czwartek, 24 kwietnia 2014

Reaguj !....ale co to zmieni???

30 lat temu....

zgrzyt przekręcanego klucza w zamku...i te myśli ...przyjdzie dziś pijany czy "trzeźwy"?..
pewnie, że lepiej jak trzeźwy.. zawsze wtedy siada w fotelu, ogląda telewizje, czeka aż Matka poda obiad.. czasem coś warknie, nawet się zamachnie.. "ale nie jest źle"...
kurczę.. a jednak nawalony... nie może kluczem trafić do zamka i już wiem, że wszystko będzie "nie tak"...zupa za zimna, za gorąca, my za głośno, za cicho, tylko czwórka z dyktanda, a kto zeżarł mu szynkę, nieważne że była zielona...powód był zawsze, najczęściej prozaiczny, ale dla kogoś kto czuł "potrzebę" odreagowania na bliskich każdy pretekst jest dobry...
Uciekam do małego pokoju...słyszę wrzaski, bluzgi jak z najgorszej meliny, krzyk matki, jej wołanie o pomoc i dziwię się...dziwię się, że to się nie kończy...w końcu nie wytrzymuje.. wpadam do kuchni...błagam Ojca aby zostawił mamę w spokoju, łapie go za rękę, za późno.... znów widzę zakrwawioną twarz mamy...

Nie wierzę, że nic nie można zrobić, nie wierzę, że nic nie słychać.. widzę rano sąsiadów na klatce...
"dzień dobry, dzień dobry.." i nic...w szkole idę na rosyjski, uczy mnie sąsiadka z góry.. i nic...nie przygotowana do lekcji, dostaję dwóję...ale całą noc trwała awantura...trudno się skupić na nauce...a nauczycielka pewnie zła...nie wyspała się...

Pytam mamę, czemu nie dzwoni na policję ... Mamo odpowiada, że dzwoniła...parę razy.. przyjeżdżali i jak udało się Mamie otworzyć drzwi, zabierali Ojca na izbę.. ale zawsze wracał.. a potem było coraz gorzej.. ciosy mocniejsze.. i jego pewność siebie, że mogą mu "skoczyć"... bo żeby trafił do więzienia to musiałby ją ...zabić...
A żeby mama odejść to musiałaby mieć gdzie...

Wiecie na co liczy takie małe dziecko?
Nie interesowało mnie zdanie sąsiadki, pogłaskanie po główce i zwrócenie uwagi mojej mamie albo ojcu...ja nie mogłam zrozumieć , że w naszej całej rodzinie nikt nie widzi problemu.. owszem wszyscy wiedzieli, ze ojciec bije mamę, robi awantury, znęca się nad nami.. ale co z tego, skoro nikt z RODZINY.. się nie odezwał.. ani jego ojciec, ani jego mama, ani druga babcia, ani żaden jego z braci, ani żaden z braci mamy nie spuścił mu po prostu łomot...albo nas nie przygarnął...

Nie wiem czy zareagowałabym gdyby mieszkający obok mnie sąsiad bił żonę...pewnie prędzej spróbowałabym jej pomóc pokazując gdzie może się udać po pomoc dla siebie, aby znaleźć siłę by zostawić gacha..bo z  doświadczenia kobiet z al-anon wiem, że nawet wezwanie policji nic nie zmieni jeśli kobieta nie wniesie oskarżenia, a często nie wnoszą..

Ale gdyby spotkało to moją siostrę, sama bym wpierdoliła jej mężowi, nie zostawiłabym suchej nitki na nim.. tylko czy Ona by na to pozwoliła?

Moja mama nie miała siły aby odejść od swojego kata.. "Uwolniła się" gdy kat zmarł ...

Ja wiedziałam, że nigdy nie pozwolę mężczyźnie podnieść na siebie rękę...

Nie uniknęłam za to "powtórki z rozrywki" czyli alkoholizmu męża...ale miałam pomoc, raz wystarczył artykuł w gazecie o chorobie alkoholowej, potem spotkania z psychologiem, potem mitingi al.-anon...

W moi domu nie ma alkoholu...i jest to na pewno jakaś "skrajność" ale ten biegun odpowiada mi znacznie bardziej...
Oczywiście, nie zawsze przemocy towarzyszy alkohol, nie zawsze dotyczy "patologicznych rodzin", wiele dzieje się w czterech ścianach "inteligenckich" rodzin... stąd pewnie te teksty sąsiadów "że to ładna rodzina była, a mąż taki zaradny, a na rękach nosił żonę, kwiaty przynosił"...

Ja bym stawiała na uświadamianie społeczeństwa, kobiet, młodzieży, dzieci...warto zacząć u podstaw...w szkole...

Można o tym mówić, rozmawiać aby ofiary wiedziały gdzie szukać pomocy, jak przerwać przemoc..
...bo okej zareagowałam....raz wezwałam policję, zabrali sąsiada, a sąsiadka napierdziela mi w drzwi, że się.. wpierdalam !!!

