środa, 7 maja 2014

"Oszczędny" sposób na "grzeczne dziecko" w markecie...

Rzadko jeździmy z młodą do marketu.
Jeśli już to staramy się aby to trwało krótko i sprawnie...O ile to możliwe w przypadku samoobsługowych kas w Tesco lub mega długich do właściwych kas... ekhmm

Ale do brzegu...



Młoda, jak to młoda...lubi biegać...tak, tak półtoraroczne dziecko nie chodzi ..ten etap trwał od roku do ok. 16 mcy..
Biega?... mało powiedziane... Ona zaiwania.. sekunda i już ją tracę z oczu...
Wiedziona doświadczeniem wkładam ją do dużego wózka.. Siedzi 5 minut, widzę jak ją skręca na boki, do tyłu.. wszystko byle stamtąd wyjść.. i jak tu robić zakupy?

No to się Matka wycwaniła...

 * Na początek wjeżdżamy do działu z książkami..
Wybieramy "wspólnie" książeczkę w twardej oprawce (już wyjaśniam czemu w twardej, choć pewnie każda matka się domyśla :  ano w wersji "cienkiej" książeczka byłaby w kawałkach, a Ja tu pisze o wersji oszczędnej :P.. Taka przetrwa wszystko, a na pewno czas... niezbędnych zakupów Matki i Ojca :P

* Kiedy level "książeczki" mija i nas nudzi i męczy, boli kręgosłup od ciągłego jej podnoszenia z ziemi, kierujemy sią na dział z zabawkami, a konkretnie  - maskotkami...Nasz córka jest fanką maskotek - zwierzątek... A ponieważ z etapu "Mucha w samolocie" przeszła do fazy "Idziemy do Zoo" - na tapecie są małpki, słonie, hieny, papugi... Niesamowitą frajdę sprawia jej trzymanie ówże pluszaków i naśladowanie dźwięków z tejże piosenki...

Zapytacie, a co potem?
W końcu w wersji na bogato (zakup zabawek ) potrzebowalibyśmy osobnego pokoju na pochowanie tychże gadżetów, przy każdorazowym wizycie w markecie...
No cóż, w wersji oszczędnościowej, po ukończeniu naszych zakupów, podjeżdżamy z powrotem do półki, odstawiamy zabawkę, "żegnamy się" z nią...z obietnicą...powrotu :)
U nas obywa się to bez histerii, z pełnym zrozumieniem i przy aprobacie córki..ufff

Powiece towar macany należy do macanego? Z ręką na sercu odpowiadam, ze odkładane zabawki są w stanie nienaruszonym, nieposmarkanym, ani poślinionym...

I co? bardzo wyrodni jesteśmy???
Może jest nas.. więcej ? ;-)

17 komentarzy:

  1. o cholera, a ja pędziłam na koniec tesco, gdzie znajdowały się kawałki chleba do konsumpcji (próbowania znaczy się, takie darmowe) i zapychałam młodzieży buzie. Jak kiedyś nie było, to syn sie przy pustym koszyku rozpłakał, ze jest bardzo głodny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. My póki co też buła w łapę i wio na zakupy :P
    Kiedyś dałam Małej książkę w biedronce żeby sobie "poczytała" w koszyku, a ja w tym czasie ze spokojem kupiłam to co było mi potrzebne. Niestety książkę też kupic musiałam bo wyglądała jak psu z gardła wyjęta :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego my sięgamy tylko po "twardy" arsenał" :P

      Usuń
  3. uf to ja na szczęście nie mam z tym problemu :)
    mała idzie z nami grzecznie za rączkę i sprawnie robimy zakupy ale i tak częściej robimy je bez małej bo wiadomo jeszcze szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raz poszliśmy bez wózka...masakra..co chwilę musieliśmy odkładać produkty które zainteresowały Młodą...stanowczo zbyt męczące..

      Usuń
  4. No tak wersja oszczędna i u mnie, tyle że to przy dłuższych zapupach (po za maskotkami, ale ksiazeczki i owszem). Z wózka jej nie wyjmuję- nie i koniec, stoi sobie w tym dużym koszu a przy kasie frajda bo może wykładać zakupy na taśmę:) Na krótkie zakupy obowiązuje wersja mega oszczędna- idziemy do działuy z pieczywem, Młoda wybiera sobie bułkę - biorę dwie, żeby jeśli zje na kasie powiedzieć że taka razy dwa- i ruszamy na podbój;) pełna buźka= pełnia szczęscia i spokój w sklepie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajny pomysł z tą pomocą...A Stokrocia starsza z nią można :)
      Nasza by pewnie wyrzucała poza ... koszyk i taśmę :P
      Za to podbieram od was dziewczyny pomysł z ... bułą :)

      Usuń
  5. U nas na razie działa chrupek, ale już też zaczynają się wiercenia. Ale Filip ma dopiero roczek więc wszystko przede mną;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz bystrą wersję - żywe dzieci to inteligentne, pędzą, aby więcej zobaczyć...
    Pomysł z ksiażeczką na medal- cierpliwa wersja z Ciebie Gosia
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro tak piszesz? spojrzę na nie innym okiem , hehe

      Usuń
  7. No i super pomysł! Ja na początku pędziłam na dział ze słodyczami zapychając młodego lizakiem albo batonikiem, później faktycznie rozpoczynaliśmy wizytę od kosza z resorakami. Podczas całych zakupów zdążył się już zabawką na tyle znudzić aby bez żalu się z nią pożegnać. Ot matki potrafią!

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas działa buła. A teraz trzyma listę z zakupami i "czyta" co trzeba kupić. No ale buła musi być

    OdpowiedzUsuń
  9. Działa tylko jedzenie, bo siedzi i ma ręce zajęte, przynajmniej nie zrywa wszystkich etykietek z napisem "promocja". Myślałam że tylko ja mam z tym problem :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...