Mijamy się w ciągu dnia...
I wcale nie spotykamy się wieczorem... :(
Łatwiej w tym zmęczeniu popełnić obraźliwy komunikat niż wysilić się na zrozumienie i empatię...
A to dzieli, nie zbliża...
Pół godziny dla rodziny - to wołanie o uwagę...
Nie mam ochoty się już więcej prosić...
I te wieczne pretensje "czemu mam taką minę??"... A jaką mam kurna mieć? Cieszyć się z jego przesiadywanie przed komputerem i telewizorem aby dać mu święty spokój?
W takich chwilach zastanawiam się w jakim kierunku idziemy???
dziś piątek, piąteczek, piątunio ...a mnie to nie cieszy...kolejny "wspólny" weekend.. ale osobny..
niby razem...ale obok... :(
bez sensu... :(
Gosiu...a chwila rozmowy? spróbuj szczerość pomaga...
OdpowiedzUsuńwiadomo,że w tygodniu trudno złapać wspólną chwilę to zrozumiałe sto spraw na głowie ale kilka słów,a może być łatwiej, lepiej...
wspólnego weekendu Ci życzę buziam ;*
Mój komentarz baba zjadła...
OdpowiedzUsuńPrzeczekaj, żyj, nie odbieraj mu obowiązków, ma syna córkę, załącz go powoli do programu"Rodzina" i jeszcze jedno wypuść się z nim do kina i czekaj zacznie rozmawiać- mężczyźni tak mają..
Będzie dobrze- cierpliwości ...
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
No jakbym siebie widziała i mojego Gada...
OdpowiedzUsuńJa przestałam prosic o rozmowy, bo jak to robiłam słyszałam że marudzę, wymyślam, szukam problemów...
Nie jest łatwo zgrac się jak Pan Bóg przykazał...
Ściskam! :*
Cierpliwości i siły Gośka! :*
Kurcze jakbym czytała o naszych losach...Małżeństwo łatwo zawrzeć;ale bardzo trudno czasem utrzymać..
OdpowiedzUsuń