko z teściową utrzymywałam kontakt (Lilki w ogóle nie zna i nie widziała) ale Ona też zawsze wiedziała lepiej- co i ile ma jeść Eliza, no i kiedy. Jak mnie to niewymownie wkurwiało. A, że baby nigdy nie trawiłam-oporów nie miałam, żeby przywoływać Ją do porządku. Szkoda tylko, że musiałam robić to wielokrotnie, tak jakby raz z wytłumaczeniem dlaczego tak a nie inaczej, nie wystarczył :(
    Czy to jakaś forma ograniczenia umysłowego?!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...