10 komentarzy:

  1. Rzecz w tym, że matak z ojcem tworzą rodzinę i każdy tak to postrzega nawet policja...
    Niebieskie karty odbierają, jako zagrywkę jednego na drugim.
    Ludzie patrzą, oceniają i zastanawiają się po co ona tutaj tkwi?
    Nikt nie pomyśli, że to również jej dom, że kiedyś kochał, cieszył się z życia i dzieci, że jej miejscem jest rodzina... Nikt nie pomyśli co ma zrobić samam matka, jesteśmy szczepem obrzydliwego oceniania...
    Czlowiek się nie ocknie, pijany tym bardziej, bo myśli że jemu tak wolno...
    Trzymaj się i nie dopuszczaj czarnej zgryzoty do własnej rodziny
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie rodzinę...i jeszcze podejście, że brudy pierze się we własnych czterech ścianach, nie mów nikomu co się dzieje w domu...stereotypy "nami" rządzą...

      Usuń
  2. tragiczne jest to co mówisz....człowiek chce pomóc, a jeszcze mu się obrywa! eh :/
    uświadamianie to podstawa!
    trzymaj się ciepło! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano czasem tak bywa...nic na siłę...tylko młotkiem jak mówił mój dziadek :P

      Usuń
  3. Nie masz pojęcia jak Cię rozumiem...
    U mnie było podobnie, bo mój ojciec nie pił...ale znęcał się i psychicznie i fizycznie.
    Głównie nade mną i Mamą, młodszą siostrę zawsze oszczędzał...
    Pamiętam kiedyś sąsiadka zadzwoniła do Mamy z pytaniem czy ma wzywac policje, kiedy słyszy zza ściany awantury w naszym domu. Mama kategorycznie odmówiła, bo wtedy byłoby jeszcze gorzej...
    Nie odeszła, bo dom, rodzina, dzieci, kredyty...
    No i gdzie by z nami poszła?
    Najbardziej jednak boli mnie opinia innych na ten temat. Ludzie, którzy takiej sytuacji nie doświadczyli, nigdy nie będą wiedzieli co taka rodzina przechodzi i jakie skutki pozostawia to po sobie na dalsze lata...
    Mówienie: "nie rób z siebie męczennicy tylko się rozwiedź" nic nie daje!
    Rozwód to nie jest wyjście z sytuacji...
    Trudny temat...

    Kiedyś będąc na cmentarzu w mieście odległym od mojego rodzinnego zauważyłam pośród pięknych, zadbanych grobów tablicę...czarną, a na niej białe, grube litery i napis..."TU LEŻY MÓJ MĄŻ, KTÓRY GNĘBIŁ MNIE WCIĄŻ, LEŻĄC W TYM GROBIE ULŻYŁ MNIE I SOBIE..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudny..masz rację...nie można dawać "dobrych rad"...bo każda sytuacja jest "inna" ale dzieląc się doświadczeniem można dać nie tylko nadzieję, że jest wyjście ale również nadzieję na lepsze życie...pzdr i dziękuje za komentarz

      Usuń
  4. Ja już kiedyś wyraziłam swoje zdanie na temat przemocy w rodzinie:(
    to bardzo trudny temat, zgadzam się z Tobą że uswiadamianie od najmłodszych lat byłoby dobrym rozwiązaniem, aby każdy wiedział gdzie w takiej sytuacji szukać pomocy, co może zrobić, gdzie się udać, ale dobrze by było też uswiadamiać tych którzy w takich sytuacjach pierwsi sie pojawiają na miejscu czyli policję- oni nie bardzo wiedzą jak reagować, oni chyba nie rozumieją tego koszmaru ofiar- gdyby zabrali takiego delikwenta i spuścili mu porządny łomot to nastepnym razem bał by się wezwania policji przez ofiarę, a tak to robią sobie z tego żarty:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem.. czytałam twoją historią...dobrze, że masz to za sobą...

      Usuń
  5. Jak czytam takie bzdury, jak w komentarzach powyżej, to nie dziwię się, że przemoc domowa zbiera w Polsce takie żniwo.

    Zareagowałaś? Świetnie. Sąsiadka ma o to do Ciebie pretensje - jej strata. Nie wszystkim da się pomóc, ale Ty masz prawo żyć w przestrzeni, gdzie zza ściany nie dochodzą odgłosy przestępstwa, bo to również wpływa na Twoją i Twojej rodziny (dzieci!) psychikę. Dlatego masz prawo ( a także obywatelski obowiązek) dzwonić na policję, jak tylko słyszysz, że do tego przestępstwa dochodzi. Albo policja coś z tym zrobi, albo sąsiadka. Albo sąsiad się będzie musiał uspokoić, jak mu policja będzie wjeżdżać do domu co drugi dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to działa dwojako . zgadzam się...daję przykład dzieciom

      Usuń

Dziękuje...każdy komentarz mnie uskrzydla...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...