Od samego początku BEING A MOTHER miałam zapędy ku perfekcjonizmowi...
Wszystko na maksa, żadnych półśrodków. Chciałam być idealna w każdym calu.
Wręcz książkowo.
Zabrakło miejsca na luz i spontan.
Wszystko zaplanowane, zapięte na ostatni guzik.
Żadnych zmian.
I tylko gdy coś poszło nie tak, gdy coś krzyżowało moje plany puszczała frustracja.
Poczucie żalu, poczucie winy, złość. Nie umiałam poddać się temu co przyniesie dzień.
Nie, on musiał być zaplanowany co do minuty. Gdy coś nawaliło..koszty emocjonalne jak wyżej...
Dzięki Bogu to się zmienia...sama nie wiem co ma na to wpływ...czy przy drugim dziecku łatwiej złapać dystans do siebie, otaczającego świata?. Że nie jest istotne że byliśmy w Paryżu, ale wystarczy Kozia Wólka, gdy jest fun and love?
Nikt nie uczy macierzyństwa...działamy na czuja...intuicja...większości wzorce czerpiemy z dzieciństwa...
Ja sama sobie narzuciłam wysokie standardy bycia matką. A kiedy nie dawałam radę "biczowałam" się że jestem do dupy...
A teraz chcę być ..wystarczająco dobrą MUM... :-)
photo TU
Brawo za podejście! Też jestem typem perfekcjonistki, uwielbiam planować i nie znoszę, jak coś mi ten plan rozwala... Najgorsza w takich chwilach jest bezradność. Że miało być tak pięknie, a z powodu zewnętrznych czynników nagle wszystko się sypie i nie ma na to żadnego wpływu. Denerwowało mnie to bardzo, ale w końcu nauczyłam się nie przejmować. Albo raczej cały czas się uczę! I tak jest lepiej, mniej nerwów i można się bardziej cieszyć tym co jest.
OdpowiedzUsuńA dla swojego dziecka zawsze będziesz najlepszą MUM:)