"Żyła raz sobie mała dziewczynka. Jej życie nie było słodkie.
W domu ojciec alkoholik. Wieczne
awantury. Krzyki. Co rusz była świadkiem brutalnych scen. Ojciec traktował mamę
jak worek treningowy. Nigdy nie było wiadomo jak skończy się dzień…Awanturą czy
jednak ojciec uśnie pijackim snem.
Dziewczynka nauczyła się zakładać najgorsze. Codziennie
wyobrażała sobie. że ojciec znów przyjdzie pijany, ze będzie się o wszystko
czepiał. Wiecznie gotowa, wiecznie czujna…
Nauczyła się też bronić mamę. Czasem uciekała z płaczem gdy
widziała jak tata wyzywa mamę, ale gdy podnosił na nią rękę znajdywała w sobie
siłę aby go złapać za ramie, próbując odciągnąć. Czasem krzyczała ile sił w płucach
, aby przestał. Najczęściej wtedy gdy pięści lądowały na ciele jej mamy. Jej życie
zdominowały strach, lęk o mamę.
Była też powierniczką ojca, gdy po napadzie szału, płakał
jej, że to mamy wina, ze go sprowokowała. Musiała wysłuchiwać tych bzdet bo
wiedziała, ze mama w tym czasie jest bezpieczna.
Dopóki nie poszła do szkoły to był jej jedyny świat.
Wytworzyła w sobie mechanizmy obronne aby przetrwać w tej chorej rodzinie.
Gdzie role się odwróciły. Zamiast żyć w poczuciu bezpieczeństwa, to ona
chroniła mamę, kłamała ojcu, czuwała pod drzwiami gdy pijany ojciec przekręcał klucz aby mama nie mogła
wejść do domu.
W szkole najlepsza uczennica. Nie wiem skąd brała siłę na
naukę. Chyba wierzyła mamie, że uczy się dla siebie, że to może być przepustka
do innego, lepszego świata. Mimo, że było jej trudno, ale podświadomie wierzyła
słowom mamy, że to kiedyś się skończy, że się wyprowadzi i będzie żyła swoim
życiem.
Nie raz miała myśli samobójcze, ale zawsze coś ją
powstrzymywało. Nadzieja, że będzie lepiej?
Minęło parę lat. Dziewczyna wyjechała do innego miasta.
Rzadko przyjeżdżała do rodzinnego domu. Mimo, że była starsza wciąż czuła lęk
przed agresją ojca.
Kiedy wracała do siebie oddychała z ulgą. Mimo obaw swojej
mamy, ze teraz gdy będzie sama, to zachłyśnie się wolnością i zrobi coś
głupiego. A ona wcale nie czuła się jak pies spuszczony ze smyczy, jak mawiał
jej ojciec. Nie, ona cieszyła się ciszą, spokojem, normalnością..
Było coś co jej przeszkadzało w normalnym funkcjonowaniu,
ale do końca nie wiedziała co to jest. Niby pewna siebie, ale strachliwa. Niby
pyskata, ale czasem bała się odezwać.
Niby przebojowa, ale nieśmiała... takie życie na skrajnościach…
Po drodze ślub, wyjazd zagranice, dziecko, alkoholizm męża, walka
o nie picie, rozstanie, trzeźwość, terapia, związek, drugie dziecko… Dużo
stresu, mobilizacji…wtedy jeszcze mechanizmy z dzieciństwa się przydały…
Nagle, przyszedł taki moment że przyznała iż jest
szczęśliwa…i jest problem…
Bo to co sobie wypracowała przez tyle lat, aby przetrwać w
otaczającej jej rzeczywistości, obecnie stało się…zbędne ..wręcz niepotrzebne,
wręcz przeszkadzające w obecnym położeniu …
I teraz nadszedł czas aby pożegnać się ze mała
dziewczynką…lub po prostu dać jej odpocząć… podziękować za to że tyle lat ją
wspierała. Pomagała wyjść z najgorszych opresji. Że nigdy nie pozwoliła jej
zwątpić, że zasługuje na lepsze życie, że zasługuje na szczęście…
I teraz jako dorosła kobieta ma wszelkie narzędzia aby żyć
tu i teraz. Aby swoim dzieciom zapewnić poczucie bezpieczeństwa.
Bo to co funkcjonowało kiedyś teraz się nie sprawdza…."
Cdn…
Dużo jak na jedną małą dziewczynkę, a potem kobietę...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze dziewczynka już czuje się bezpieczna...
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest cel...
UsuńBardzo osobite, bardzo wzruszające, bardzo mądre
OdpowiedzUsuńCiężko się na ten temat wypowiedzieć w ogóle.
OdpowiedzUsuńAlkoholizm jest czymś strasznym i nie będzie nikt wiedział o tym kto nie poczuł tego na własnej skórze...
Ech... Mam nadzieję, że osiągniesz swój cel...
OdpowiedzUsuńMasz w sobie dużo siły. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńjesteś bardzo dzielna, wiesz?... wiem, ile sił kosztuje nie dać się "życiu", być sobą po takich przeżyciach... wiem ...
OdpowiedzUsuńDzięki kochane za wsparcie...
OdpowiedzUsuńbardzo mi pomogła rozmowa z teraputką...
Alkoholizm, współuzależnienie, dda to ciężkie tematy, ale nie zamierzam się nad tym skupiać. To już jest za mną... Juz wiem, że dzięki samej sobie znalazłam tyle siły aby to przetrwać i jeszcze tyle zdołałam osiagnąć. Ciesze się, że mogę dzielić się swoim doświadczeniem i świadectwem, że nawet z beznadziejnej sytuacji jest wyjście...