niedziela, 16 marca 2014

Polskie koleje i czytanie rozkładu jazdy "ze zrozumieniem"

Okazuje się, że czytanie ze zrozumieniem nie jest moją mocną stroną...

Taka sytuacja :


Siedzę w pociągu, zadowolona i jednocześnie zmęczona (to były naprawdę intensywne 3 dni),
w drodze powrotnej do domu i "negocjuje" z małżem, kto mnie odbierze z dworca.
Piździ jak cholera, pada, moja walizka przekracza normy wagowe i wszelkie zasady objętości (wiem, wiem szał zakupów, ale nie mogłam się powstrzymać, szkoda, że trochę późno zaczęłam się zastanawiać jak to wszystko upchnąć) więc średnio mi się uśmiecha iść po przyjeździe kawał drogi na autobus...a taksówka?, hmm, kart jeszcze nie przyjmują , a w portfelu 5 zyta...

Negocjacje polegają na znalezieniu opieki dla dzieci na ...15 minut...aby małż mógł po mnie przyjechać...

I jak na złość nikt nie może...

I już pogodziłam się z myślą i perspektywą ciągnięcia ciężkiej i wielkiej walizki na przystanek autobusowy...

ale prawdziwe kłopoty dopiero nadeszły...



Kontrola biletowa. Sympatyczna Pani Konduktor dokładnie ogląda mój bilet..jak dla mnie zbyt dokładnie...
I nagle słyszę :
- "Ale wie Pani, że ten pociąg zatrzymuje się 20 km od Pani stacji docelowej?"
- "Eeeee....Nie, nie wiem....ale w kasie biletowej sprzedano mi bilet bez zastrzeżeń"
- " Niestety w kasach nie ma systemu weryfikacji czy dany pociąg dojeżdża w danym dniu do stacji czy nie, a akurat w soboty ten pociąg do pani miasta nie dojeżdża...zresztą nie czytała Pani rozkładu jazdy? Oprócz godzin odjazdu są tam takie oznaczenia..."
Aha...małym drukiem..z legendą na końcu...
Tak to jest jak się ostatni raz jechało pociągiem..14 lat temu...

Nietrudno się domyśleć, ze minę miałam nie tęgą...



A ja się martwiłam jak dotrę do domu z MOJEGO dworca....!!!

8 komentarzy:

  1. To nie dlatego miałaś przygodę z pociągami, że dawno nimi nie jeździłaś. Przez ostatnie 7 lat mieszkania w Polsce często korzystałam z pociągów. Takie "kwiatki" miałabym średnio co drugi przejazd, gdyby nie to, że mój partner to specjalista bezpieczeństwa kolejowego. Pod koniec naszego życia w Polsce nawet on wymiękł i przerzuciliśmy się na Polskiego Busa i samoloty.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ładnie!!! Mam nadzieję, że mąż jednak przyjechał po Ciebie. Polskie koleje to katastrofa. Często nimi jeżdżę, to coś na ten temat wiem. Serdecznie pozdrawiam.
    http://balakier-style.pl/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak sie cieszyłam na wczesniejszy pociąg..widzisz..co nagle to po diable... :))
      na szczęście ktoś się zlitował i został z dziecmi na godzinę....a małż mógł mnie odebrać...ale stresik był...

      Usuń
    2. Współczuję. Czasem nagle, to po diable. Trzeba było jeszcze trochę zostać w miłym towarzystwie:):):).

      Usuń
  3. No to ciekawie;)
    A ja pociągiem nie jechałam od liceum, a i wtedy to było tylko 50km do rodziców;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja całe studia jeździłam pkp i pks-em...ale rozkład znałam na pamięć...
      a teraz specjalnie nie pojechałam autem bo nie lubię w dużych miastach stać...w korkach

      Usuń
  4. Ale skoro jest ten post to do domu dotarłaś?
    Koleje kuleją...pks też,bo znam 12 sto godzinny kurs z jednym przystankiem na wc a jeden 8 godzinny nocny,który owszem zatrzymuje się chyba ze 3 razy ale w nocy wszystko pozamykane.Z lotami krajowymi nie wiem jak jest..i nie chce wiedzieć,bo podejrzewam że wiele to nie odstaje od reszty komunikacji w kraju nad Wisłą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście tak...ale nie obyło się bez pertraktacji, telefonów i "wzroku" małża po przyjeździe na dworzec... :P

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...