Uwielbiam pisać …powiem więcej
uwielbiam swój blog… to miejsce gdzie mogę wylewać żale, dzielić się radością, pisać o wątpliwościach, miejsce
gdzie znajduje inspiracje, czasem odpowiedzi, wsparcie…
Lecz ostatnio mój nastrój
przybiera odcień zgniłego, jesiennego liścia…
Rzygam nim, mam dość
obrzygiwania nim innych…
Chce poświecić chociaż jeden
dzień w tygodniu, jeden post na… dostrzeżenie JASNEJ STRONY ŻYCIA…
Musicie wiedzieć że dla mnie
to nie lada wyzwanie …Ja mistrzyni ciętej riposty, zjadliwego
i krytycznego postrzegania rzeczywistości
, jadowitego poczucia humoru…. Podejmuje rękawice, idę pod prąd, wbrew swojej
naturze….
Bo w całym tym ustrojstwie
zapominam jak piękne jest życie, i jak trudno czasem dostrzec
i docenić to co się ma….
Oki let’s started the list :
Dziś dziękuje, za wiadomość jaką otrzymaliśmy po
wykonaniu Amniopunkcji ,
że nasza córka będzie zdrowa (czekaliśmy 3 TYGODNIE,
3 JEBANE TYGODNIE STRESU), mimo że wg badań nieinwazyjnych miała się urodzić
chora.
Bardzo często o tym zapominam, kiedy jestem już tak
zmęczona brakiem drzemek w ciągu dnia, lub kilkakrotnych wstawaniu do niej w
noc, że mam ochotę wyjść , walnąć głową w ścianę, wyrzucić przez okno.……
A Wy za co dziś byście podziękowały?
Ja dzisiaj podziękowałabym za to, że jak mąż z pracy przyszedł to od razu Gabrielem się zajął bo mi już ręce do dup* chciały wejść...
OdpowiedzUsuńJa za rzadko dziekuje małzowi zajego wsparcie... Dziś zadzwoniłam do mojej mamy, tak spontanicznie, podziekowac jej że nie "wyrzuciła" nas (mnie i siostry) przez okno jak byłyśmy małe...bo podziwiam ją za to jak w tamtych czasach, przy zerowym wsparciu, a wręcz z nadbagażem w postaci męża alkoholika, dawała sobie radę z dwójką dzieci...
UsuńCieszę się dorastaniem Młodego, jego głupawką i dziękuję, za zrozumienie matczynych fochów...
OdpowiedzUsuńMasz rację mamy roszczeniowy stosunek do życia, a zbyt żadko dziękujemy :)
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://wieczkodagmara.blog.pl/
Oj, u mnie bardzo roszczeniowy...ale nie chce się budzić z ręką w nocniku aby dopiero wtedy docenić swój mały świat...
UsuńMnie mimo wszystko choroba uczy pokory i często dziękuję za to co mam. Dzisiaj dziękuję mężowi, że nie uciekł ode mnie po diagnozie i za to że stara się jak może. I kradnę pomysł z "dniem dziękczynnym":)
OdpowiedzUsuńA kradnij...niech "dobra energia" idzie w świat ..:)))
UsuńHmm, kolejne podziękowania dla kolejnego męża...czy wszechświat chce mi coś powiedziec? A mój dziś na "integracje" polazł, szcześciarz jeden...
Takie blogowe święto dziękczynienia :) Jeszcze wirtualnego indyka brakuje ;-)
OdpowiedzUsuńTo ja podziękuję Ojcu Pierworodnego za to, że dziś po południu przejął Młodego i mogłam pójść sobie na jogę, tak jak tydzień temu. Tym sposobem udało mi się pójść na zajęcia już 3 razy przez półtora roku. Ależ będę rozciągnięta, naciągnięta, wyciszona i oczywiście wyluzowana ;-)
Dziękuję też Synowi Pierworodnemu za to, że nie dał nam dziś zbytnio w kość (nie licząc wieczornego usypiania).
I jeszcze dziękuję matce Whitney Houston. Bo coś mi świta z rozdania Oscarów, że tak wypada ;-)
oj, chyba się nie obędzie bez postu dziękczynnego dla małża...zbieram się w sobie, może za tydzień...jak mi nie podpadnie :)
UsuńGratuluję sobie spontanu, który zaraża. Dziękuję dziewczynom za piątkowy wieczór i mój poranny zgon. Amen
OdpowiedzUsuń:-)
Też kradnę pomysł, nie zapomnę podlinkować
Have a great day
Super...brakuje mi "takich" spotkań...chyba już najwyższy czas odstawić cyca :)))
UsuńJa bym dziś podziękowała za (o trochę tego będzie):
OdpowiedzUsuńza to, że nocny Tasiorkowy kaszel nie miał żadnych dalszych konsekwencji,
przez co ja zostawiłam sobie dzieci w domu na obserwacji zamiast puścić ich do przedszkola i poczułam się szczęśliwsza (jednak lepiej mi z nimi jak bez ;)),
i że byli z rana bardzo grzeczni i pięknie się ze sobą bawili i ja miałam okazję to obserwować (chodź wiadomo nic nie jest stałe i po paru godzinach im się odmieniło),
i za to, że migrena popołudniowa przeszła i była lekka, dzięki czemu mogłam dzieciom przeczytać bajkę na dobranoc, a później Lula zażądała bym się przy niej położyła i się słodko wtuliła.
Mąż się nie rozłożył, choć miał kiepski dzień, to też plus. Jeszczeby się coś znalazło... :)
Oj...toś szczęściara...mój już stęka, że go rozkłada...
UsuńDziękuję za to, że mój facet ze mną wytrzymuje, bo ja przestaję ostatnio wytrzymywać sama ze sobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję, że do mnie przyszłaś, bo dzięki temu poczytałam fajne kawałki :)
Nie...na bank w piątek musi być post pochwalny dla naszych facetów :)...kurde tylko taki zbieg okoliczności w piatek 1 listopada..hmm...żeby to dziwnie nie odebrali...hihi
UsuńCieszy mnie każda dobra dusza, która się zaczytuje w moje wypociny...:)
pzdr